Styczniowy poranek budzi świat do życia. Świeży, ciężki śnieg grubymi płatkami osiada nawet na cienkich gałązkach.
Jest jak w baśni...
Wyczuła to chyba młoda wiewióreczka i korzystając ze snu rodziców uciekła z przytulnego domostwa, które od lat urządzają sobie wiewiórki na strychu naszego starego domu.
Dostrzegłam ją przez okno mojego pokoju, w którym mam komputer. Zaczynałam właśnie pisanie nowego posta, ale zachwycona niezwykłą zabawą Basi ( na pewno tak ma na imię) zmieniłam opowieść.
Widok był niesamowity. Mała, ruda wiewióreczka, z ogonem lżejszym od kilku śniegowych gwiazdek, wyrwana spod kurateli rodziców, urządziła sobie śniegowy taniec. Z nadzwyczajną lekkością pokonywała niezliczone ilości " gałęzianych" tras i stoków, baraszkowała w śniegu robiąc fikołki, zawijasy i inne akrobatyczne figury, których nie jestem w stanie opisać. Spadający śnieg czynił ją na moment białą, ale jej żywiołowość natychmiast pozbywała się białej pierzynki. Szalona zabawa, którą oglądałam jak urzeczona, była typowa dla zabaw wszystkich dzieci, dla których wolność, igraszki na śniegu, są źródłem niezmąconego szczęścia.
Po kilku minutach tego zimowego szaleństwa, Basia uznała, że rodzice mogą zauważyć jej nieobecność w domu i zniknęła równie szybko, jak się pojawiła. Szkoda, że telefon komórkowy na tej odległości odmawia filmowej współpracy, dlatego musicie się zadowolić moją opowieścią.
I zaczyna opowieść, od której tak naprawdę, miała zacząć...
60 lat temu moja Mama zapewne już się przygotowywała do porodu, wszak pozostał jej tylko miesiąc. Mała wioska bez elektryczności, podstawowych wygód, odcięta śniegami od świata, mogła wówczas budzić lęk i obawy. Drewniany domek, z jedną izbą do dyspozycji młodej rodziny, z oknami ciągle malowanymi przez mróz, bez łazienki, nie napawał optymizmem. O pampersach nikt nie słyszał, a tetrowe pieluszki gdzieś trzeba było wysuszyć. Większość współczesnych mam nie poradziłaby sobie w takich warunkach, ale tamte kobiety były silne, bo nie miały innego wyjścia, jak być silnymi.
Karetka pogotowia nie docierała zimą do wioski z powodu ogromnych zasp i niewyobrażalnie wyboistych dróg. W takiej sytuacji jedynym ratunkiem były sanie i życzliwość sąsiada, który takowy zaprzęg posiadał. A że Pan Czesiu był życzliwy, a jego klacz Baśka nawykła do trudnych warunków, Mama mogła liczyć na taką pomoc i tak się zresztą stało nim ostatni miesiąc oczekiwania na Dziecię dobiegł końca.
Podwórko naszego domostwa wyglądało wówczas zupełnie inaczej.
W miejscu naszego sado- ogrodu, który tak często gości na tym blogu, rosły truskawki poddziobywane przez wiejskie kury.
Ilekroć prawdziwa zima zagląda do okien, wyobrażam sobie tamten czas i i tamto oczekiwanie.
Potem wędruję myślami w kolejny etap naszej historii, bo podobnie jak Mama i ja rodziłam obu Synów w lutym, a w mojej wiosce wówczas wielu zmian nie było w stosunku do owej pamiętnej zimy przełomu 1960 i 1961 roku.
Zatem jest co wspominać...moje dzieci dawno już weszły w dorosły świat, a o sobie nawet nie wspomnę:-)
Tylko wioskowy Chrystus pamięta dzień wyjazdu mojej Mamy do pobliskiego szpitala ponieważ jest pięć lat starszy ode mnie.
Skoro w moich opowieściach jest tak dużo zimy, postanowiłam, że na 60- urodziny autorki bloga (obchodzącego w tym samym dniu swoje ósme urodziny), podaruję chętnej Osobie zimowy pejzaż. Proszę tylko o wyrażenie chęci pozyskania takiego obrazu w komentarzu pod tym postem.
