Stara anegdota mówi, że teściowa przeżyła, gorszy los spotkał żmije:-)))))))
Niezliczone ilości dowcipów o teściowych, rzucają niezbyt łaskawe światło na te istoty!
A ja podzielę się z Wami garścią innych refleksji.
Przez pełne dwa lata dzieliłyśmy z Synową wspólną kuchnię i cały nasz dom.
To były piękne lata wspólnej pracy, wspólnych radości, gotowania, pieczenia, picia herbatek najprzeróżniejszych, wypadów na ciuchowe zakupy, wycieczek, wzajemnych porad, snucia planów, opowieści o dniu codziennym.
Całe dwa lata prawdziwej przyjaźni i miłości, bez konfliktów, z pełnym zrozumieniem...
Justynka wniosła w nasz dom wiele nowego, wiele ciepła i dała nam wiele radości.
Mistrzyni kuchni i nie tylko, potrafi czarować nawet takie motyle:-)
W drugą rocznicę ślubu Młodzi wyfrunęli z gniazda rodzinnego, zamieszkali " na swoim".
I tak być powinno, ale każde z nas tęskni...
Dobrze, że odległości nie są duże i możemy się często spotykać.
Zdjęcie jest najprawdziwsze, ot zwyczajny moment naszego życia zatrzymany w kadrze.
I ta zwykła- niezwykła codzienność, z której zbudowane jest zwyczajne szczęście.
Justynka i Kamil z Browarem, ona uratowała Browarowi życie, a on przygarnął psa do domu...
Malarską wizją kończę posta, życząc Dzieciom nieustannego szczęścia...
Strony
▼
czwartek, 31 lipca 2014
środa, 30 lipca 2014
W sam raz na upały:-)
To prawdopodobnie z łez nimf opłakujących śmierć Kamieńczyka poszukującego środków na lekarstwo dla chorej matki i jego ukochanej ( oboje zakochani spadli ze skały), powstał wodospad Kamieńczyka, miejsce urzekające swoim pięknem.
Wodospad spada trójstopniową kaskadą o wysokości 27 m do przepięknego Wąwozu Kamieńczyka. Tam też kręcono sceny do filmu „Opowieści z Narnii: Książę Kaspian”
Dzisiejsze czasy stwarzają możliwości do wspólnego wędrowania nawet z małymi dziećmi i to jest piękne, bo przecież od najmłodszych lat kształtujemy poczucie piękna, wrażliwość, ciekawość świata...
W Karkonoszach, naparstnice są dosłownie wszędzie:-)
Szklarska Poręba ma się czym pochwalić...
Wodospad Szklarki- jest inny niż Kamieńczyk, ale równie mocno urzeka.
Jest położony na terenie Enklawy Karkonoskiego Parku Narodowego, obejmującej przepiękny przełomowy odcinek potoku Szklarka tzw. Wąwóz Szklarki. W środkowej części Wąwozu, na skalnym progu na wysokości 520 m n.p.m. znajduje się Wodospad Szklarki, spadający w dół kaskadą zwężającą się u dołu i skręcającą spiralnie o wysokości ok. 13 m.
Wodna mgiełka, szum spadającej wody, czyste powietrze i cień prastarych drzew sprawiają, że żal odchodzić z tego miejsca.
Nie ukrywam, że chłonęłam te widoki, by je kiedyś przenieść na płótno.
Kilka lat temu, na prośbę Kamila, namalowałam dwa wodospady.
W upalne dni przypominają o tych prawdziwych, górskich, rześkich, wiecznych...
A nam w domu musi wystarczyć taka namiastka:-) ale też pięknie szemrze i jest w zasięgu ręki każdego dnia.
Prawdziwej ochłody Wam życzę...
Wodospad spada trójstopniową kaskadą o wysokości 27 m do przepięknego Wąwozu Kamieńczyka. Tam też kręcono sceny do filmu „Opowieści z Narnii: Książę Kaspian”
Dzisiejsze czasy stwarzają możliwości do wspólnego wędrowania nawet z małymi dziećmi i to jest piękne, bo przecież od najmłodszych lat kształtujemy poczucie piękna, wrażliwość, ciekawość świata...
W Karkonoszach, naparstnice są dosłownie wszędzie:-)
Szklarska Poręba ma się czym pochwalić...
Wodospad Szklarki- jest inny niż Kamieńczyk, ale równie mocno urzeka.
Jest położony na terenie Enklawy Karkonoskiego Parku Narodowego, obejmującej przepiękny przełomowy odcinek potoku Szklarka tzw. Wąwóz Szklarki. W środkowej części Wąwozu, na skalnym progu na wysokości 520 m n.p.m. znajduje się Wodospad Szklarki, spadający w dół kaskadą zwężającą się u dołu i skręcającą spiralnie o wysokości ok. 13 m.
