Byłam dzieckiem, gdy podczas nabożeństw majowych, jedna z najstarszych mieszkanek wioski, Zofia do której zwracało się stosując dawną formę " wy", ciągle narzucając nam swoją wolę, nakazywała nam śpiewać bardzo długą pieśń o Matce Bożej Gidelskiej. Nic nie robiła sobie z naszych znudzonych min i nieustannie zaczynała swoją pieśń. Nigdy już się nie dowiem, dlaczego miała tak duży sentyment do tej historii, która wydarzyła się kiedyś w zupełnie innym zakątku Polski. Zofia od wielu lat nie żyje, a ja w ubiegłym roku dotarłam do tego Sanktuarium i wspomniałam tam Matce Bożej o Jej wiernej czcicielce Zofii. Cieszyłam się, że mogłam zobaczyć tę słynącą łaskami Figurę i choć na chwilę uklęknąć, bo właśnie odbywało się tam nabożeństwo dla harcerzy przybyłych z całej Polski. Teren wokół Sanktuarium tchnie ciszą i spokojem, wspaniałe miejsce do modlitwy.
Budowę kościoła dominikanów pod wezwaniem Wniebowzięcia Matki Bożej rozpoczęto w 1612 roku pod kierunkiem architekta Jana Buszta,
konsekrowano zaś w roku 1656. Na tle tej małej miejscowości zadziwia
swoją wielkością i bogactwem wyposażenia wnętrza. Jednak największym
skarbem tej świątyni, skarbem, dla którego oprawy została wzniesiona,
jest maleńka, zaledwie dziewięciocentymetrowa, kamienna figurka Matki
Bożej z Dzieciątkiem. Kiedy i przez kogo została ona wyrzeźbiona, nie
wiemy. Jej historia zaczyna się dla nas w 1516 roku.
Najstarsza tradycja głosi, że wiosną tego roku, tuż przed pierwszą
niedzielą maja, gidelski rolnik Jan Czeczek orał swoje pole w miejscu,
gdzie dziś wznosi się klasztorny kościół. Naraz, ku jego zdziwieniu,
woły ustały w orce, a nawet padły na kolana. Nic nie pomogły
przynaglania ani razy. Wreszcie i mężczyzna zauważył niezwykłą jasność
bijącą z ziemi, a wśród tej jasności „obrazek mały głazowy Najświętszej
Panny, wielkości na dłoń, na kamieniu wielkim, który był wydrążony na
kształt kielicha”.
Wieśniak nie potrafił zrozumieć cudownych znaków i
potraktował swoje znalezisko jako skarb materialny. Ukrył figurkę w
chałupie, na dnie skrzyni z odzieżą. Trzeba było nieszczęścia, aby on i
jego rodzina utracili wzrok. Wówczas pobożna kobieta, która pomagała
nieszczęśliwym, zainteresowała się cudowną wonią i światłością bijącą ze
skrzyni. Opowiedziała o wszystkim gidelskiemu proboszczowi i odtąd
rozpoczął się czas publicznej czci oddawanej Maryi w tym wizerunku.
Posążek obmyto z prochu ziemi i przeniesiono do kościoła parafialnego.
Wodą, która pozostała po obmyciu, Czeczkowie przetarli swe oczy i
natychmiast odzyskali wzrok. Na pamiątkę tego wydarzenia zachował się do
dziś zwyczaj „Kąpiółki”, to znaczy ceremonialnego obmywania raz w roku
figurki w winie. W pełnym ufności i pobożnym przeświadczeniu pątnicy
używają wina z tej „Kąpiółki” na znak swojej wiary w moc Tej, którą
nazywają Uzdrowieniem chorych.
13. Najświętsza Panno Gidelska,
Tyś jest Pani Archanielska!
Nie opuszczaj nas w potrzebie,
Którzy wołamy do Ciebie.
Sława cudownej figurki Matki Bożej zaczęła zataczać coraz szersze
kręgi. Dziś jeszcze w różnych odległych stronach Polski ludzie opiewają
pieśń o Matce Bożej Gidelskiej. Zanieśli ją ze sobą pielgrzymi, którzy
przez wieki – po drodze na Jasną Górę, lub ze szczególnym zamiarem –
nawiedzali Gidle. Po odzyskaniu przez Polskę
niepodległości i odnowie polskiej prowincji dominikanów, wielki czciciel
Maryi, o. Konstanty –Ukiewicz, podjął starania o koronacje cudownej
figurki, która odbyła się 15 sierpnia 1921 roku.Matka Boża w Gidlach cieszy się sławą Uzdrowicielki chorych. Krążą wśród wiernych opinie, że Matka Najświętsza z Jasnej Góry jest głównie lekarką dusz (nawrócenia), a z Gidel – lekarką ciał. Zachowało się bardzo wiele świadectw, pisanych i malowanych na tabliczkach wotywnych wieszanych wokół ołtarza, mówiących o dokonanych dzięki Jej wstawiennictwu cudownych uzdrowieniach.
