Strony

niedziela, 7 stycznia 2024

Najważniejsze, że zabawa była przednia.

Zima wróciła. Wróciły też wspomnienia zim z czasów mojego dzieciństwa gdy nikogo nie dziwił mróz dwudziestostopniowy ani metrowa warstwa śniegu. 

Drzewa, które pozowały do blogowej zabawy zostały pokryte czapami śniegu i zgoła inaczej wyglądają.
Cieszę się, że moja zabawa wzbudziła duże zainteresowanie i osiągnęła zamierzony cel.
Przyznaję, że gdybym napotkała taką zagadkę na innym blogu, miałabym trudności z podaniem wszystkich odpowiedzi, mimo, że zwracam uwagę na wiele szczegółów bo wiedzę tę wykorzystuję podczas malowania obrazów. Niestety, pamięci fotograficznej nie mam i nie rejestruję na trwałe wielu rzeczy. Jest z tego taka korzyść, że można mnie zapraszać do domów, bo na pewno niewiele zakoduję w temacie umeblowania, rozmieszczenia sprzętów, o markach firm nawet nie wspomnę. 
Ot, bezpiecznym gościem jestem, na pewno takich wiadomości nie przekażę dalej:-)))))
A w temacie obrazów posiłkuję się fotografiami i jakoś sobie radzę:-)))
Muszę Was pochwalić, wszystkich, którzy podjęli trud odpowiedzi, nawet jeśli zdarzyło się kilka pomyłek. Najbliżej prawdy była Rivulet i Marysia.
A oto wyniki i nagroda literacka czyli wspomnienia z dzieciństwa.

1. Moim wychowaniem przez znakomitą większość czasu zajmował się kochany Tato ( Mama pracowała zawodowo, dochodziła do pracy 5 km, po powrocie zajmowała się domem, pracą w polu, więc jej czas na zabawy ze mną był bardzo ograniczony).
Naszym światem była nasza mała wioska, bez elektryczności, bez udogodnień, bez komunikacji autobusowej. Byliśmy wręcz odcięci od świata, więc Tato miał wyzwanie, zagospodarować małej córeczce całe dnie.
Kiedy tylko pogoda pozwalała zabierał mnie do lasu, a las oferował ciągle coś ciekawego.
Jak już wiecie, nasze piaski porastał tylko jeden gatunek drzew iglastych- sosna.
Uwielbiałam spacer po sosnowych młodnikach, były gęsto porośnięte, gałęzie zaczynały się od ziemi, długie, gęste igły przydawały im trochę grozy, bo często potrafiły udawać prawdziwą, ostrą igłę.
Gruba ściółka skrywała liczne maślaki, których nie dotykałam bo były " obślizgłe":-)
Ale zapach pamiętam do dziś, zapach sosen mojego dzieciństwa wdychałam razem z miłością Ojca, która była bez granic.
I właśnie sosna, o lekko różowej korze jest bohaterką mojego pierwszego zdjęcia.
Mam sosny w naszym ogrodo- lesie, żyją własnym życiem, a najpiękniejsze są w promieniach zimowego słońca.
Z sosną nie mieliście problemów.