Wodna mgiełka, szum spadającej wody, czyste powietrze i cień prastarych drzew sprawiają, że żal odchodzić z tego miejsca.
Kilka lat temu, na prośbę Kamila, namalowałam dwa wodospady.
W upalne dni przypominają o tych prawdziwych, górskich, rześkich, wiecznych...
A nam w domu musi wystarczyć taka namiastka:-) ale też pięknie szemrze i jest w zasięgu ręki każdego dnia.
Prawdziwej ochłody Wam życzę...
sobota, 26 lipca 2014
Taka zwyczajna sobota, a jednak...
Kiedyś mieszkały u nas gromadnie, pod okapem starego domu i w stajence, w której mój tato hodował kury i dwie świnki. W czasach powszechnego niedostatku wędlin i mięsa na rynku, posiadanie małej choćby hodowli, było konieczne.
Jaskółki- czarne, zwinne sztyleciki, tnące powietrze z zawrotną szybkością były od zawsze przyjaciółmi wiejskich domostw.
W tym roku też do nas przybyły- parka szukająca miejsca na dom. Odnalazły stare jaskółcze gniazdo, ale go nie zaakceptowały, z trudem i mozołem, zbudowały więc własny dom.
Zaś stare gniazdo wynajęły pleszki, które zdążyły już wychować dzieci i wyfrunąć!
Pierwsze pokolenie młodych jaskółek, niestety, zginęło w pysku jakiegoś drapieżnika, być może kuny, a po potomstwie pozostały tylko skorupki. Rodzice jednak nie dali za wygraną. Podjęli drugą próbę wydania na świat potomstwa. Tym razem z ochroną przybył mój mąż przez wiele dni zamykając drzwi do budynku w porze, gdy rodzice już spali i otwierając je wczesnym rankiem, gdy rodzice potrzebowali wyskoczyć na śniadanko. I w ten oto sposób staliśmy się posiadaczami piątki prześlicznych, jaskółczych maleństw.
Maleństwa są bez przerwy głodne, a otwarte dzioby domagają się jedzenia...
Mama i tata krążą nieustannie i przynoszą małym świeże mięsko...
A tu chwila zadowolenia- brzuszki pełne...no prawie:-)
Ale to tylko chwila, bo za moment, akcja zaczyna się na nowo:-)
Rodzic jest natychmiast...
A to młodzież z pierwszego pokolenia, nieustannie ćwiczy loty. Przez moment około sześćdziesięciu młodzieniaszków przycupnęło na drutach przed naszym domem:-)
Na tle nieba złocącego się lipcową porą, wyglądają niezwykle- ot polskie jaskółki pod polskim niebem...
I do tego jeszcze malwa... czy sobota na wsi jest zwyczajna?
Kiedyś namalowałam jaskółki, bo przecież towarzyszą mi od urodzenia.
A jaskółki krążą nad moim ogródkiem, w którym zakwitła lilia trąbkowa. Zamieszczam ją dla dzisiejszych Solenizantek. Wszystkim przybywającym tu Aniom życzę piękna, słońca i spokoju serca...
Jaskółki- czarne, zwinne sztyleciki, tnące powietrze z zawrotną szybkością były od zawsze przyjaciółmi wiejskich domostw.
W tym roku też do nas przybyły- parka szukająca miejsca na dom. Odnalazły stare jaskółcze gniazdo, ale go nie zaakceptowały, z trudem i mozołem, zbudowały więc własny dom.
Zaś stare gniazdo wynajęły pleszki, które zdążyły już wychować dzieci i wyfrunąć!
Pierwsze pokolenie młodych jaskółek, niestety, zginęło w pysku jakiegoś drapieżnika, być może kuny, a po potomstwie pozostały tylko skorupki. Rodzice jednak nie dali za wygraną. Podjęli drugą próbę wydania na świat potomstwa. Tym razem z ochroną przybył mój mąż przez wiele dni zamykając drzwi do budynku w porze, gdy rodzice już spali i otwierając je wczesnym rankiem, gdy rodzice potrzebowali wyskoczyć na śniadanko. I w ten oto sposób staliśmy się posiadaczami piątki prześlicznych, jaskółczych maleństw.
Maleństwa są bez przerwy głodne, a otwarte dzioby domagają się jedzenia...
Mama i tata krążą nieustannie i przynoszą małym świeże mięsko...
A tu chwila zadowolenia- brzuszki pełne...no prawie:-)
Ale to tylko chwila, bo za moment, akcja zaczyna się na nowo:-)
Rodzic jest natychmiast...
