Strony

niedziela, 16 września 2018

Niekiedy marzenia spełniają się dopiero po latach.

Szkoła spodobała mi się bardzo w pamiętnym 1968 roku.
Jesień była piękna i nareszcie przestałam się bać " bombowców". Bo przecież lato tego właśnie roku to czas interwencji wojsk Układu Warszawskiego wobec " buntującej się" Czechosłowacji. Byłam zbyt mała by rozumieć politykę, ale umierałam ze strachu gdy przez chyba tydzień dniem i nocą słychać było złowrogi warkot wojskowych samolotów nad naszą wioską. Ludzie we wsi mówili, że znów będzie wojna. Znałam wiele opowieści o okrucieństwach II wojny światowej i byłam przerażona, że znów może zaistnieć podobne wojenne piekło. Ale najbardziej bałam się, że mój ukochany, wówczas liczący 41 lat tato, zostanie zabrany na wojnę. Ten strach nie pozwalał mi zasnąć w nocy i chociaż Tato starał się mi wytłumaczyć, że wojny nie będzie, bałam się nadal.
Biegałam wtedy do starszej o 6 lat ode mnie, sąsiadki Kazi, która była dla mnie autorytetem w wojennych zagrożeniach, wszak zdała już do siódmej klasy. Kazia odrywała się od domowych obowiązków, przytulała małą Basię ( do dziś pamiętam jej jasną sukienkę w paski) i zapewniała, że nie zabiorą mi Taty. Byłam uspokojona na parę godzin, a potem znów pojawiał się złowieszczy huk nad wioską i ja znowu biegłam do Kazi. Najgorsze były  bezsenne noce i wyobraźnia podsuwająca dziecku koszmarne obrazy...
Niebawem spełniło się moje marzenie o pokoju, rozpoczął się rok szkolny, a Tato nie poszedł na wojnę, tylko smażył mi pyszną jajecznicę, gdy wracałam pieszo po lekcjach, zmęczona daleką drogą do szkoły ( obiady Mama gotowała po powrocie z pracy, czyli dopiero po godzinie 16, były to raczej obiadokolacje).
( zdjęcie, które zaprezentowałam powyżej, zrobione " na szybko" przez znajomych, którzy przyjechali na urlop z USA, obrazuje nasze codzienne, trudne życie- Basia właśnie wróciła z pracy w polu:-)))) i reszta rodziny- też).
I tak spełniło się marzenie... 
Skoro zostałam już uczennicą, otrzymałam prawdziwy mundurek szkolny, postanowiłam nie przynosić rodzicom wstydu i pilnie zabrałam się do nauki.
Jakież wielki było moje zmartwienie, gdy nasza pani poleciła nam przynieść do szkoły kasztany, z których miały powstać" ludziki".
Niestety, w całej naszej wiosce nie było ani jednego kasztanowca.
"Użebrałam"na drugi dzień u moich koleżanek z sąsiedniej wioski parę tych skarbów, ale to było mało jak na moje potrzeby i wówczas zamarzył mi się kasztanowiec na moim podwórku.
Minęło wiele lat i kiedy zostałam matką, postanowiłam, że moje dzieci nie będą cierpieć z powodu braku kasztanów. Posadziliśmy trzy drzewa, a w zasadzie zasadził je p. Jasiu, który z niedostatku wynajmował się do różnych drobnych prac, by zarobić parę groszy. Gdy moi chłopcy poszli do szkoły, nasze kasztany już rodziły, ale "ludziki" nie były już tak bardzo modne.
Teraz, dorodne kasztany spadają z drzewa w ogromnych ilościach, najstarszy z moich Wnuków, Konradek, ma świetną zabawę, a ja mam okazję odmówić w intencji dawno temu zmarłego p. Jasia " wieczne odpoczywanie..."
I tak spełniło się marzenie... 
W ogródku mojej Mamy rosły astry, białe, różowe, fioletowe. Na grządce z jarzynami, Mama mojego męża miała przepiękne bordowe, igiełkowe astry. Moich Mam dawno nie ma na ziemi, a ja od lat bezskutecznie próbowałam hodować astry. Mimo wielu starań, w pewnym czasie, żółkły liście i astry zamierały, a ja marzyłam by kiedyś udało mi się doczekać tych pięknych kwiatów.
Wczesną wiosną dostałam od którejś z blogowych koleżanek w paczce z innymi upominkami ( chyba od Eli, ale mogę się mylić) torebkę nasion astrów.
Tym razem wysiałam je do skrzynek z odpowiednią ziemią ( w moim ogródku jest piaszczysta ziemia) i o dziwo, mam astry!
I tak spełniło się marzenie...
Poprosiłam Małgosię http://papierowy-jarmark.blogspot.com/ 
o wykonanie albumu dla mojego kolejnego kochanego Wnuka Tomaszka.
Małgosia, wspaniała przyjaciółka, spełniła moją prośbę n-ty raz i wykonała dla Tomusia najprawdziwsze cudeńko, za które Jej przeogromnie dziękuję.
A ponieważ wcześniej zaprezentowała na swoim blogu śliczny album o tematyce wiejskiej, pomyślałam, że ktoś, kto kocha wieś ogromnie się ucieszy.
I wyobraźcie sobie, że Małgosia odczytała moje myśli i obdarowała mnie tym prawdziwym dziełem sztuki, a na dodatek podsunęła mi pomysł, jak go zagospodarować.
Za oba dary Gosi bardzo serdecznie dziękuję.
I tak spełniło się marzenie...
A teraz pytanie z zabawą dla Was...
Nie o wszystkich marzeniach możemy się publicznie wypowiadać, ale są takie, którymi możemy się podzielić, a więc czekam na Wasze komentarze o spełnionych marzeniach...
 Będzie nagroda.

