Lekcje online stały się wszechobecne, więc ja również proponuję mały sprawdzianik na blogu, wszak nie wiadomo, kto i o co, może nas zapytać. Dla większości z Was test będzie bajecznie prosty, przecież chodzi o zabawę i podglądanie cudów wiosennej przyrody, a nie każdy ma takie możliwości.
Dodam tylko, że na jednym z tych drzew założyły gniazdo pustułki- ptaki drapieżne z rodziny sokołowatych, a na innym urzęduje sowa uszatka. Do tej pory takich ptaków nie gościliśmy, cieszymy się, że znalazły tu dom.
Zatem zapraszam do zabawy, pierwszy Autor poprawnych odpowiedzi otrzyma nagrodę.
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.
12.
Dla Wszystkich, którzy wzięli udział w zabawie, nagroda- pierwsze kwitnące kiście bzu z 26 kwietnia.
Strony
▼
wtorek, 28 kwietnia 2020
sobota, 25 kwietnia 2020
O poranku zaglądam do raju.
Mały, przydomowy lasek, pomieszany z sadem, siedlisko naszych dwóch piesków i niezliczonej ilości ptaków, o poranku przywołuje najpiękniejsze myśli.
Tuż po przebudzeniu, jeszcze przed poranną kawą, kieruję tam swe kroki.
Bez wątpienia, najpiękniej jest tam w czasie kwitnienia jabłoni. Niektóre to staruszki, inne prawdziwie młode panny, a wszystkie zasadzone na przestrzeni ponad trzydziestu lat przez mojego Męża. Rosną bez ludzkiej ingerencji, tak, jak dawniej, a dostęp do nich mają tylko pszczoły i inne latające owady. Z jabłek można korzystać tylko w sezonie, bo nieskalane chemią są znakomitym pożywieniem również dla leśnych, nieproszonych gości. Skoro zjada je robak, muszą być zdrowe.
Stwierdzam, że piękno kwitnących jabłoni przewyższa piękno osławionych, różnych krzewów.
Inne drzewka też znajdują tam swoje miejsce.
Stara, sprawdzona odmiana, antonówka, przoduje pod względem wielkości kwiatu.
Najcudniejszy spektakl daje wczesna jabłoń, której nazwy nie znam, pokrywająca trawnik niezliczoną ilością miękkich, niedużych owoców, które w ciszy lata spadają ze znajomym odgłosem na ziemię. Ona to zaczyna kwitnienie od mocnego różu, prawie fuksji, by potem stopniowo rozjaśniać barwy aż do czystej bieli. W ubiegłym roku, podczas silnej burzy, straciła ogromny konar, ale i tak prezentuje się dumnie. Zasłużyła na wiersz...
Wzrastałaś razem z naszymi
smutkami i radościami
znasz smak goryczy i słodycz szczęścia
trwasz dzielnie na posterunku
gdy słoty, wichry, zawieje i słońce
zawsze wierna i niezmienna
w wędrówce ku niebu
przypominasz o powinnościach
jakie każdy z nas nosi w sercu
ty też masz serce
bo bez niego nie byłabyś tak piękna.
Tuż po przebudzeniu, jeszcze przed poranną kawą, kieruję tam swe kroki.
Bez wątpienia, najpiękniej jest tam w czasie kwitnienia jabłoni. Niektóre to staruszki, inne prawdziwie młode panny, a wszystkie zasadzone na przestrzeni ponad trzydziestu lat przez mojego Męża. Rosną bez ludzkiej ingerencji, tak, jak dawniej, a dostęp do nich mają tylko pszczoły i inne latające owady. Z jabłek można korzystać tylko w sezonie, bo nieskalane chemią są znakomitym pożywieniem również dla leśnych, nieproszonych gości. Skoro zjada je robak, muszą być zdrowe.
Stwierdzam, że piękno kwitnących jabłoni przewyższa piękno osławionych, różnych krzewów.
Inne drzewka też znajdują tam swoje miejsce.
Stara, sprawdzona odmiana, antonówka, przoduje pod względem wielkości kwiatu.
Najcudniejszy spektakl daje wczesna jabłoń, której nazwy nie znam, pokrywająca trawnik niezliczoną ilością miękkich, niedużych owoców, które w ciszy lata spadają ze znajomym odgłosem na ziemię. Ona to zaczyna kwitnienie od mocnego różu, prawie fuksji, by potem stopniowo rozjaśniać barwy aż do czystej bieli. W ubiegłym roku, podczas silnej burzy, straciła ogromny konar, ale i tak prezentuje się dumnie. Zasłużyła na wiersz...
Wzrastałaś razem z naszymi
smutkami i radościami
znasz smak goryczy i słodycz szczęścia
trwasz dzielnie na posterunku
gdy słoty, wichry, zawieje i słońce
zawsze wierna i niezmienna
w wędrówce ku niebu
przypominasz o powinnościach
jakie każdy z nas nosi w sercu
ty też masz serce
bo bez niego nie byłabyś tak piękna.
niedziela, 19 kwietnia 2020
W kwietniu kwitną grusze...
W cieniu twoich wspomnień
chronię się od kilku lat
zawsze kochałam kwitnące grusze
a ty weszłaś w moje życie
jak żadna inna- na trwałe
pochyliłam głowę przed twą mądrością
ileż to lat śpiewasz wraz z wiatrem
czyste psalmy płynące do nieba
powiadają, że dwieście lat
stoisz na straży wierności Bogu
i nadal rodzisz owoce czasów
znów obsypałaś się kwieciem bezmiernym
i odbijasz błękitne niebo
w czystości białych płatków
przychodzę do ciebie każdego miesiąca
a osobliwie w kwietniu
by z twojego piękna czerpać garściami
by uwierzyć w nieśmiertelność...