Macie czas do 14 lutego, bo 15, tuż po losowaniu, opublikuję wyniki. I tu nasuwa się taka prośba: jeśli komuś obdarowanemu nie spodoba się mój obraz lub znudzi po jakimś czasie, można go podarować innej osobie, takiej którą ucieszy. Nawet można mi to powiedzieć i nie sprawi mi to przykrości, wręcz przeciwnie, ucieszy, że ktoś, gdzieś, zawiesi mój obraz. Tak się przyjęło, że prezentów nie można przekazać innej osobie, lepiej wrzucić do piwnicy, czy schować za szafę. A tymczasem prezent nietrafiony dla kogoś, może stać się miłą niespodzianką dla innej osoby. Z darami ode mnie tak możecie postępować bez cienia wątpliwości.
Wracając do obrazu, przedstawia on zimowy pejzaż malowany farbami akrylowymi na płótnie o wymiarach 40 na 50 cm, z zawieszką i pomalowanymi bokami. Kto lubi ramy, może go oprawić np. w szerokie, stare srebro.
Duże mrozy, prognozowane na najbliższe dni nie są mi straszne, ponieważ mój najstarszy Wnuk wykonał dla mnie w przedszkolu piękny, zimowy komplet, a ja takie dary wyjątkowo cenię.
Przy tym potężnym, uśmiechniętym " panu", nawet sześćdziesięciolatka wygląda radośnie.
W oczekiwaniu na Wasze komentarze żegnam się do następnego napisania.
Ooooooo jaki bałwan!!! Jutro koniecznie muszę pokazać to zdjęcie dzieciakom! :)
OdpowiedzUsuńJa mam termin na marzec, ale też już czekam... I ten śnieg (u nas właśnie sypie cały czas) mnie jakoś melancholijnie nastraja...
Będzie dobrze. Kolejny cud na przedwiośniu.
UsuńKochana Basiu. Moc serdeczności z okazji Twoich urodzin. Życzę Co opieki Bożej na każdy nowy dzień. Mocno przytulam chociaż wirtualnie.
OdpowiedzUsuńZimy są piękne, chociaż czasami trudne wyzwania nam stawia i stawiała. Ja po urodzeniu syna, przyjechałam na wieś do rodziców. I taką zimę pamiętam - niemowlak chory, lekarz w oddalonym o 6 km mieście. Samochodu brak ale właśnie życzliwość dalekiego sąsiada była opatrznościowa. Pozdrawiam serdecznie.
Zabawna opowieść o Basi, piękne zdjęcia zimowe. Bardzo podoba mi się obraz ale jeżeli pozwolisz, to będzie moją inspiracją. Może uda mi się namalować "coś" zimowego.
UsuńPrace wnuka są cudowne i grzeją Babci serduszko.
Będzie mi bardzo miło Ewuniu jeśli będę inspiracją i chętnie zobaczę Twój obraz.
UsuńBasiu! Nasunęło mi się kilka refleksji po przeczytaniu tego posta. Może mój komentarz będzie zbyt osobisty, ale mam nadzieję , że nikogo nie urazi. Często mam tak, że różne drobne zdarzenia a nawet pejzaże przywołują dziwne myśli o kobietach, które żyły dawniej. Nasza "kobieca przypadłość" powoduje, że u mnie bez tabletek się nie obędzie i.....moje myśli zawsze wędrują do tych z dawniejszych czasów, jak sobie radziły? Jak mało kto się nimi przejmował? jakie musiały być silne i zaradne!Latem, kiedy widzę zboże przypomina mi się opowieść babci mojego męża, która opowiadała, jak jej mama czy babcia(nie mogę sobie przypomnieć) rodziła w polu, sama....1 wrzesnia? POczatek wojny i znów myśli, jak te kobiety "umierały" ze strachu, kiedy z domu wychodzili męzowie, synowie......Tak, kobiety były i są silne, zaradne, wrażliwe....Podczas Twojej opowieści wyobraziłam sobie Twoją mamę....i pomyślałam też, że gdybym była na jej miejscu, po pierwszym porodzie już by mnie nie było....Dlatego męczy mnie marudzenie, jak to jest ciężko...bo jesteśmy przyzwyczajeni do wygód, o których kobiety dawniej nawet nie mogły marzyć.....