62 komentarze:

  1. Piękny post, ale zadanie trudne, ponieważ moje marzenia raczej się nie spełniały i przestałam marzyć. Działanie stało się moją domeną, przynosiło zawsze jakieś korzyści i nie skutkowało rozgoryczeniem. Jednak urodzenie zdrowego, ślicznego syna, po 12-tu latach od narodzin córki było spełnieniem moich marzeń, nawet niewypowiedzianych. Życzę Ci Basiu spełnienia wszystkich marzeń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To piękne spełnienie Iwonko. Działać trzeba, a jeśli coś się spełni, wówczas jest miło!

      Usuń
  2. Marzenia trzeba mieć i wspaniale gdy się spełniają :)
    Serdeczności Basiu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czasem na spełnienie marzeń trzeba trochę poczekać. Moje właśnie, małymi kroczkami się spełnia. Jestem cierpliwa. Kiedyś o tym napiszę:)
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli chodzi o kasztany, to Ty sama spełniłaś swoje marzenie; nie czekałaś, aż samo się spełni.
    Piękny jest kosz z kasztanami :)

    OdpowiedzUsuń
  5. moje marzenie jeszcze się nie spełniło w całości a mianowicie moja najmłodsza córka 25 letnia.../ starsza ma 45 lat/ zaczęła pracowac , skoncyła szkołę opiekunek medycznych, pracuje w Niemczech, a ja marzę aby sięcałkowicie usamodzielniła, kupiła,mieszkanie, zrobiła prawo jazdy.... wtedy moge spokojnie zamknąć oczy. Ale na chwile obecną marzenia pomaleńku się posuwaja do przodu

    Basiu twoje sie spełniły po latach, więc moje też mają szansę,
    a kasztany kocham....masz piękne
    ściskam

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję za Wasze rozważania o marzeniach, niech się wszystkie spełnią.

    OdpowiedzUsuń
  7. Moje marzenie się spełniło nawet dość szybko i dlatego pozwolę sobie napisać taką moją myśl, że oprócz spełnienia się marzenia ważne jest pielęgnować to szczęście i umieć się nim cieszyć dalej... bo przecież się spełniło marzenie :)
    Zachwyciły mnie kasztany na twoich zdjęciach :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękne są Twoje Basiu wspomnienia i we mnie je obudziłaś. Mojego ojca powołano wtedy do rezerwy, też bardzo się bałam, że będzie wojna i głód. W mieście w sklepach zabrakło wszystkiego, był nawet problem z chlebem. A z kasztanami nie miałam kłopotu. Po drodze do szkoły, obok zakładu fryzjerskiego rósł olbrzymi kasztanowiec, co rano było pod nim pełno kasztanów. Po żołędzie chodziliśmy do parku. Właśnie z kasztanami kojarzył mi się zawsze początek roku szkolnego. Teraz niestety nie ma kasztanów po ręką, choć bardzo je lubię. Piękne te albumy, wspaniały prezent. Miłego tygodnia Ci życzę i samych uśmiechów :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Piękne opisujesz wspomnienia Basiu!
    Kasztany do tej pory uwielbiam. Lubię trzymać w dłoni, czuć jak się od niej nagrzewa, dotykać gładkiej łupinki i podziwiać ten ciepły brąz.
    Będąc małą dziewczynką zbierałam owoce kasztanów. Zielone i kolczaste. Ścierałam dookoła na płytce chodnikowej, moczyłam w wodzie z mydłem i wychodziła taka brązowa, aksamitna piłeczka:) Potem nauczyłam tej sztuki swojego małego synka. Nikt nigdy nie zgadł, że to piłeczka z kasztana:)
    A marzenia! Mam ich wiele i jak dotąd się spełniają Basiu.
    Albumy cudne. Małgosia nie ma sobie równych w ich tworzeniu. Są niepowtarzalne!
    Uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę spróbować zrobić taką piłeczkę, ale chyba wszystkie łupinki już pękły.