A to młodzież z pierwszego pokolenia, nieustannie ćwiczy loty. Przez moment około sześćdziesięciu młodzieniaszków przycupnęło na drutach przed naszym domem:-)
Na tle nieba złocącego się lipcową porą, wyglądają niezwykle- ot polskie jaskółki pod polskim niebem...
I do tego jeszcze malwa... czy sobota na wsi jest zwyczajna?
Kiedyś namalowałam jaskółki, bo przecież towarzyszą mi od urodzenia.
A jaskółki krążą nad moim ogródkiem, w którym zakwitła lilia trąbkowa. Zamieszczam ją dla dzisiejszych Solenizantek. Wszystkim przybywającym tu Aniom życzę piękna, słońca i spokoju serca...
czwartek, 24 lipca 2014
Zespół Pałacowo- Parkowy w Brniu zaprasza...
Ma rację, że zaprasza, bowiem pozostałości posiadłości rodu Konopków są piękne.Kiedyś pisałam o tym miejscu w poście http://5porroku.blogspot.com/2013/07/deby-brenskie-rownie-piekne-jak.html
Dziś trochę zdjęć z racji pewnego wydarzenia...
Poniżej odrestaurowany mostek breński, po którym niegdyś pod białymi parasolkami spacerowały spragnione romantycznych przygód, panie...
Figura Matki Bożej z tamtych lat stojąca w alei dokładnie na wprost bramy wjazdowej, która wieńczyła aleję kasztanowców, lip i dębów.
W tym pałacu mieści się dziś placówka kultury-Centrum Polonii w Brniu.
A to rzeczona brama wjazdowa, z figurą w tle...
Fragment starego ogrodzenia i... kierunek na moją szkołę:-)
W oddali romantyczne ruiny...i stajnia cugowa, gdzie dziś turyści mogą wynająć pokoje gościnne.
A to właśnie wspomniana impreza, czyli wystawa poplenerowa z I pleneru malarskiego okolicznych artystów
Piękne prace olejne przedstawiające zakątki Brnia...
Temu wydarzeniu towarzyszyła wystawa prac P. Strońskich z Dąbrowy Tarnowskiej,
p. Stanisław specjalizuje się w rzeźbie i malarstwie, a p.Ewa w malarstwie, patchworku, bizuterii.
Zwiedzający z przyjemnością oglądali przygotowane prace.
Niestety, z powodu wakacyjnego wyjazdu nie mogłam uczestniczyć w plenerze, ale kiedyś namalowałam dla znajomych obraz przedstawiający pierwotny mostek, więc się dzielę z Wami moją malarską wizją.
Wszystkich Gości, jak zawsze bardzo serdecznie witam i dziękuję za dobre słowa...
Dziś trochę zdjęć z racji pewnego wydarzenia...
Poniżej odrestaurowany mostek breński, po którym niegdyś pod białymi parasolkami spacerowały spragnione romantycznych przygód, panie...
Figura Matki Bożej z tamtych lat stojąca w alei dokładnie na wprost bramy wjazdowej, która wieńczyła aleję kasztanowców, lip i dębów.
A to rzeczona brama wjazdowa, z figurą w tle...
Fragment starego ogrodzenia i... kierunek na moją szkołę:-)
W oddali romantyczne ruiny...i stajnia cugowa, gdzie dziś turyści mogą wynająć pokoje gościnne.
A to właśnie wspomniana impreza, czyli wystawa poplenerowa z I pleneru malarskiego okolicznych artystów
Piękne prace olejne przedstawiające zakątki Brnia...
p. Stanisław specjalizuje się w rzeźbie i malarstwie, a p.Ewa w malarstwie, patchworku, bizuterii.
Zwiedzający z przyjemnością oglądali przygotowane prace.
Niestety, z powodu wakacyjnego wyjazdu nie mogłam uczestniczyć w plenerze, ale kiedyś namalowałam dla znajomych obraz przedstawiający pierwotny mostek, więc się dzielę z Wami moją malarską wizją.
Wszystkich Gości, jak zawsze bardzo serdecznie witam i dziękuję za dobre słowa...
poniedziałek, 21 lipca 2014
Lubię podpatrywać życie- jest takie barwne...
Jak tytuł posta głosi, jestem żywo zainteresowana tym, co dzieje się wokół mnie.
I choć mam mnóstwo ciekawych zdjęć praskich zabytków, pałaców i kościołów, to dziś pokażę kilka innych fotek, takich, które obrazują chwile przykuwające moją uwagę.
Na początek postanowiłam potowarzyszyć wartownikowi strzegącemu siedziby prezydenta na Hradczanach, on- na baczność, ja- na spocznij, bo za mną było wiele kilometrów przedeptanych w poprzednie dni, ale o tym będzie mowa innym razem:-)
Służby mundurowe podróżowały sobie po Pradze takim środkiem lokomocji.