OdpowiedzUsuńCo do zimy- wyglądam co chwila przez okno!!! Jak jest pięknie! Obraz jest po prostu cudny- powiesiłabym go w moim "salonie" ;-D Bardzo podoba mi się Twoje podejście- nie zapomnę, jak kiedyś któraś blogowa koleąanka pytała, czy będziemy urażone, jak ona wykorzysta nasze kartki, aby dać im drugie życie. Moim zdaniem to wspaniały pomysł! Zamiast wyrzucić do kosza po jakimś czasie np. moja "kolorowanka" pójdzie w świat na innej pracy! Ale....gdybym stała się posiadaczką tego obrazu, to niestety, nie oddałabym ;-D POzdrawiam cieplutko!
Aaaa...zapomniałam spytać o bałwana- kto i jak wtoczył na górę tę głowę? :-D
UsuńBałwana w całości zbudował tato Konradka i Kubusia czyli mój syn Konrad. Masz rację co do siły i wytrwałości tamtych kobiet. A do losowania już Cię zapisuję z wielką przyjemnością. Dziękuję za wspaniały komentarz.
Usuńcudownie, śnieznie. Długo czekałam na taką zimę. Dzisiaj moje 2letnie dziecko pierwszy raz zobaczy śnieg i pośmigamy na sankach.
OdpowiedzUsuńPS. imponujący bałwan!
Zróbcie zdjęcia bo nie wiadomo kiedy następny śnieg się zdarzy😂
UsuńPiękne zimowe zdjęcia ! Basiu, jestem szczęśliwą posiadaczką Twojego obrazu, Anioł na 100-letniej desce czuwa nad moją rodziną. Nigdy nie oddałabym tak cennego prezentu !
OdpowiedzUsuńZ okazji zbliżających się Urodzin życzę dużo zdrowia i moc serdeczności !
Pozdrawiam :)
Bardzo się cieszę że mój anioł jest Ci tak bliski❤️
UsuńBasiu, czy Ty wiesz, że mi się śniłaś dzisiaj? Jechałam do rodziny w okolicy (której nota bene już tam nie mam) i mówię do męża: O! Tu mieszka Basia, może wstąpimy? I tu clou najlepsze! On WIEDZIAŁ GDZIE jechać! Podjeżdżamy, a tam na podwórku Ty :) No i się obudziłam. Leżę i tak myślę i myślę... skoro ja nie wiem gdzie Basia mieszka, to skąd on wiedział jak nawet o Basi nie wie ;) Takie to rzeczy się dzieją o poranku ;) Pozdrawiam zimowo!
OdpowiedzUsuńŚwietny sen. A wyglądałam jak ja? Czy inaczej?
UsuńDobrze, że uwiecznilas taka piękną zimę, bo nie wiadomo, jak długo potrwa. Wiewiórka nacieszyła się nią prawie jak dziecko.
OdpowiedzUsuńGdy czytałam ten post też myślałam o swojej Mamie i Babci, które mieszkały ma wsi i były zdane na siebie. Te siłę i wytrwałość mamy właśnie po nich i oby tych cech nie zabrakło naszym nastepczyniom.
Łączę moc pozdrowień.:))
Dziękuję
OdpowiedzUsuńTakiej zimy dawno nie widzieliśmy wiec koniecznie trzeba ją uwiecznić. Jest tak pięknie biało i czysto wokół. Twój post przywołał i u mnie wspomnienia z dzieciństwa, siły kobiet z tego okresu. Moja mama do nich należała. Z ubolewaniem patrzę na nieporadność dzisiejszych młodych kobiet.Przyzwyczajonych do wygód i utyskiwania. My jednak jesteśmy z innej "epoki". Takie doświadczenia nas zahartowały na trudy jakie dzisiaj przychodzi nam się zmierzyć. Niczego nie żałuję. Umiemy sobie radzić w każdej sytuacji. Basiu Twoje zdjęcia ogrodu w białej szacie są piękne. Tak jak kolejny obraz. Twoje Anioły u mnie sprawują się ,cieszą i chronią mnie. Dziękuję. Myślę, że obraz , który do kogoś trafi będzie cieszył ogromnie. Pozdrawiam serdecznie sześćdziesięciolatkę, która wygląda znacznie młodziej.
OdpowiedzUsuńMasz rację, narzekanie to cecha wielu współczesnych.
