Strony

niedziela, 19 listopada 2023

W kontekście świątecznych prezentów.

W domu, w którym się wychowałam, nie było zakupowych szaleństw świątecznych.
Skromne lata sześćdziesiąte ubiegłego wieku, wioska bez elektryczności, wyboiste drogi zasypane ogromnymi zaspami śniegu i ciągła walka o przetrwanie, nie dawały szans na robienie zakupowych niespodzianek i prezentów pod choinkę.
Prezenty były inne, radość z bycia razem, wzajemna serdeczność, zrozumienie warunków, w jakich przyszło żyć, zwyczajna miłość, nie tylko od święta.
Czasy się zmieniły, a skoro prezenty pod choinkę stały się modne, zachęcam do uczestnictwa w bardzo pożytecznej akcji, która od 14 lat sprawia radość Mieszkańcom D P S w Niegowie.
Starszaki, podzielone na 7 Rodzinek są scharakteryzowane wg ich zainteresowań i tamże są wskazówki, co może ucieszyć wybrane przez nas i zdeklarowane tam w komentarzu, Osoby.
Nie potrzeba wielkich pieniędzy, wystarczy wielkie serce, by dać komuś ogrom świątecznej radości.
Pamiętajcie proszę, dobro zawsze wraca, a nasze życie mierzy się miarą czynienia dobra dopóki mamy na to czas i możliwości.
Ufam, ze wiele zaglądających do mnie Osób podejmie taką akcję...

https://jestrobotka.blogspot.com/2023/11/robotka-2023.html
Dzisiejsza niedziela przyniosła opady śniegu, zrobiło się zimno i mokro, a w kontekście mojego promowania " Robótki" i planowania związanych z tym zakupów, wróciły wspomnienia małych wiejskich sklepików, które zostały bezwzględnie wyparte przez cywilizację.
W moim środowisku można jeszcze spotkać takie ostatnie " bastiony" dawnego handlu, gdy pod jednym dachem można było kupić
"mydło i powidło", albo raczej marmoladę ze "złotej" puszki.
Całe zawodowe życie mojej Mamy upłynęło w trzech wiejskich sklepach, z których dwa,  zapamiętałam doskonale.
Gdybym dziś mogła wrócić z aparatem fotograficznym do owego sklepu w domu " Wichty", powstałyby cenne zdjęcia.
Niestety, choć mam sprawny aparat w telefonie, nie ma już chaty Wichty, nie ma sklepu w mojej wiosce, nie ma kobiet, które przy okazji zakupów wymieniały aktualne wieści środowiskowe. Zostały tylko ciepłe wspomnienia z minionych lat i zdarzeń.
Drewniane półki zastawione były prostą, zdrową, naturalną żywnością, papierowe wytłaczanki piętrzyły stosy jajek od żyjących
w naturze kur, szeroka drewniana lada była wsparciem dla obolałych kręgosłupów spracowanych, wiejskich kobiet, a szklane butelki po wszystkich napojach skrzętnie odnoszone na wymianę, bo przecież płaciło się " kaucję". Najbiedniejszym zdarzało się " borgować", czyli robić zakupy bez zapłaty, " na zeszyt", do czasu sprzedania świniaka lub innych płodów rolnych.
Z biegiem lat, moja Mama zmieniła miejsce pracy na Wiejski Dom Towarowy. I ten sklep pamiętam dokładnie, a z tych czasów zachowało się kilka zdjęć. Jak tylko była taka możliwość, czyli latem, spędzałam wolny czas w cieniu " handlowego centrum" Olesna. 
To był ciekawy świat. W sklepie " u Mamy" działającym pod patronatem Gminnej Spółdzielni Samopomoc Chłopska, było wszystko, co potrzebne było do ubrania w każdej grupie wiekowej.
Można było kupić płaszcz i agrafkę, gumofilce i wytworne sandałki, parasolkę i naparstek, tetrowe pieluszki i flanelkę na koszulę nocną, " dymkowe" pościele i tureckie dywany, jedwabne halki i białą gumę na metry, nylonowe rajstopy i ciepłe reformy i tysiąc innych rzeczy, które Mama ( ubrana w służbowy fartuch) z ogromną cierpliwością rozkładała na ladzie, by klient mógł je dokładnie obejrzeć.
W sąsiedztwie WDT znajdował się sklep " żelazny", którym rządził pan Kazimierz. Lubiłam tam biegać i przyglądać się jak rolnicy kupowali potrzebne w gospodarstwie łańcuchy, gwoździe, śrubki, łopaty, widły i inne różności.
P. Kazimierz był zawsze uśmiechnięty ( podobnie jak moja Mama) i też miał córkę Basię.
W tylnej części budynku mieścił się sklep spożywczy, z którym graniczyła gospoda.
W gospodzie, P. Krysia co rusz nalewała mężczyznom najprawdziwsze piwo z "pipy", gdyż musieli ugasić pragnienie po pysznych żeberkach z zasmażaną młodą kapustą, którą serwowały doskonałe dwie  kucharki ( oczywiście, moje znajome:-).
P. Marysia ze sklepu spożywczego, " po godzinach" była moja osobistą krawcową, doskonałą ( uszyła nawet moją suknię ślubną)
Ten handlowy budynek był dla mnie najważniejszy w centrum Olesna, gdyż urzędy i ośrodek zdrowia mnie nie fascynowały w takim stopniu jak sklepy.
Całości fascynacji dopełniał kiosk " Ruchu" z przesympatyczną p. Marysią, która pozwalała mi w kąciku czytać wszystkie gazety,
a potem urodziwszy córeczkę nadała jej imię Basia.
Minęły lata, wszystko się zmieniło, obie P. Marysie i trzecia Marysia ( moja Mama), P. Kazimierz, P. Krysia, P. Emilia, dawno odeszli do wieczności, nowe sklepy wyparły te dawne ( ostał się tylko jeden mały sklepik, ale znacznie młodszy niż te wspomniane przeze mnie), coraz mniej ludzi pamięta tamten klimat. Miejscowość wypiękniała, żyje się lepiej, ale ludzie są już inni...tak być musi, tak było od zawsze, zmiany są nieuchronne.
No cóż, powspominałam, a teraz wracam do punktu wyjścia i do Robótki Was zapraszam serdecznie zatrzymując ostatnie jesienne kadry. Te żywe...
i te namalowane...
OSTATNIE KWIATY
Ktoś im powiedział
że można tańczyć w deszczu
uwierzyły w obietnicę krótkiego dnia
cieszą oczy nawet jednym promykiem słońca
wdzięczne wdzięcznością bez granic...