      Usuń
  10. Basieńko, wzruszyłaś mnie tymi opowieściami o marzeniach! Bardzo. Siedzeę i się uśmiecham. Potwierdzasz tylko moją teorię o tym, że marzeń nigdy nie można zaprzestać i są one siłą napędową naszych działań. a rok 68, cóż... to rok szczególnie mi bliski, bo mego urodzenia :) pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. TY Auś jaesteś wspaniałym przykładem na realizację marzeń poprzez konkretne działania.

      Usuń
    2. Nieraz mam pod górkę, spełnianie marzeń bywa mozolne, ale ile radości później, ściskam...

      Usuń
  11. Piękne albumy, wspaniale twórczo uzupełniacie się z Małgosią.:) Piękne astry, to jedne z ulubionych kwiatów mojej mamy. Pozdrawiam serdecznie!:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Basiu piekny wpis !!!
    Czytam i przypominają mi się lata dzieciństwa,często wracam pamięcią do rodzinnego domu,moja babcia zawsze w ogródku miała astry,to były takie piękne zwiastuny nadchodzącej jesieni :)kasztany do dziś zbieram w parku z moimi wnuczkami,co prawda nie potrzebują ich tak dużo do szkoły i przedszkola,ale zawsze jest pełny kosz uzbierany i zawsze służą do zabawy :)
    Co do marzeń,to myślę że każdy je ma,człowiek bez marzeń byłby chyba nieszczęśliwy,moje marzenie to doczekać w zdrowiu do emerytury -:)
    mam jeszcze jedno marzenie,związane z moim mężem,ale ono chyba się nie spełni ( nie ma na to leku )
    Albumy śliczne dostałaś,Małgosia jest mistrzynią !!!
    Gorąco Cię pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marylko, a może jednak się spełnią, tego Ci bardzo życzę.

      Usuń
  13. Lubię Twoje wspomnieniowe posty, Basiu!:-) A kasztanowo-żołędziowe ludki i ja pamiętam. Na szczęście mnóstwo kasztanów rosło w pobliskim parku, nie było wiec kłopotu z budulcem!:-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Może to nie moje marzenie, ale mojego taty. Ale myślę, że mogę je tutaj opisać. Mój tata wychował się w tzw. przysiółku na końcu świata(zresztą opisałam to miejsce w moich wspomnieniach rodzinnych. Ponieważ prąd doprowadzono tam dopiero w końcu lat 80 ubiegłego wieku, tata i jego rodzeństwo odrabiali lekcje i w ogóle spędzali czas w świetle lamp naftowych czy też świec. Paradoks polegał na tym, że wszyscy ich koledzy uczyli się już przy świetle elektrycznym i tylko "Ci spod Leskowca" jeszcze czekali na ten cud. Któregoś zimowego dnia była taka zawieja, że nauczyciele czteroklasowej szkoły bali się puścić dzieci te sześć kilometrów przez górę, żeby nie pobłądziły i wychowawczynie pozabierali je do swoich domów na noc. Rodzice oczywiście nic nie wiedzieli, bo nawet nie było ich jak powiadomić, ale czasami już tak było, że dzieci nocowały u nauczycieli, więc zbytnio się nie przejmowali. W każdym razie u swojej wychowawczyni tata po raz pierwszy zetknął się z elektrycznością w domu i od tego czasu marzył, że zawita ona i do ich biednej wioski. A marzenia potęgował fakt, że nauczycielka świetlicy zwalniała "biedactwa zza góry" żeby obejrzały kolejny odcinek "Czterech pancernych i psa", bo tylko tam miały taką okazję. Oczywiście, jak już pisałam, elektryczność w końcu poprowadzono i do nich(wcześniej podłączono do sieci schronisko i dopiero od schroniska pobiegła linia). Jednak zanim to się stało, tata ukończył technikum w pobliskich Wadowicach. Pracę zaliczeniową pisał przy nieheblowanym stole wieczorami w blasku lampy naftowej, bo przecież w dzień trzeba było pomóc w gospodarce(zresztą z Wadowic wracał późnym popołudniem, ale za to robić w mieście zakupy). Życie mieszkańców kilku domków po podłączeniu do elektryczności zmieniło się diametralnie i dużo lżej im się żyje. Tata jednak zbytnio nie doczekał tej chwili, ponieważ po uzyskaniu tytułu technika los go rzucił tutaj na Śląsk, gdzie osiadł i założył rodzinę. A teraz z sentymentem opowiada o czasach, w których uczyło się przy blasku lamp naftowych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałam z wielkim skupieniem, bo do tej pory uważałam, że moje wioska była wyjątkiem z elektrycznością w 1971 r, a tu widzę, że nie. Na " Czterech pancernych..." chodziliśmy do sąsiedniej wioski do biednej rodziny, która jednak miała telewizor i gromadziła tłumy ludzi w maleńkiej izdebce.Siedzieliśmy " jeden na drugim" i było miło!

