Ten miesiąc minął zbyt szybko. Zastanawiałam się przez moment, która z " Rozmów z Madonnami" jest najbardziej odpowiednia dla lipca ( obiecałam jeden raz w miesiącu publikację jednego wiersza z tego tomiku) i... napisałam kolejną.
Bo lipiec na wsi to złoto żniw i zapach chleba zapamiętanego z dzieciństwa.
O obrzędzie pieczenia przed laty wiejskiego chleba przez każdą kobietę ze wsi pisałam już na blogu.
Dziś proponuję wam wiersz, obraz ostatnio namalowany i trochę ujęć uciekającego lata...
Lipcowa wieś to czas wytężonej pracy, odgłosy kombajnów od świtu do późnej nocy, nowe ścierniska rankiem i świadomość przemijania...
A to już jedna z zalipiańskich kapliczek- wśród pól strzegąca zasiewów.
Lipcowa- Żniwna
Wiem, że mieszkasz w kłosach
i świętymi dłońmi chleb wyrabiasz
jestem pewna, że o świcie wyruszasz
między łany złocistych zbóż
tam masz sanktuarium zbudowane
z umiłowania ziemi ojczystej
zawsze byłaś blisko ludu
z nim śpiewałaś godzinki
i szeptałaś w południe Anioł Pański
i do wieczornych pacierzy klękałaś
ocierając pot ze zmęczonego czoła
i nadal śpiewasz wieczorne kołysanki
świerszczom wtórując i gwiazdy zapalasz
by o świcie znów stąpać
po ścierniskach serc naszych.
Kolorowymi pozdrowieniami żegnam się z Wami do następnego posta...