Strony

sobota, 26 września 2020

Jak to się moim kwiatom "poprzestawiało" :-)

Kwiatami zajmuję się od zawsze i wydawało mi się, że wiele o nich wiem, a jednak wnikliwa obserwacja niektórych roślin pozwoliła mi wyciągnąć pewne wnioski na przyszłość.
Wykorzystałam kilka poprzednich ciepłych dni na przeniesienie okazów wieloletnich w inne miejsca.
Wraz z upływem czasu, niektóre rozrastają się tak mocno, że zagłuszają inne.
Wiem też, które potrafią być wdzięczne!
Begonia dragon, trzy sztuki w tej donicy potrafią mnie nieźle ukryć:-)

Nic sobie nie robią z upałów, wichrów, deszczu, wystarczy, że mają coś do picia:-)
Drugą bezproblemową rośliną jest pelargonia bluszczolistna.
Zdobi parapety i balkony, bluszczolistna- niezniszczalna!
Od kilku lat mieszam różową z czerwoną, jest wesoło.
Hibiskus bagienniak też o nic nie prosi, wystarcza mu towarzystwo słońca.

A pomieszało się moim azaliom doniczkowym, które wynędzniałe po zimie, wystawiłam do ogrodu, nabrały sił i już kwitną.
Do grupy "dziwadeł" należą pomidory, które wyrosły w rowie, nikt ich nie siał, nikt nie podlewał, nie było oprysków i mają się  dobrze.

Róże też jesienią nabrały wigoru.

A ja polecam oprócz wspomnianych kwiatów, trylogię Joanny Jax, właśnie ukończyłam czytanie trzeciego tomu traktującego o smutnej rzeczywistości końca lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku.
Ta Autorka zdobyła moje uznanie.

Zapraszam niebawem...

piątek, 18 września 2020

Z trawami złotymi rozmawiam...

Cisza...
złote trawy spoglądają śmiało ku niebu
które przybiera najpiękniejsze barwy
trwa
spektakl piękna między niebem a ziemią
patrzysz
bo znów dane ci jest widzieć
naprawdę ważne sprawy
chłoniesz
ciszę przemykającą w szeleście traw
ocierasz spocone czoło
by zrozumieć wędrówkę swojego życia
nieznajomi pozdrawiają cię serdecznie
bo bieszczadzkim szlakiem
zarządzają bieszczadzkie Anioły
cisza
wkrada się do twojego serca
możesz ją zabrać
zachować
udomowić pod dachem serca...

Bieszczady są wpisane na stałą listę moich marzeń.
Ilekroć o nich myślę, czuję tę wyjątkowość miejsca, która sprawia, że odnajduję tam wewnętrzny spokój i zrozumienie wielu spraw.
Nie przeszkadza mi, że szlaki bywają zatłoczone, w górach bowiem jest miejsce dla wszystkich.
Tam też ludzie są dla siebie życzliwi, bo wobec tego naturalnego piękna, każdy zobowiązany jest do zachowania odwiecznych zasad.
I ten wrzesień okazał się łaskawy i powitał nas upalną pogodą.
Wybraliśmy z Mężem " nasz"szlak sprzed siedmiu lat, Połoninę Wetlińską, z Przełęczy Wyżnej na Osadzki Wierch.
Jeszcze jest zielono, ale trawy już się złocą, a niebo jest tam zawsze takie niebieskie, jakby konkurowało ze złotem traw.
Październik będzie kusił  buczynowymi barwami, ale Bieszczady są piękne o każdej porze roku.
Niech kilka fotografii pozwoli Wam poczuć to piękno, którego raz zaznawszy, pragnie się wracać tam bez końca...

Nasze życie jest ciągłym wędrowaniem, czasami jest męczącym biegiem.
Dlatego, tak w górskich wędrówkach, jak i w życiu, muszą być przystanki, na złapanie oddechu, na podniesienie głowy ku niebu, na zebranie myśli, na czas wdzięczności za otrzymane dobra wszelkiego rodzaju, na radość w codzienności...
Jeśli macie taką możliwość, warto choćby na chwilę pokłonić się bieszczadzkiej ciszy...

niedziela, 13 września 2020

Nagrody głównej nie będzie, ale obrazy lata na pocieszenie, są.