Powyższe informacje zaczerpnęłam z https://gidle.dominikanie.pl/klasztor/historia/
Na czerwiec, zgodnie z wcześniejszą obietnicą, przypada kolejny wiersz z cyklu moich " Rozmów z Madonnami"
Gidelska- Wiejska
Pamiętasz
jak śpiewałyśmy Ci pieśń przed wiejską kapliczką
czułaś
jak dziecięcym serduszkiem wierzyłam
w każde słowo długiej opowieści
jak drżałam o rolnika
co Twoją figurkę wyorał z ziemi
czy wioskowa babcia Zosia
nuci Ci teraz tę przydługawą historię
na niebieskich łąkach umajonych?
Żadna z naszych prostych kobiet nie była w Gidlach
ale każda nabożnie z pokorą ciągnęła za babcią Zosią
te niezwykłe słowa
wnikające w majowe zawodzenia słowików
a ja kobieta z tej wioski
skłoniłam głowę przed Twoją maleńką figurką
i oddałam Ci we władanie mój cały świat.
Kwitną kwiaty i zioła.
Frasobliwy wysłuchuje wszystkich pragnień skrywanych w sercu...
Ten dąb witał zapewne niejedną grupę pątniczą.
Wśród deszczowych dni zakwitły w rekordowym czasie, bo w czerwcu, dalie wysokie, które kwitną zazwyczaj dopiero po połowie lipca. Za tę szybkość należy się im miejsce w dzisiejszym poście, by przypominały o czasie urlopów i wypoczynku, czego Wam oczywiście życzę.
To dopiero giergonowe preludium...
A wiesz, jak byłam mała, miałam jakieś 6 lat, chodziłam na majówki do pobliskiej małej kapliczki - zbierały się babcie z całej wioski i śpiewały. Miały taką jedną pieśń, bardzo długą, ale...już jej nie pamiętam...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Bardzo ci Basiu dziękuję za pokazanie jednego z cudownych miejsc moich rodzinnych stron:)"Kąpiółka" jest do dnia dzisiejszego bardzo ważnym świętem, przybywają liczne pielgrzymki, podobnie jak na odpust św. Jacka w sierpniu:)Wspaniałe miejsce warte odwiedzenia:)
OdpowiedzUsuńPotrafisz Basiu pięknie wzruszać słowem.
OdpowiedzUsuńA na Twoje dalie czekałam niecierpliwie. Już ich nie mam w ogrodzie więc chociaż sobie popatrzę :) Serdeczności.
Bardzo dziękuję Basiu, że zabrałaś nas ze sobą do tego cudownego i pięknego kościoła. Wspaniałe miejsce, aż by się chciało tam być... Piękne dalie Basieńko. Pozdrawiam cieplutko!:)
OdpowiedzUsuńBasiu, myślę, że Twoje wiersze radują Matkę Bożą jak najpiękniejsza modlitwa.
OdpowiedzUsuńMiałam okazję być w Gidlach i kosztować wina z "kąpiółki".
Tulę.
Basieńko byłam tam w maju :)tego roku.
OdpowiedzUsuńCudowne miejsce!
Pozdrawiam Cię ciepło!
Ale chciałabym tam być i przyklęknąć. Twoje dalie jak zwykle piękne. Czekam na spektakl, który nastąpi. Pozdrawiam:):):)
OdpowiedzUsuńmiło było zobaczyć takie miejsce,pierwszy raz o nim słyszę
OdpowiedzUsuńDziś tylko się witam, bo mam straszne zaległości.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko Basiu:)
Piękne miejsce, również pierwszyuraz widzę...