UsuńMój ojciec musiał zawrócić furmankę do domu, bo już śpieszyłam się bardzo na świat:-) kiedy opowiadam synowej, jak wychowywałam swoje dzieci, bez wody na podwórku, bo trzeba ją było nosić do pralki Frani od sąsiadów, sławojka na podwórku, pranie pieluch na okrągło z dwójki maluchów, bo urodzili się rok po roku, to mówi, że nie dałaby rady:-) a ja tak miło wspominam ten czas, dzieci bawiące się na podwórku, może dlatego, że człowiek był młody i nic nie było straszne; zima i u nas, dosypało śniegu, jutro przyjeżdżają wnuki do chatki, wysankują się po wsze czasy:-) pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńJuż widzę to radosne szaleństwo:-)
UsuńAch, jaki cudny bałwan. U nas niestety do tej pory wszelkie tegoroczne próby robienia bałwanów kończyły się kulami upstrzonymi drobinami traw. Ale troch pada i może wreszcie jakiś taki prawdziwy-tylko-biały bałwan się pokaże.
OdpowiedzUsuńPiękna jest Twoja zima i piękne wspomnienia.
Mnie zawsze zachwyca jak bardzo ładnie potrafisz pisać o ważnych sprawach.
Ja też się urodziłam zimą (ale taka z końca roku) i teraz zastanawiam się, czy leżał wtedy śnieg....
Mam już Twój jeden obraz z widokiem gór (i Anioła!) i trochę nie śmiem pisać, że ten zimowy ogromnie mi się podoba i mogłabym go przygarnąć.... no ale taka jest prawda. Myślę, że wiele osób jeszcze chciałoby go mieć....
Pranie i gotowanie tetrowych pieluch mojego młodszego brata, już z pralką Franią, pamiętam. Wcześniejszego etapu jak nie było pralki już siła rzeczy nie. Choć wiem, że moi Rodzice nowatorsko jako pieluszki wykorzystywali też metrowe gazy - one zdecydowanie szybciej schły. Ale pamiętam jak moja Mama pastowała i froterowała podłogi w mieszkaniu (porządny parkiet z początku lat 60.). Ileż to było pracy! (z czasem pojawiła się elektryczna froterka, ale przed nią...).
UsuńW naszej studni ciągle brakowało wody, o wodociągu nikt nie marzył, więc bywało, że prałam pieluszki w rękach żeby zaoszczędzić wodę!
UsuńJa też mam Basiu lutowe dziecko. A Twój wpis to prawdziwa opowieść o kobietach pokolenia naszych mam i babć. Taki obraz mam przed oczami po Twoim wpisie (efekt skojarzeń). Zima 1941 roku luty - miejscowość Milwa Berezyna, tereny dzisiejszej Białorusi. Około godz. 1 w nocy wpadają sołdaccy żołnierze do domu gdzie śpią rodzice i 6 ich dzieci, najmłodsze ma 9 miesięcy, a najstarsze 16 lat i dają pół godziny na spakowanie się i zabranie tego co można wziąć w ręce i opuszczenie domu. Pakują to wszystko na wóz, który już czeka na podwórzu i zaczynają swoją podróż. Na Sybir. Ci rodzice to moi dziadkowie, a jednym z tej szóstki dzieci był mój Tato, miał wtedy 10 lat.
OdpowiedzUsuńA na obraz patrzę i patrzę i tak, chciałabym móc patrzeć na niego w moim domu :) Pozdrawiam serdecznie :)
Czy myślałaś o tym, żeby spisać te syberyjskie przeżycia dziadków.
UsuńTo ja już tylko podzielę się z Tobą piosenką o wiewiórce.
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=uyx6_vZLBaQ
Szczęścia na dalsze lata:)
Dziękuję
UsuńPrzepiękna bajka o "Basi" i zima na Twoich zdjęciach.
OdpowiedzUsuńZastanawiam dlaczego tak czule mówi się o niektórych zwierzętach - "Basia". Ty o wiewiórce a ja o dziewięcioletniej sarnie.
Cieplutko pozdrawiam:)
I jeszcze klacz p. Czesia:-)
UsuńJak zwykle zaczytałam się w Twojej pięknej opowieści Basiu. Jak zwykle przywołała moje wspomnienia:)
OdpowiedzUsuńZimowy pejzaż jest piękny. Pewnie, że bym chciała mieć go u siebie:)))
Niech ta 60tka przyniesie tylko dobre rzeczy - takie, o których będziesz Basiu nam tu pisała i pisała:))) Uściski
No to Cię wpisuję.
UsuńPiękne kadry Basiu i wspaniały post. Życzę wszelkiego dobra i Bożego błogosławieństwa na kolejne lata.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję
UsuńDo tych podwójnych urodzin zostało jeszcze trochę czasu ale już dziś Basiu życzę Ci wszystkiego co najpiękniejsze. Bądź szczęśliwa a Twój blog niech nadal rozkwita bo ogromnie lubię czytać Twoje opowieści:) Obraz jest piękny więc chętnie spróbuję szczęścia.