      Usuń
  15. Sama możliwość marzeń to już jest wielką sprawą. Fajnie Basiu, że spełniają się Twoje marzenia. Każdym marzeniom trzeba wyjść na przeciw małymi kroczkami dążyć do spełniania ich. Ja marzę, żebym jak najdłużej mogła wędrować, aby moja siostra wyzdrowiała. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. Basieńko, życzę Ci, aby wszystkie Twoje marzenia się spełniały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze jest mieć marzenia, ale jeszcze lepiej przyjaciół...

      Usuń
  17. Wzruszajace wspomnienia i cudowne dary jesieni. Zachwyca mnie kolor rozy na ostanim zdjeciu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kupiłam ją miesiąc temu w maleńkiej szkółce, ma napis- angielska.

      Usuń
  18. Kasztany - zawsze mnie ciągnie by je zbierać!!!

    Spełnione marzenie.... miała takie bardzo konkretne marzenie co do mojej pracy w przyszłosci, gdy szłam na studia. Wówczas - jeszcze w czasach komunistycznych - było to całkowicie nierealne, niemożłiwe do spełnienia. Ale się spełniło!!! I dopiero kiedy miałam za sobą dwa lata samodzielnej pracy w domu uswiadomiłam sobie, że dostałam to, o czym marzyłam.... Nieodmiennie jest za to we mnie wielka wdzięczność dla Opatrzności. NIemożliwe okazało się możliwe i choć moje praca nierzadko jest niełatwa, kocham ją i daje mi wiele radości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wielkie szczęście, kochać swoją pracę- znam to uczucie.

      Usuń
  19. Marzeniami trzeba żyć, bo ono nadają kolorów naszemu życiu, pobudzają do działania, bo przecież nic samo nie przychodzi, i pozwalają cieszyć się spełnieniem.Marzeń miałam wiele, i mam nadal. Niektóre się spełniły inne nadal na spełnienie czekają, ale cierpliwie poczekam.Spełnienia marzeń życzę.

    OdpowiedzUsuń
  20. O jeszcze niedawno słyszałam, że moja mama brała udział w demonstracjach w 68 roku, zemną w brzuchu, ech. Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dzielna kobieta. Miała dużo szczęścia, że nic się jej nie stało, " służby" były bezwzględne!

      Usuń
  21. Cudowny post Basiu :) Dostałaś piękne prezenty :) Co do marzeń to moje najważniejsze się jeszcze nie spełniło na które czekam od dłuższego czasu, co drugiego ważnego to moja praca, chciałabym aby moja pasja do wnętrz przerodziła się też w moją pracę.
    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech się spełni to najważniejsze- rozumiem Cię.

      Usuń
  22. Piękny post, Basiu.
    Zawsze należy dążyć aby spełniały się nasze marzenia.
    Wspaniałe są twoje prezenty.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  23. Śliczny post. Niektóre moje marzenia się spełniły i niby to dobrze, ale z drugiej strony, w tym właśnie problem. Co jeśli marzenia się spełnią? Co dalej? A inne marzenia, wiem, że są nie do spełnienia...
    Przepiękny album.