Dla miłośników dawnych czasów była oferta praskich dorożek:-)
Te dziewczęta położyły nacisk na naukę, jak widać uwieńczoną sukcesem:-)
Ów uliczny artysta nie boi się ognia nawet w upalny dzień bawiąc się nim jak piłeczką!
Dzieci z zainteresowaniem przyglądają się " cudacznym" postaciom:-)
A " rzygacze" w tym dniu miały odpoczynek, bo podczas deszczowych dni nieźle plują na turystów!!!!
(odprowadzają nadmiar wód opadowych, chroniąc w ten sposób fasadę świątyni).
Miło mi było spotkać moją Patronkę, św. Barbarę w dalekim, pięknym mieście.
A na Moście Karola stoi sobie Św. Jan Nepomucen.
Kamień węgielny tego sławnego, liczącego ponad pól kilometra długości, kamiennego mostu wmurował Karol IV Luksemburski 1357 r. 9 lipca o godzinie 5:31 rano. Powodem wyboru tej daty był układ wszystkich cyfr nieparzystych 1-3-5-7-9-7-5-3-1 (jest ona palindromem - czytana z obydwu stron brzmi tak samo).
Św. Jan Nepomucen ma ważne zadanie. Musi zapewnić szczęście tym, którzy dotkną tego wyjątkowego miejsca na pomniku, albowiem Święty został utopiony w Wełtawie z rozkazu władcy, jako, że nie zdradził tajemnicy spowiedzi. W Polsce ma bardzo dużo figur umieszczanych nad rzekami, ponieważ chroni okolice przed powodzią.
Turyści garną się więc do tej figury, mimo, że innych rzeźb i postaci na Moście Karola jest wiele.
W muzeum miniatur można dzięki dobrym przyrządom optycznym zobaczyć niesamowite rzeczy, np. karawanę wielbłądów przechodzącą przez ucho igielne!!!!
Późnym wieczorem Praga zaprasza na wspaniały koncert: w roli głównej fontanny i balet w połączeniu z muzyką, sztucznymi ogniami i światłem. Efekt olśniewający.
Czyż nie warto podpatrywać barwne życie?????
I choć mam mnóstwo ciekawych zdjęć praskich zabytków, pałaców i kościołów, to dziś pokażę kilka innych fotek, takich, które obrazują chwile przykuwające moją uwagę.
Na początek postanowiłam potowarzyszyć wartownikowi strzegącemu siedziby prezydenta na Hradczanach, on- na baczność, ja- na spocznij, bo za mną było wiele kilometrów przedeptanych w poprzednie dni, ale o tym będzie mowa innym razem:-)
Służby mundurowe podróżowały sobie po Pradze takim środkiem lokomocji.
Dla miłośników dawnych czasów była oferta praskich dorożek:-)
Te dziewczęta położyły nacisk na naukę, jak widać uwieńczoną sukcesem:-)
Ów uliczny artysta nie boi się ognia nawet w upalny dzień bawiąc się nim jak piłeczką!
Dzieci z zainteresowaniem przyglądają się " cudacznym" postaciom:-)
A " rzygacze" w tym dniu miały odpoczynek, bo podczas deszczowych dni nieźle plują na turystów!!!!
(odprowadzają nadmiar wód opadowych, chroniąc w ten sposób fasadę świątyni).
Miło mi było spotkać moją Patronkę, św. Barbarę w dalekim, pięknym mieście.
A na Moście Karola stoi sobie Św. Jan Nepomucen.
Kamień węgielny tego sławnego, liczącego ponad pól kilometra długości, kamiennego mostu wmurował Karol IV Luksemburski 1357 r. 9 lipca o godzinie 5:31 rano. Powodem wyboru tej daty był układ wszystkich cyfr nieparzystych 1-3-5-7-9-7-5-3-1 (jest ona palindromem - czytana z obydwu stron brzmi tak samo).
Św. Jan Nepomucen ma ważne zadanie. Musi zapewnić szczęście tym, którzy dotkną tego wyjątkowego miejsca na pomniku, albowiem Święty został utopiony w Wełtawie z rozkazu władcy, jako, że nie zdradził tajemnicy spowiedzi. W Polsce ma bardzo dużo figur umieszczanych nad rzekami, ponieważ chroni okolice przed powodzią.
Turyści garną się więc do tej figury, mimo, że innych rzeźb i postaci na Moście Karola jest wiele.
Wędrowni artyści zarabiają na życie, robiąc to, co kochają...
Czyż nie warto podpatrywać barwne życie?????