Stare, belferskie nawyki wyostrzyły się na emeryturze:-)
Nigdy nie byłam zwolennikiem bardzo trudnych sprawdzianów. Starałam się wypośrodkować stopień trudności.
A tymczasem, wpadłam na pomysł jesiennego konkursu, o którym wiedziałam, że jest trudny.
Miał on jednak swój cel: zainteresować " roślinnego amatora" ważnością zbieranych, bądź kupowanych nasion. W każdym cyklu wegetacyjnym jest czas na owoce, nasiona, na które często nie zwracamy uwagi skoro piękne kwiaty przestały cieszyć nasze oczy.
Tymczasem warto.
A to już odpowiedź na konkursową zagadkę: od lewej;
gailardia, kosmos, hibiskus, słoneczniczek, pysznogłówka, cynia, ostróżka.
Cieszę się, że Ismena, Ditte i Pawanna odgadły po dwie rośliny, gratuluję odwagi i zainteresowania i serdecznie dziękuję za podjęcie wyzwania.
A wszystkim miłym Czytelnikom dedykuję zdjęcia jeszcze zachwycającego lata.
Do kwitnącej przez cały rok wioski, zawitał dwa dni temu, wraz ze swoją Mamą, Niezwykły Młody Człowiek, utalentowany, wrażliwy, zakochany w urodzie polskiej wsi, przyszły lekarz, Maks z bloga http://kochamswojswiat.blogspot.com/
Bardzo cenię Maksa, czytam wszystko, co zamieszcza na swoim blogu, cieszę się z jego naukowych sukcesów. Traktuję go jak jednego z tych moich Uczniów, którym przez całe życie przekazywałam swoje pasje i wartości.
Bardzo się cieszę, że poznałam Mamę tego szlachetnego, młodego Człowieka, wszak to Rodzice tak dobrze go wychowali.
W promieniach wrześniowego słońca odbyliśmy spacer po malowanej wiosce wychwytując te najstarsze domostwa.
Zacni Goście obdarowali mnie pysznościami z własnej spiżarni i ogrodu i wartościową książką o Świętym Janie Pawle, który w ich okolicach zaczynał Swoją kapłańską drogę.
Ja namalowałam dla Mamy Maksa słoneczniki, zaś on sam mógł sobie wybrać obraz z galerii mieszczącej się w Zalipiu. Maks wybrał zalipiańską chatkę ( wizytówkę tej wsi), która wielokrotnie pojawiała się na moim blogu. Dlatego prezentuję tylko ten nowy obraz.
Mam nadzieję, że nasze drogi jeszcze się spotkają.
Dziękuję Wam Drodzy Goście za ten dzień i możliwość spotkania w naszym rzeczywistym świecie.
A zaczytane lato podsuwa Aksamitkę czyli 4. tom sagi " Dwieście wiosen".
Tytuł sugeruje popularny kwiat, ale tym razem chodzi o czarną aksamitkę do włosów, którą zakochany chłopak przetrzymuje latami i która pozwala mu wrócić do ukochanej i ich dziecka.
Polecam książki tej Autorki bo warto wejść w świat historii, które przecież mogły się zdarzyć każdemu z nas.
A to już aksamitki, te z ogródka.
I begonie- dragon, które w obfitości i długości kwitnienia oraz odporności na kaprysy aury, nie mają sobie równych.
Serdecznie pozdrawiam i dobrych dni życzę.

wtorek, 8 września 2020

Ogłaszam bardzo, bardzo trudny konkurs!!!