Grusza rosnąca w pobliżu domu bł. Karoliny Kózkówny liczy sobie ok. 200 lat. W jej cieniu kilkunastoletnia Karolinka uczyła wiejskie dzieci prawd wiary, opiekowała się maluchami gdy ich rodzice byli zajęci licznymi pracami polowymi, głosiła Dobrą Nowinę poprzez odpowiednio dobrane zabawy, opowiastki, a nade wszystko, przez osobisty przykład. Żyła krótko, bo zginęła w wieku 16 lat śmiercią męczeńską z rąk rosyjskiego żołdaka, który w listopadzie 1914 roku zapragnął zabawić się polską dziewczyną.
Ale wielkość życia nie mierzy się długością jego trwania...
Grusza, potężnej wysokości, o ogromnym pniu, zupełnie pustym w środku obsypuje się każdego roku, w kwietniu, niesamowitą liczbą kwiatów.
Trudno to sobie wyobrazić, w jaki sposób odżywia całość mając w dolnych partiach do dyspozycji tylko obrąbek pnia, prawie samą korę.
Od kilkunastu lat, każdego 18 dnia miesiąca jest światkiem niezliczonej liczby pielgrzymów przemierzających szlak męczeństwa bł. Karoliny.
W sobotę, 18 kwietnia z powodu rządowego zakazu wstępu do lasu, Droga Krzyżowa, pierwszy raz w historii, odbyła się wokół kościoła, a grusza pozostała samotna w oczekiwaniu na inne, lepsze czasy. Odwiedziliśmy ją z mężem, jej widok musi zachwycić każdego... piękno, majestat, biel kwiatków i tysiące pszczół pracujących wytrwale w kwietniowym słońcu.
To są widoki, których nigdy się nie zapomina...tak się cieszę, że miałam możliwość zobaczenia kolejny raz tego cudu...
W moim "ogrodolesie" też kwitnie dzika grusza i inne drzewa i krzewy.
Kwiecień bywa bardzo malowniczy, szkoda, że taki spektakl trwa zbyt krótko.
Sami zobaczcie.
A teraz czas na obiecany " Józków sad", którego znacie z licznych moich opowieści.
Niezmiennie piękny i tajemniczy, to miejsce, gdzie można marzyć, podziwiać i cieszyć się życiem.
Niedziela Bożego Miłosierdzia z bezmiarem łask przystroiła się w najpiękniejsze barwy, żal by było nie skorzystać...serdecznie pozdrawiam i do następnego napisania.
chronię się od kilku lat
zawsze kochałam kwitnące grusze
a ty weszłaś w moje życie
jak żadna inna- na trwałe
pochyliłam głowę przed twą mądrością
ileż to lat śpiewasz wraz z wiatrem
czyste psalmy płynące do nieba
powiadają, że dwieście lat
stoisz na straży wierności Bogu
i nadal rodzisz owoce czasów
znów obsypałaś się kwieciem bezmiernym
i odbijasz błękitne niebo
w czystości białych płatków
przychodzę do ciebie każdego miesiąca
a osobliwie w kwietniu
by z twojego piękna czerpać garściami
by uwierzyć w nieśmiertelność...
Grusza rosnąca w pobliżu domu bł. Karoliny Kózkówny liczy sobie ok. 200 lat. W jej cieniu kilkunastoletnia Karolinka uczyła wiejskie dzieci prawd wiary, opiekowała się maluchami gdy ich rodzice byli zajęci licznymi pracami polowymi, głosiła Dobrą Nowinę poprzez odpowiednio dobrane zabawy, opowiastki, a nade wszystko, przez osobisty przykład. Żyła krótko, bo zginęła w wieku 16 lat śmiercią męczeńską z rąk rosyjskiego żołdaka, który w listopadzie 1914 roku zapragnął zabawić się polską dziewczyną.
Ale wielkość życia nie mierzy się długością jego trwania...
Grusza, potężnej wysokości, o ogromnym pniu, zupełnie pustym w środku obsypuje się każdego roku, w kwietniu, niesamowitą liczbą kwiatów.
Trudno to sobie wyobrazić, w jaki sposób odżywia całość mając w dolnych partiach do dyspozycji tylko obrąbek pnia, prawie samą korę.
Od kilkunastu lat, każdego 18 dnia miesiąca jest światkiem niezliczonej liczby pielgrzymów przemierzających szlak męczeństwa bł. Karoliny.
W sobotę, 18 kwietnia z powodu rządowego zakazu wstępu do lasu, Droga Krzyżowa, pierwszy raz w historii, odbyła się wokół kościoła, a grusza pozostała samotna w oczekiwaniu na inne, lepsze czasy. Odwiedziliśmy ją z mężem, jej widok musi zachwycić każdego... piękno, majestat, biel kwiatków i tysiące pszczół pracujących wytrwale w kwietniowym słońcu.
To są widoki, których nigdy się nie zapomina...tak się cieszę, że miałam możliwość zobaczenia kolejny raz tego cudu...
W moim "ogrodolesie" też kwitnie dzika grusza i inne drzewa i krzewy.
Kwiecień bywa bardzo malowniczy, szkoda, że taki spektakl trwa zbyt krótko.
Sami zobaczcie.
A teraz czas na obiecany " Józków sad", którego znacie z licznych moich opowieści.
Niezmiennie piękny i tajemniczy, to miejsce, gdzie można marzyć, podziwiać i cieszyć się życiem.
Niedziela Bożego Miłosierdzia z bezmiarem łask przystroiła się w najpiękniejsze barwy, żal by było nie skorzystać...serdecznie pozdrawiam i do następnego napisania.