Czasami zastanawiam się dlaczego niektóre zdarzenia tak bardzo zapadają w pamięć, że sięgają lat najmłodszych, mimo że nie wyróżniały się niczym szczególnym.
Obraz jest bardzo wiosenny, więc go prezentuję i przechodzę do rzeczy, wszak trwa moja ulubiona, piata pora roku, czyli przedwiośnie. Wokół domu przedwiośnie wybuchło w wielu odsłonach.
Są cyganki, stokrotki i fiołki, rozkwita magnolia, wdzięczy się pieris japoński, bratki, tylko Brata już nie ma i jego brak odczuwam teraz ogromnie...trzeba się uczyć życia bez kolejnej osoby, która była od zawsze...
Opowieść pierwsza:
Marcowe słoneczko rozgrzewa obudzone ze snu podwórko. Mam kilka latek, może tyle co Kubuś albo Tomuś, zimową porą dużo chorowałam, teraz mój młody jeszcze Tato wychodzi ze mną na spacer. Jest ciepło, ale idziemy w zacisze, miejsce osłonięte od wiatru to ściana starej stodoły pokrytej strzechą.
Tato pokazuje mi stojącą tam sieczkarnię, nie zbliżam się do niej, jest zbyt groźna ze swoimi ostrymi częściami.
Siadamy w pełnym słońcu, nie nudzę się bo jest mój kochany Tato, rozmawiamy ze sobą, to wystarczy...
Opowieść druga:
Tato wysiewa nasiona pomidorów, będzie teraz przykrywał (wykonanymi przez siebie szklanymi powierzchniami), bądź odkrywał w zależności od pogody, swoje siewki.
Kiedy podrosną, przepikuje je, potem wysadzi w pole, jak pomidory obrodzą, będzie trochę grosza na podstawowe potrzeby.
Mama pracuje w sklepie, więc gospodarskie prace są domeną Taty.
Ja zdążyłam nazbierać cyganek, umiem już czytać, mam już tyle lat co Natalka albo Konradek, więc usiądę do słoneczka i będę czytać kolejną książkę.
Jestem szczęśliwa w swoim małym, zwyczajnym świecie...
Obrazek trzeci:
Mam już 10 lat, jest Wielka Sobota. Skończyłam chorować, była angina, odra i ospa. Mam jeszcze trochę strupków na buzi, szpecą mój wygląd i starają się popsuć samopoczucie, ale biorę koszyk ze święconką. Zaraz przyjedzie ksiądz i przed domem sołtysa poświęci pokarmy.
Idę, mimo trochę szpetnego wyglądu, bo jakże to nie iść z koszyczkiem.
Na dużym, drewnianym ganku stoi ksiądz w komży, z modlitewnikiem i kropidłem, a przed nim mnóstwo mieszkańców naszej wioski, w różnym wieku.
Większość z nich już nie żyje, a ja jestem o ponad pół wieku starsza niż wówczas.
Trzy różne wspomnienia, ani wstrząsające wydarzenia, ani nadzwyczajne zdarzenia, a jednak utkwiły w pamięci mimo swojej zwyczajności...
A jakie wspomnienie nasuwa się Wam w pierwszej kolejności, napiszcie proszę.
Przeniosłam się w przeszłość jak Alicja z baśniowej powieści, którą prezentuję poniżej.
Piękna, ciepła, dobra na czas kiedy potrzebujemy odetchnąć od trudnych spraw.
A do niej kawa/herbata i całkiem spory kawałek ciasta wg mojego własnego pomysłu, czyli: kruche, ser smażony, kruche, ser z kakao, kajmak, kruche, jabłka z galaretką, herbatniki, polewa.
Proste i pyszne, polecam. I serdecznie pozdrawiam wszystkich Gości.