    OdpowiedzUsuń
  24. Moje marzenia też niekiedy się spełniają , nie dotyczą co prawda takich ogromnych drzew, ale raczej małych rzeczy, które wywołują uśmiech na twarzy:)

    OdpowiedzUsuń
  25. Basiu masz piękne wspomnienia i marzenia !Masz rację niektóre marzenia spełniają się dopiero po wielu latach. Basiu, z całego serca życzę aby spełniły się wszystkie Twoje marzenia!
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Jedne marzenia się spełniają, inne nie, ale marzyć jest fajnie :))) Mając marzenia dążymy do ich zrealizowania, więc rozwijamy się, działamy, przemy do przodu, nie ,,śniedziejemy,, ;)
    Pozdrawiam serdecznie, Agness<3

    OdpowiedzUsuń
  27. a ja ci życzę spełnienia wielu jeszcze marzeń

    OdpowiedzUsuń
  28. miałam wile marzeń i wszystkie mi się spełniły. a ostatnie i to takie, na którego spełnienie czekałam kilka ładnych lat własnie się realizuje i nabiera pięknych barw i kształtów. to moje nowe, wygodne ukochane mieszkanie z windą :) innych nie będę wymieniać, bo jest ich zbyt wiele, tych małych i tych dużych. niektóre z nich spełniały się niepostrzeżenie. zapomniane, porzucone i odłożone na półkę raptem wyskakiwały, jak króliki z kapelusza i przypominały, że gdzieś i kiedyś zostały wymyślone, a teraz tadam są zrealizowane :) Twoje są naprawdę piękne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę Bożenko, że wszystko dobrze Ci się poukładało.

      Usuń
  29. Witaj Basiu
    To dobrze, że w życiu spełniają się marzenia. Przecież to one powodują, że powodują, że każdego dnia podążamy naszą ścieżką. Najbardziej wzruszyły mnie Twoje astry, które przywołują wspomnienia.
    Napisałaś u mnie o piecu do pieczenia chleba. Moja babcia miała stary piec, w którym płonął ogień, a upieczone w nim bułeczki maślane miały niepowtarzalny smak. Niestety teraz są one dla mnie niewskazane, podobnie jak pierogi, o których napisałaś
    Lato powoli kończy swoje panowanie. Za chwilę pojawi się kolejna z sióstr – Jesień. Trochę mi żal odchodzącego lata, ale przecież zbliża się jedna z najbardziej kolorowych pór roku. Szkoda tylko, że zawsze nastraja mnie melancholijnie, skłania do snucia refleksji nad samą sobą. Właśnie znowu dopadły mnie smuteczki i na moich Zielonych Stronkach zrobiło się nostalgicznie? (kiedy jednak było inaczej?)
    Pozdrawiam nadchodzącą jesienną melancholią

    OdpowiedzUsuń
  30. Basiu, Ty wiesz, że ostatnio myślałam o tym, że w okolicy nie ma kasztanowca? A ja tak uwielbiam dotykać tych gładziusieńkich kasztanków... I kocham na nie patrzeć. Są przepełnione taką dobrą energią... Można je nosić w kieszeni lub torebce. Sama nie mogę się doczekać na zbieranie wspólne z Tadziem i Nikosiem kasztanów i żołędzi i robienie ludzików. Ale skąd nabrać kasztanów? Muszę znaleźć takie miejsce...

    I tak, marzenia ważne że się spełniają! Nie bójmy się marzyć. Kochana, co z naszym spotkaniem?:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że może coś jeszcze wykombinuję...może kolejne marzenie się spełni?

      Usuń
  31. Niecodzienne i wzruszające wspomnienia. W 1968 nie było mnie jeszcze na świecie. Basiu życzę systematycznego spelniania marzeń. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zapraszam na dawne wspomnienia bo będzie ich wiele.

      Usuń
  32. Pamiętam ten okres i niepokój. Kiedyś szłam późnym popołudniem do sklepiku oddalonego od domu ok 2 km. Najbliżej było ścieżką, przez łąki. I usłyszałam ten przerażający odgłos. Do dzisiaj pamiętam ten mój strach - wracać do domu, do najbliższego sąsiada? Jakoś doszłam do sklepu ale z powrotem czekałam na kogoś dorosłego, kto będzie szedł w moją stronę.
    Pozdrawiam Basiu serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  33. Pamiętam i ja czas interwencji wojskowej w Czechosłowacji. Mieszkałem przy samej granicy, po mieście chodziły uzbrojone patrole. Też była obawa, czy nie zacznie się nowa wojna. Dziś inaczej to oceniamy, ale wtedy wszyscy odczuli ulgę, gdy wszystko zostało stłumione.
    Piękne kasztany.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  34. Piszę z opóźnieniem...
    Wspaniały, wzruszający post.
    Mam nadzieję, że już niebawem spełni się Twoje kolejne marzenie...
    Ściskam mocno.

    OdpowiedzUsuń