niedziela, 5 listopada 2023

Listopadowe rozmyślania nad życiem i śmiercią...

Skoro przyszedłeś na świat i dostałeś do przeżycia swoje własne życie, musisz się liczyć z koniecznością śmierci.
Nie pomoże żadna ucieczka, zagłuszanie tej myśli kolorowymi błyskotkami, ona i tak przyjdzie,
jak w wierszu J. I. Kraszewskiego " Dziad i baba", którego nasi dziadkowie obowiązkowo uczyli się w szkole.
Dzięki nieznajomości godziny jej przyjścia, żyjemy spokojniej i każdy z nas ma nadzieję, że do owego momentu przejścia w inny świat pozostało nam wiele czasu i że jeszcze wiele zdołamy uczynić.

Moje rozważania w oktawie dnia Wszystkich Świętych wcale nie są próbą zastraszania kogokolwiek, nie są usilnym nawracaniem tych, co myślą inaczej, nie są wyrazem rozgoryczenia i zawodu.
Moje myśli są wyrazem mojej wiary w świętych obcowanie, wiary wobec faktu, że dzień śmierci każdego z nas jest początkiem życia wiecznego, na które pracujemy realizując zadane nam tu, na ziemi, życie.
Dlatego jestem wdzięczna za tę wiarę przekazaną mi przez różnych ludzi, których teraz odwiedzam na różnych cmentarzach i otaczam modlitwą wedle Bożych praw i prawd.
Najbliższym mojemu sercu, jest cmentarz parafialny w Oleśnie, bo jest miejscem wiecznego spoczynku lokalnej ludności, z którą przeżywałam moje radości i smutki mojego, zadanego mi życia.
Z każdym rokiem przybywa ich za cmentarną bramą, o wielu mogę coś opowiedzieć, więc gdy tam wędruję, przypominają mi się różne historie. Na tym polega więź ze wspólnotą lokalną, bo przecież żyjemy wśród pewnej grupy ludzi i choć niektórych wolelibyśmy nie spotykać zbyt często, to i takich spotkań nie unikniemy, bo i one są nam po coś zadane.
Od wielu lat, wieczorną porą, w ciemnościach rozświetlanych tysiącami lampek nagrobnych, gromadzą się na naszym cmentarzu wszyscy, którzy ufając nieskończonemu Miłosierdziu Bożemu, pragną modlić się Koronką do Bożego Miłosierdzia za swoich Bliskich Zmarłych.
To niezwykłe spotkanie przyciąga wielu ludzi, również tych, spoza parafii.
Dzięki temu, że każdego roku spotykam na wieczornym nabożeństwie Kamila, dziś mogę wykorzystać jego zdjęcia poczynione amatorsko po zakończeniu modlitwy ( profesjonalne wykonane przez Konrada można odszukać na jego stronie fotograficznej http://konradwojcik.pl/).
A to listopadowe otoczenie naszego kościoła pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej.
Wspominając Tych, którzy poprzedzili mnie w drodze do wieczności, poczyniłam obraz Anioła Pocieszenia, który przekazuję na licytację charytatywną oraz wiersz, a do opowiastek o Ludziach minionych czasów jeszcze będę powracać- zapraszam.





ANIOŁ POCIESZENIA

Listopadowy Anioł
podnosi z ziemi zeschnięte liście
wysyła niewysłane listy
zanosi niewypowiedziane słowa
rozdaje uśmiechy których nie było
porządkuje nasze powikłane dzieje
nie licząc czasu przystaje
i opatruje wciąż piekące rany
w ciągłych kursach między niebem a ziemią
naprawia ludzkie błędy
i zostawia serduszko
prosty drogowskaz na bezdroża...