2. Pod lasem, tuż za naszym polem rósł ogromny dąb. Pod jego konarami rozciągała się łąka, na której dzieci z sąsiedztwa pasały krowy. Nie było to ich ulubione zajęcie, bo krowy trzeba było trzymać na łańcuchu, przemieszczać się razem z nimi i one to dyktowały warunki. W upalne, wilgotne dni, pod wpływem ciągłego kąsania przez " bąki", nabierały sił, wyrywały się dzieciom z ręki i z brzękiem łańcuchów uciekały daleko, za co dzieci obrywały burę od rodziców.
W naszym gospodarstwie Babcia hodowała jedną Krasulę żeby mieć własne produkty mleczne i Babcia sama ją pasała, ja byłam wolna od tego zajęcia, dlatego chętnie uczestniczyłam w pasieniu jako osoba towarzysząca dzieciom z sąsiedztwa.
Ale wróćmy do dębu. Duża gałąź służyła za huśtawkę, więc wyczynialiśmy różne akrobacje, zamieniając się w trzymaniu krów, by każdy mógł poszaleć na dębowej gałęzi. Zdarzało się, że starsi chłopcy wyrzucali dziewczynkom różne części garderoby na wyższe gałęzie, by potem coś sobie podpatrzeć, gdy dziewczynki wspinały się na drzewo.
Nikt z dorosłych nie robił z tego problemu i życie toczyło się dalej.
Dąb też nie stanowił dla Was problemu w rozpoznaniu go.
3. Kolejna fotografia dotyczyła tych nielicznych chwil kiedy stawaliśmy się właścicielami jodły.
W naszych stronach jodły nie rosły wcale. Ale gdy zbliżało się Boże Narodzenie, pan Władysław, rodowity góral ożeniony na naszych równinach, jechał w swoje strony i przywoził kilka jodełek, które odsprzedawał znajomym.
Nie były to dzisiejsze jodły z supermarketów o grubym pniu i sypiących się igłach.
Były to śliczne, kształtne, młode drzewka, świeżutkie, pachnące górami, które bez najmniejszego problemu potrafiły przetrwać czas do 2 lutego, w gorącym powietrzu bijącym od kaflowej kuchni w porze obiadu. W mojej pamięci pozostał obraz p. Władka, ubranego w góralski kożuch i czapkę i wpuszczającego do izby kłęby mrozu zanim choinka została wtaszczona.
O jodłach w moim ogrodzie marzyłam i kiedy nasi chłopcy mieli po kilka latek otrzymaliśmy sadzonki jodełek "samosiejek", które dziś mają po kilkanaście metrów wysokości.
Zagadka była trudna, pień jodły nie jest podobny do pnia innego drzewa i bywa bardzo różny w zależności od miejsca wzrastania. Nikt nie odgadł jodły.
4. Lasy bukowe zawsze mnie zachwycały, zwłaszcza jesienią gdy zdawały się płonąć, ale taki widok był możliwy tylko podczas wycieczek. Przed laty, w rejonie Gór Świętokrzyskich napotkaliśmy przy rowach przydrożnych mnóstwo dziko posianych buków i dwie sadzonki przenieśliśmy w nasz ogród.
Rosną, ale zostały zagłuszone przez brzozy i nigdy nie wybarwiają się tak pięknie jak te na zboczach gór, ponieważ ekspozycja na promienie słońca jest u nas zbyt mała. Ale są cenną pamiątką, a za sprawką jakiegoś ptaszka wyrósł na podwórku młody buczek, który dziś wygląda tak:-)
5. Moje miłości z czasów dzieciństwa obejmowały akacje. Było ich mnóstwo na naszym terenie.
Jako mała dziewczynka czekałam z utęsknieniem na ich kwiaty, które wówczas ogłaszały wakacje ( teraz te drzewa kwitną w maju, świat się zmienia).
Akacje rosły wzdłuż każdej drogi i w zagajniku widocznym z naszego podwórka. Długo trzymały nagie, powykręcane gałęzie i konary z głębokimi jak u staruszki, bruzdami. Gdy wszystkie drzewa zieleniły się od dawna, one wybuchały pewnego dnia śmietankowym kwieciem niczym panny młode, śliczne w swym przepychu. Akacjowa woń, zadziwiająca, wręcz omdlewająca, przenosiła mnie w świat baśni i wróżek.
Kiedy trochę podrosłam, rodzice pokazali mi miejsce porośnięte akacjami, gdzie we wrześniu 1939 roku, niemieckie czołgi taranowały rannych, polskich żołnierzy po przegranej potyczce.
Ilekroć mijałam to miejsce, myślałam o tych cichych bohaterach, których ciała spoczęły na naszym miejscowym cmentarzu. 
Od lat odwiedzam też lasek w Odporyszowie zwany Laskiem Siedmiu Boleści NMP, całkowicie porośnięty akacjami, z pięknymi rzeźbami Jana Wnęka, genialnego, dziewiętnastowiecznego artysty samouka i lotnika.
W fazie pełnego kwitnienia, owo  miejsce nie ma równych sobie...
I obok jedynej starej, oryginalnej chatki w naszej wiosce, nieprzerwanie każdej wiosny kwitną akacje dając swój niepowtarzalny spektakl.
Teraz już znacie historie moich drzewnych fascynacji. Dziękuję Wam za udział w zabawie. 
Na moim blogu było już mnóstwo przyrodniczych zagadek, wszak jestem z przyrodą zżyta od wczesnego dzieciństwa, a nawet wcześniej...
Jeśli macie ochotę na kolejne zabawy, postaram się coś wymyślić:-)
Tymczasem w nagrodę dedykuję Wam zimowy obraz...
Do następnego spotkania...

29 komentarzy:

  1. Piękna opowieść z tego powstała :). Przyglądam się często drzewom, ale też miałabym problem z jodłą (chociaż jedna nawet rośnie w moim ogrodzie). I obrazek przecudny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przy okazji powspominałam moje dzieciństwo, oprócz kur mieliśmy ogród warzywny ale wujek miał gospodarstwo i wszystko mnie tam interesowało.Obraz zimowy bajeczny i tak bajecznie wygląda dzisiaj u mnie no i Mróz o którym zapomniałam, fajna zagadka była ,pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To były czasy, które przetrwały w sercach i fotografiach...

      Usuń
  3. Basieńko, jak piękne są Twoje wspomnienia.
    Zimowy obraz z kościółkiem chwyta za serce. A do mnie właśnie zawitała zima, śnieg padał przez cały dzień.
    Uściski.