OdpowiedzUsuńZima i u nas jest zjawiskowa, wielka frajda dla dzieci i dla nas również. Jegomość bałwan na prawdę robi wrażenie:) Buźka!
Zima jest taka jaka być powinna- prawdziwa:-)
UsuńBasieńko kochana, życzę Ci, by w Twoim życiu były tylko dobre chwile i dobrzy ludzie. I bloguj nam jak najdłużej.
OdpowiedzUsuńAle fajny bałwan. A komplet zimowy Konradka na szóstkę z plusem.
Kochana, podziwiam Twoje obrazy i ten też jest przepiękny. Ale dam tym razem szansę innym z tej przyczyny, że za zimą nie przepadam. Za to Twój obraz z letnim łanem zboża i kapliczką wisi w takim miejscu, że zaraz po przebudzeniu mój wzrok pada na niego i od razu dzień zaczyna się miło.
Uściski.
Wiem, że nie lubisz zimy Małgosiu.
UsuńPiękna zima na Twoich zdjęciach, a bałwan jest jej dopełnieniem. Ten komplet zimowy zrobiony przez wnuka jest cudowny i znak naszych czasów - maseczka. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńDawno nie mieliśmy takiego bałwana.
UsuńPrzede wszystkim Basiu w ogóle nie wyglądasz na 60 lat, ale skoro tak mówisz to wszystkiego najlepszego na te zbliżające się urodziny, przede wszystkim zdrowia i radości!
OdpowiedzUsuńKiedyś to były zimy! Do moich czternastych urodzin mieszkaliśmy w wiosce odciętej od świata, takie polskie Bullerbyn;) Ten czas wspominam najczulej, ale wiadomo że ludziom było ciężko. Mój brat rodził się 5 lutego i do tej pory śmiejemy się że znaleźli go w pewnej wiosce pod płotem, ponieważ mama urodziła go przebywszy tylko ok 1/3 drogi do szpitala, do którego wieźli ją saniami. Były to ciężkie czasy, ale wydaje mi się że wtedy jakoś bardziej ludzie byli ludźmi.
Kocham zimę od zawsze (może z małym wyjątkiem, gdy musiałam jeździć autkiem do pracy), dlatego bardzo bym się cieszyła, gdybym mogła spoglądać na Twój obraz, szczególnie w letnie upały;)
Prezent od wnusia świetny, a swoją drogą trochę przykro, że maseczki i koronawirus będą ich wspomnieniem z dzieciństwa. Serce mi się kraje, gdy mój 4-letni wnusio mówi "jak już w przedszkolu nie będzie koronywirus to zaniosę cukierki, nawet różowe!, albo "jak już nie będzie koronywirus to pani Kasia wyjmie wszystkie zabawki"... ech.
Pozdrawiam Basiu:)
Nasze Wnuki żyją w ciężkich czasach!Pozdrów proszę kolejnego Wodnika. Mój starszy syn z 5 lutego, a młodszy z 7 lutego ( ale do szpitala dojechałam i nawet zbyt długo tam czekałam:-). Miło mi, ze obraz Ci się spodobał.
UsuńPIęknaopowieść o Basi - wiewiórce i o czasach, gdy przyszła na świat Basia - przyszła nauczycielka, poetka, malarka i blogerka.
OdpowiedzUsuńKiedy patrzę na Twój zimowy, akrylowy pejzaż od razu przypomina mi sie mój obraz (bardzo do Twojego podobny), który namalowałam na ogromnym płotnie w Australii i wyjeżdżajac nie mogłam go stamtąd zabrac, bo był za duży. Podarowałam go wiec sympatycznemu Polakowi z firmy przewoźniczej. Mam nadzieję, że do dzisiaj wisi w jego domu i przypomina jak piękne bywaja zimy w Polsce.
Pozdrawiam Cie serdecznie Basieńk. Ach, zachwycona jestem Twoim zdjęciem z bałwankiem. Urocze!:-)) Jesteś jak mała dziewczyneczka, która właśnie przed chwilą skonczyła lepić tego śniegowego pana!:-))*
Nie dałabym rady:-) bałwana ulepił syn, a ja się tylko do fotek podpinam:-)
UsuńBasiu przede wszystkim przyjmij najserdeczniejsze życzenia z powodu podwójnych urodzinek. Życzę przede wszystkim dużo zdrowia dla Ciebie i Twojej rodziny. Obyś zawsze pozostała taka radosną i otwarta osobą. Obraz piękny i z radością staję po niego w kolejce.