Wyschły kropelki deszczu i dzień Matki Bożej Siewnej przywitał nas piękną pogodą, co wedle ludowych przysłów zwiastuje suchą jesień i piękną pogodę w najbliższych czterech, a nawet ośmiu tygodniach. Cieszę się z takich zapowiedzi. Jesień zwolniła tempo po ostatnich opadach i wycofała się dyskretnie.
W tradycji ludowej, dzień Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, zwany jest dniem Matki Bożej Siewnej bo w tym dniu święci się ziarna zbóż i innych wartościowych roślin.
Ja święcę ziarna kwiatów i w nawiązaniu do tej tradycji postanowiłam ogłosić konkurs, przyznaję, bardzo trudny. Ziarna są jeszcze w łupinkach, proszę zatem odgadnąć, z jakich kwiatów zostały zebrane. A więc, start, słonecznik pomijamy, on służy jako wsparcie innym:-)
Dla umocnienia Tych, co nie wierzą w swoje siły, przytoczę ostatnie zdarzenie.
Otóż Małgosia ( Mistrzyni albumów wszelkich i karteczek ) poprosiła mnie o namalowanie obrazu dla dostojnych Jubilatów
Barbary i Marka w stylu ikony z Patronami Szanownych Jubilatów.
Trudności dodawał mały rozmiar obrazu ( wiecie, że precyzja nie jest moją mocną stroną:-)
Ale się zawzięłam i oto jest, już u Małgosi, która obraz zaakceptowała bo to wspaniała Dziewczyna.
Zatem, zapraszam, konkurs trwa do następnego posta. Na zwycięzcę czeka nagroda- niespodzianka.
Dla ułatwienia dodam, że na pewno nie ma tam nasion mieczyków, prezentują się one jeszcze w pełnej krasie.
Zbieram ostatnie krople deszczu, a w dłoni zamykam suche ziarenka, które dziś będą poświęcone.
Do następnego spotkania.

sobota, 5 września 2020

" Gdy nadejdzie właściwy czas, zrozumiesz wszystko".



Tak niedawno była wiosna i kwitły konwalie, niedawno, bo nawet nie zdążyłam zaprezentować obrazu malowanego specjalnie dla Janeczki- tej z Janeczkowa, która tworzy przepiękne rzeczy, a dla mnie wyczarowała różową chustę, więc czynię to dziś, by uzupełnić anielską galerię.
Bardzo lubię malować kwiaty i anioły. Zarówno jedne, jak i drugie, mają w sobie niezwykłą moc płynącą rzeką piękna w nurty codziennej zwyczajności.
Obrazów " kwiatowych" i " anielskich" powstało "nieskończenie wiele", a ta tematyka wcale mi się nie nudzi.







W ogrodzie nadal pięknie, ale nie wszystkim jego mieszkańcom się podoba. Próbowałam zasadzić parę " giergonów", ale nie powaliły nas na kolana. Widocznie tylko na poletku za drogą czuły się jak u siebie. Kupiłam siedem bulw, jedna zginęła, pięć próbuje kwitnąć! a szósta ma nadal małe pąki, to chyba będzie odmiana zimowa:-)))
Te najdzielniejsze dały się sfotografować:-)
Ogród rozjaśniają i rozweselają słoneczniki i kosmosy, a także dziwaczki i jestem im za to wdzięczna.
Mam już trochę przemyśleń na następny sezon, ale najpierw trzeba go doczekać, co nigdy nie jest pewne...
Lilie, które posadziłam bardzo późno w donicach, umiały okazać swoją wdzięczność.
Katar, który od dwudziestu lat dopada mnie we wrześniu ( każdego roku- chyba mam alergię na wrzesień), zrujnował moje plany dotyczące Narodowego Czytania- wiadomo, musiałam się wycofać.
Ale dziś z domowego zacisza polecam kolejną książkę jednej z moich ulubionych Autorek, pełną zagadkowych wydarzeń, które zmieniają życie młodej modelki osaczonej przez apodyktyczną matkę.
Przypadkowy pobyt w chacie starej zielarki na Podlasiu staje się początkiem barwnej historii, która prowadzi do szczęśliwego finału.
Zgadzam się z Autorką, pewne rzeczy rozumie się dopiero wówczas, gdy nadejdzie właściwy czas.
Mój najmłodszy Wnuk Tomasz skończył dziś dwa latka, a ja muszę zaczekać na właściwy czas by go ucałować, wszak katar nie trwa wiecznie:-)
Serdecznie pozdrawiam wszystkich tu zaglądających i zostawiających dobre słowo.