OdpowiedzUsuńO i dalie u Ciebie równie piękne. Czekam na więcej :-)
Nie byłam w Gidlach, a szkoda. Co do pieśni, to dawniej wiele z nich miało po kilkanaście zwrotek. Bardzo żałuję, że nie ma już śpiewnika mojej babci, ileż tam było pieśni, dziś już całkiem zapominanych. :)
OdpowiedzUsuńPiękny ołtarz, podobnie jak i całe założenie sanktuarium. Może kiedyś tam dotrę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Piękna historia, dziś wydaje się taka naiwna ale nie trudno dojrzeć podobieństwa cudów, są takie proste, nagłe i ciągle podobne do siebie może właśnie te podobieństwa świadczą o ich prawdziwości? Zdjęcie z fragmentem kościoła mnie zaskoczyło bo wnętrze bardzo podobne do mojego kościoła :D Piękne dalie :) Buziaki :)
OdpowiedzUsuńPani Zofia żyje w Twoim wspomnieniu. Zwykła, prosta kobieta, o której pewnie nikt już poza Tobą nie pamięta. A jednak odegrała ważna rolę w Waszej społeczności, kilkunastozwrotkową piesnią obudziła ciekawosć, zasiała zainteresowanie tą cudowną figurką, tymi cudami, za które się ją czci. Myslę, iż ludzie potrzebują miejsc, gdzie mogą odetchnąc od zgiełku i obcowac z tchnieniem Absolutu, prosić o opiekę i cud dla siebie...
OdpowiedzUsuńPiękna historia Basiu opowiedziana Twoimi słowami tak, że chętnie się czyta, a oczami wyobraźni widzi jak to było. Wzruszyłam się:)
OdpowiedzUsuńJak zwykle cudnie okrasiłaś na koniec swój post pięknymi kwiatami. Serdecznie Cię pozdrawiam :)
Dziękuję za piękną opowieść. Chciałabym kiedyś posiedzieć tam i poczuć tą atmosferę. Brakuje mi czasem chwil, gdy z babcią chodziłam do kościoła.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam nadzieją na cieplejsze lato
Są takie miejsca i takie wspomnienia, które dodają niezmiennie sił. Każdy z nas ma takie, choć każdy ma inne...
OdpowiedzUsuńPrzepiękna historia, przepiękny wiersz. Chwile, które spędzam na Twoim blogu zawsze są niezapomniane - dziękuję Ci za to.
OdpowiedzUsuńBasiu. Zapraszam do Gietrzwałdu. Jedyne w Polsce i czwarte w Europie miejsce uznanych objawień. Maleńka wioska niedaleko Olsztyna.... warto ☺☺
OdpowiedzUsuńZnam historię objawień i marzę by tam pojechać. Od nas to daleko, ale może kiedyś będzie mi to dane.
UsuńPamietam te piesn z dziecinstwa, i sentyment jaki Babcia miala do niej. Post przywolujacy wiele wspomnien...
OdpowiedzUsuńBasiu, piękna opowieść. Dzięki p. Zofii usłyszałaś o Matce Bożej Gidelskiej, a dzięki Tobie - my. Wydaje mi się czasami, ze nic w życiu nie dzieje się przypadkowo, że wszystko ma swój cel.
OdpowiedzUsuńBasiu, dziękuję za kolejną ciekawą opowieść i przybliżenie następnego wspaniałego miejsca <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło, Agness<3
Podobno tak długo żyje człowiek, jak długo trwa o nim pamięć. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńDzięki Tobie Basiu pielgrzymuję do cudownych miejsc.Dziękuję.
OdpowiedzUsuńMiło mi, że tak Was zainteresowała moja opowieść.
OdpowiedzUsuńJak nikt potrafisz opowiadać historie te bardziej, ale i te mało znane, które przeplatają się z samym życiem, dlatego wydają się być takie bliskie. Dziękuję i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJa również pozdrawiam:-)
UsuńNie byłam w tym Sanktuarium, ale pięknie Basiu opisałaś to miejsce:)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś...kto wie.
OdpowiedzUsuńNa Roztoczu, gdzie byłam teraz w sanatorium, objawień było dużo :-) Polecam Ci Basiu i ten rejon do odwiedzenia, będziesz uszczęśliwiona :-) Przy okazji jest kilka cudownych źródełek z których woda leczy wiele dolegliwości :-) Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńMocno wierzę w moc Matki Boskiej Gidelskiej. Dosyć często bywam u Niej.
OdpowiedzUsuńCudownie opisałaś to miejsce.
We wtorek byłam na konsultacji, w czwartek kolejna. Już wyznaczono mi termin na operację oczu 25 lipca. trochę mnie mniej na blogu. Przepraszam. Brr, nie chcę nawet myśleć o tej operacji.
Serdecznie pozdrawiam:)
Tak sobie myslę ile jeszcze miejsc do odwiedzenia mam...
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba zdjęcie z lawendą na pierwszym planie. :)
Byliśmy w Gidlach kilka tygodni temu. Ale pamiętam swoje pierwsze odwiedziny i zadziwienie miejscem, historią powstania sanktuarium. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńGdyby tak stary dąb mógł opowiedzieć wszystko, co widział...
OdpowiedzUsuń