OdpowiedzUsuńFajnie się czyta Twoje wspomnienia, Jestem prawie Twoją równolatką, ale moja mama mieszkała prawie w centrum miasta na Górnym śląsku więc na pewno miała łatwiej . Choć mieszkanie w familoku bez łazienki i wody w mieszkaniu też do łatwych nie należało. Ale jak sama napisałaś, kobity wtedy były bardzo silne.
Pozdrawiam serdecznie
Mamy co wspominać:-) a do kolejki Cię wstawiam:-)Aniu.
UsuńRozczuliłam się czytając opis Twoich narodzin. Wielu lat w zdrowiu i dobrym nastroju życzę. Śnieg przypadł do gustu nie tylko Twojej rudej lokatorce, pies mojego syna jak zobaczył zaspę, to cały w niej zanurkował. Szkoda tylko, że posypują chodniki solą i zwierzęta nie chcą spacerować, bo łapy ich pieką. Obraz bardzo ładny, ale ja nie jestem miłośniczką ozdób ściennych. Prezent od wnuka zabawny i bardzo pracochłonny, co należy docenić. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńU nas nadal piękna zima.
UsuńPiękny wpis. Tak o "Basi" wiewióreczce, jak i o Tobie i Twojej Mamie. A zima u Ciebie przepiękna. Bywaj w dobrym zdrowiu, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńRówninna, ale piękna- bezkresna...
UsuńPosypało wszędzie, ale Twoje zdjęcia są szczególnie piękne. Nie każdy ma tak okazałego bałwana. Gratuluję budowniczym i pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńJa również pozdrawiam.
Usuńwiewiórka Basia ....słodko sie robi na sercu czytając twoja opowieść
OdpowiedzUsuńNa ocieplenie:-)
UsuńCoz za zimowe widoki! I ta urocza wiewiorka... Jak w bajce... U nas tez w tamtym tygodniu padal snieg wyzej w gorach. A teraz swieci wszedzie piekne wiosenne slonce i kwitna roze, dalie, tulipany i zonkile... Serdecznie pozdrowiam.
OdpowiedzUsuńCoz za zimowe widoki! I ta urocza wiewiorka... Jak w bajce... U nas tez w tamtym tygodniu padal snieg wyzej w gorach. A teraz swieci wszedzie piekne wiosenne slonce i kwitna roze, dalie, tulipany i zonkile... Serdecznie pozdrowiam.
OdpowiedzUsuńAż trudno uwierzyć, bo u nas pada gęsty śnieg, ale jest jak w baśni. Pozdrawiam serdecznie Kasiu.
UsuńPiękna zima. I Ty Basiu jesteś wspaniała.potrafisz dzielić się z nami tymi wspanialymi historiami. Piękny obraz. Już mam od Ciebie piękny obraz. Pamiątka na całe życie która zawsze będzie mi o Tobie przypomniać.Wszystkiego najpiękniejszego dla Ciebie. Cieplutko pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOgromnie się cieszę, że tak ciepło podchodzisz do daru...i ja pozdrawiam bardzo, bardzo.
UsuńCudny krajobraz i obraz. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńPiękna opowieść o wiewiórce, piękne zdjęcia, wspaniały obraz i uroczy prezent od wnuka.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam :)
I ja pozdrawiam oraz dziękuję za odwiedziny.
UsuńByłem podekscytowany, gdy pomyślałem, że tylko sanki mogą przejechać przez tor pokryty ciężkim śniegiem ..., dla mnie to było niesamowite.
OdpowiedzUsuńZdjęcie przedstawiające Ciebie i bałwana wygląda pięknie.
Pozdrowienia.
Nasza piękna zima już odchodzi... pozdrawiam serdecznie.
UsuńKochana Basieńko! Myślę o Tobie codziennie. Nie myśl proszę, że zapomniałam. Po prostu ostatnio mam mniej czasu na blogi :( Zajmuję się teraz moją Mamą chorą na depresje (każdego kto to czyta proszę o Zdrowaśkę w Jej intencji...aby udało nam się wspólnie z tego wyjść...), do tego trójka Dzieciaczków i pies i gdzieś tam ja, marząca by utrzymać formę i szukająca czasu na codzienne treningi.