    OdpowiedzUsuń
  4. Basiu!
    Przepiękne są Twoje zimowe wspomnienia i cudowny obraz z cerkiewką. U mnie też zawitała zima, śniegu niewiele ale niezwykle mroźnie. Prawdopodobnie taka mroźna zagościła w całej Polsce.
    Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pięknie opowiadasz o drzewach i swoich wspomnieniach z nimi związanych. Dla mnie mieszczucha odgadnięcie zagadek było zbyt trudne. Podoba mi się ta cerkiewka w zimowej scenerii. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jaki piękny obraz, bliski mojemu sercu. U nas kościoły i cerkwie stoją tak blisko siebie, a w moim rodzinnym miasteczku jeszcze synagoga. Uściski Basiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocham wszystkie poekne świątynie bez względu na ich wyznanie, zawsze są miejscem Bożym.

      Usuń
  7. Jak pięknie.
    Ja się nastawiłam na drzewa leśne, stąd akacji-robinii w ogóle nie brałam pod uwagę :D. A bardzo je lubię i też kojarzą mi się z dzieciństwem.
    ładny bardzo obraz i zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zimowy obraz jest piękny. Kocham takie wiejskie kościółki maja zawsze swój klimat. Na drzewach sie nie znam więc i w zagadce nie brałam udziału ale jak mniema nikomu nie udało się odgadnąć wszystkiego. Gratuluje tym którzy byli najbliżej Twojej zagadki.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podziwiam znajomość przyrody u wielu piszących.

      Usuń
  9. Basieńko...Jak ja kocham Twoje opowieści...I to, że przenoszę się dzięki nimi w inne czasy... Jesteś niezwykle interesującą osobą i tak żałuję, że nie mam Cię na co dzień blisko siebie. Opowiedziałabyś mi tyle rzeczy! I moje dzieci słuchałyby z otwartymi ustami, one kochają takie opowieści. Lubią, gdy sama opowiadam im jak wyglądało moje dzieciństwo. A było zupełnie inne niż ich... Basiu, może to szalona myśl, ale może chciałabyś nas kiedyś odwiedzić? Przyjechać do nas? Chyba mamy jakąś godzinkę drogi do siebie, o ile pamiętam. Jak byłam w Zalipiu, to mówiłaś, że to blisko Ciebie. Napisz mi smska albo zadzwoń, umówimy się co do terminu, nie puszczę wtedy Dzieci do placówek. No chyba, że to weekend by był:) Pozdrawiam i przepraszam, że tak rzadko tu bywam ostatnio! Sama zaniedbałam mojego bloga. A dziś kiedy chciałam coś napisać, to wyskakuje mi błąd i nie mogłam utworzyć posta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Klaudusiu za zaproszenie. Z wielką radością poznam Twoje cudowne dzieciaki. Myślę, że wiosną się zorganizujemy i usiądziemy w ogrodzie. Oczywiście po wcześniejszym umówieniu, bo wiesz, że na emeryturze nie ma czasu 😂

      Usuń
  10. Jak fajnie wymyśliłaś Basiu te zagadki związane z drzewami. Ja bardzo lubię zapach jaki roznosi się w letnie dni w miejscu gdzie rosną sosny. Bardzo żałuję, że u nas w górach rzadko można spotkać rosnące sosny, dominującym iglakiem jest świerk. A zapach akacji jest powalający, oczekuję kwitnienia tych drzew. A kolory buków w lasach w moich okolicach jest niezapomniany, jak również zimową porą super wyglądają pnie obleczone w szare "sukienki". Pozdrowienie noworoczne ślę. Pięknych dni i zdrowia życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wasze strony Olu to bajka, ciagle za nimi tęsknie bo tam każda pora roku jest cudowna. Dziękuję, że ją pokazujesz w Twoich niezwykłych fotografiach.

      Usuń
  11. Zagadka była trudna Basiu / przynajmniej dla mnie :)/ tym bardziej gratuluję tym co odgadli :) Lubię do Ciebie zagladać i zawsze trochę sie zatrzymac i rozmarzyć :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Twoje wspomnienia zawsze powodują, że wracam z tęsknotą do mojej, małej wioseczki. Mieszkaliśmy niemalże w lesie. Jakże podobne było moje życie. Biedniutkie, ale tyle miłości i radości. Codziennie bywałam w lesie i tam się bawiłam z rówieśnikami. Co to były za czasy. Od czasu do czasu tam jeździmy i spacerujemy po naszym ukochanym lesie, ale nigdy nie przyglądałam się korze drzew. Zainspirowałaś mnie i teraz baczniej będę przyglądać się korze. Dziękuję za świetną zabawę i serdecznie pozdrawiam:):):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybyśmy się mogły spotkać, opowieściom nie byłoby końca.

      Usuń
    2. To prawda Basiu. Tak bardzo bym chciała:):):)

      Usuń
  13. Twe wspomnienia z dziecinstwa zawsze mnie urzekają...Ja, mimo iż pochodze z dużego miasta, to miałam bardzo piekne, bliskie natury dzieciństwo. I pamiętam wspaniałe, mroźne i śnieżne zimy. Zabawy na śniegu, policzki czerwone jak buraki, gile z nosa, przemarzniete stopy i ...szczęście w sercu.

    OdpowiedzUsuń