OdpowiedzUsuńWzruszający jest ten komplecik zimowy! Co za piękna kolorystyka. Wspaniałe.
A bałwan imponujący! Marzennie. Ach, żeby zima wróciła, bo u nas śnieg już topnieje....a było tak pięknie
ściskam Cię mocniutko Basieńko :*****
Co do pejzaży, ja otrzymałam od Ciebie przeeeeeeepiękny pejzaż zimowy na którym namalowałaś na moje życzenie ramę okna ze szprosami. Cudowne to jest, uwielbim ten obraz
Będę pamiętać o Mamie, życzę Ci by udało się przegonić chorobę, moja Mama też na to cierpiała, więc wiem co to znaczy. Bardzo się cieszę, że mój zimowy pejzaż jest Ci bliski. Mam zdjęcie. Trzymaj się Klaudusiu, rozumiem Twój brak czasu, bo ja nawet na emeryturze go nie mam.
UsuńBasiu wszystkiego najlepszego spełnienia wszystkich marzeń :) Przepiękny wpis i zdjęcia :) Ustawiam się w kolejce po obraz jest cudny :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZ radością Cię notuję i dziękuję za życzenia.
UsuńPiekne wspomnienie dzieciństwa :) najlepsze życzenia urodzinowe :) bałwan wymiata !!!
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńWitaj ciepłym wieczorem Basiu
OdpowiedzUsuńByła piękna Pani Zima i sobie szybko poszła. Pozostawiła piękne tylko wspomnienia utrwalone na zdjęciach. A obraz zimowy zachwyca. Ale u mnie na ścianie wolę więcej kolorów. Ale o tym wiesz.
Pozdrawiam szumem wiatru za oknem
Wiem...
UsuńBasiu, od jakiegoś czasu zaglądam do Twojego bloga tak z cichacza...
OdpowiedzUsuńJesteś moją rówieśnicą. Jesteś też moją niemal sąsiadką z rodzinnych stron... Teraz, od 40 lat mieszkam na Pomorzu. Ale moi Rodzice i Dziadkowie pochodzą z Milówki, tej koło Wojnicza, Grabna, Wielkiej Wsi – tam są bliskie mojemu sercu rodzinne korzenie. Chciałabym odwiedzać te miejsca jak najczęściej, ale mam tak daleko... Czytam na Twoim blogu o "starym domu", o kwitnących kalinach, o kapliczkach przy drodze i jestem TAM, tam gdzie były moje początki.. Piszesz tak pięknie: prosto i zwyczajnie, ale urzekająco i prawdziwie. A Twoje wiesze to mój zachwyt! I te malowane obrazy! Bardzo, ale to bardzo chciałabym mieć ten Twój zimowy pejzaż ze strumieniem: widzę go wiosną z soczystymi kaczeńcami na brzegu i nabrzmiałymi pączkami drzew, widzę go złocistą jesienią, z ciemnym mchem na brzegu i drzewami oczekującymi na spoczynek... Pięknie malujesz! Ja nie mam takich talentów, nie będę się mogła zrewanżować, więc nie wiem czy w ogóle mogę...
Teraz już się zdecydowałam i piszę...
Pozdrawiam Cię Barbaro z głębi serca, a na Urodziny życzę Ci po prostu spełnienia i szczęścia!
- Krystyna
Droga Krysiu, bardzo mi miło, że tu zaglądasz. Widzę, że wnikliwie poznałaś mojego bloga, cieszy mnie to. Wtedy wiem, że warto pisać...W Wielkiej Wsi n. Dunajcem, pod namiotami spędziliśmy cudowne wakacje z Przyjaciółmi, gdy nasi synowie byli mali. Mój czteroletni Kamil mawiał wówczas: strzelimy sobie kawę i pójdziemy do wody, dziś jego córeczka ma cztery latka:-)Do losowania Cię piszę, oczywiście.
UsuńPiękne opowieści Basiu... Czas płynie, wszystko wokół nas się zmienia, ale wioskowy Chrystus wspaniale pokazuje, że wiara i boska miłość są wieczne.
OdpowiedzUsuńNa rozdanie się nie załapałem, w czasie sesji trudno było o cokolwiek innego niż naukę, sam krajobraz wyszedł wspaniale.
Sesja była najważniejsza, wiem o tym.
Usuń