Strony

środa, 31 grudnia 2014

"Co szare- zmienia się w odświętne, tajemnicze/ Daj nam więcej dni takich, spragnionych miłości...'

Te dwa wersy w tytule, autorstwa o. F. Czarnowskiego, zaczerpnęłam z życzeń nadesłanych przez Janeczkę.
Tyle w nich prośby o wszelkie dobro, więc pasują do atmosfery dnia dzisiejszego...
                                                                                      

CZAS

Liczę uderzenia zegara
brodząc w przestrzeni czasu
słucham kurantów pożegnalnych
bo przecież
żadna godzina nie wraca
mam tyle spraw do załatwienia
czas nie czeka
ciągle się lękam
że nie zdążę
czas zaczeka...







Kolejne piękne życzenia zawitały pod mój dach.
Tym razem od:
http://aggajas.blogspot.com/
http://yolanda-art.blogspot.com/
http://janeczkowo.blogspot.com/
http://teczowystragan.blogspot.com/zdzisia10
Bardzo dziękuję za świąteczną pamięć:-)



Lubię twórczość w różnych wymiarach, również kulinarne spekulacje. I w ten sposób powstało ciasto... nazwijmy je: smakołyk Basi:-)
Trzy kruche blaty ( dwa jasne, a jeden z dodatkiem kakao, przełożone raz gotowanym serem wyłożonym na powidła śliwkowe, a drugie przełożenie to smażone jabłka, na gorąco wymieszane z nutellą i galaretką.
Wierzch polany czekoladą, a zwieńczeniem jest posypka z tartych migdałów. A jak on- ten niby mazurek- szybko znika...
Po bezkresach pól snują się marzenia...Każdy ma inne, wiele z nich jest wspólnych dla nas wszystkich...
Niech więc wszystkie dni nadchodzącego roku przyniosą to, co dla nas najlepsze...a szczęścia warto poszukać w zakamarkach codzienności...I zbierać je przez 365 dni, by na koniec roku zbudować gmach zwyczajnych radości...

niedziela, 28 grudnia 2014

" ...Kraje dzieciństwa, gdzie człowiek po świecie, biegł jak po łące..."

W niedzielę Świętej Rodziny, sięgam pamięcią w lata dzieciństwa za sprawą tego oto obrazu.
Kiedyś pisałam o historiach związanych z owymi oleodrukami, których całe rzędy zapełniały w każdym domu, ściany.
Taki duży obraz Świętej Rodziny wisiał nad łóżkami, starymi, drewnianymi, w których rolę materaca, spełniały sienniki wypchane słomą. Zaraz po wymianie takiej słomy na nową, sienniki były wysokie i stanowiły świetny teren do zabaw i fikołków:-) W wiejskich izbach, zazwyczaj łączono po dwa łóżka. Zanim zasnęłam, jako mała dziewczynka, przyglądałam się Świętej Rodzinie z tego obrazu, snując analogie do rodziców Jezusa i moich, a nawet ośmielałam się porównywać siebie do Dzieciątka. Byłam szczęśliwa, tak samo jak mały Jezusek z obrazu...



Minęło wiele lat od czasów mojego dzieciństwa...  usilnie starałam się z mężem stworzyć moim Dzieciom szczęśliwy dom.
Z tego, co mówią jako dorośli już ludzie, udało nam się to.
Jeśli tego posta czytają młodzi rodzice, to powiadam im z całą pewnością, że warto poświęcić siebie, by dzieci miały szczęśliwe dzieciństwo... bowiem do szczęśliwego domu, wraca się nawet wtedy, gdy go już nie ma...


Rodzina

Niepokoje, smutki, radości,
radości, smutki, niepokoje,
smutki, radości, niepokoje
czasami na wspak
inaczej niż myślałam
odwrotnie i nie tak
po to
by moje serce
mogło być 
niezmiernym oceanem.








W ciszy grudniowego dnia
dziękuję za moją Rodzinę
Dar Niezwykły...

piątek, 26 grudnia 2014

" Otoczysz ramieniem utkanym z błękitu...?"

Lubię fotografować niebo. Jest w tym coś niezwykłego...
Przed wigilijną kolacją niebo w mojej wiosce wyglądało tak właśnie, jak na pierwszej fotografii...
Kolejne fotografie są zbiorem mojego " łapania" widoków niezwykłych o różnych porach dnia. Nawet jak nie mam aparatu, zatrzymuję samochód, bo telefon zawsze mam przy sobie- ot takie moje dziwactwo...



Uśmiechniesz się do mnie
gdy będę smutna
przyjdziesz
gdy będę cię potrzebować
usiądziesz chmurką 
na moim ramieniu 
powiesz mi, że mnie kochasz
otoczysz ramieniem
utkanym z błękitu?

odpowiedz moje niebo
czekam każdego dnia.


Wybaczcie, jeśli któraś z fotografii kiedyś się powtórzy...
Tyle ich jest w moich zbiorach...









Ks. Eugeniusz był moim pierwszym katechetą. Niezwykle skromny, życzliwy i na wskroś dobry, wprowadzał nas w świat prawd religijnych przez " baśniowe" opowieści.
Gwiazdy- mawiał Ksiądz - to takie otwory w niebie, które   P. Bóg powycinał, by ludzie zobaczyli jak tam jest pięknie...
Grudniowe niebo przygarnęło sędziwego, schorowanego
Kapłana kilka dni temu. Na moim biurku w pracy pozostała niewysłana kartka świąteczna. Chciałam napisać długi list, by opowiedzieć po latach Dobremu Katechecie, jak układa się moje życie... Nie zdążyłam, więc piszę posta o niebie, do nieba, wspominając Człowieka, który całe swoje życie poświęcił innym, a Jego dobroć była przeogromna.
Tak sobie myślę, że w niebie będzie miał tron, jaki przygotowywał dla nas siedmiolatków w starym dworku, w którym odbywały się lekcje religii, pilnując skrupulatnie by w kolejnym dniu inne dziecko zasiadało na owym " tronie" udając króla lub królową...Tylko czy zechce na nim usiąść, wszak był taki skromny...
Od tamtej pory minęło kilkadziesiąt lat, a dobroć, którą nas otoczył, wówczas małe dzieci, z biednych wiejskich rodzin, pozostaje w sercu mimo upływu lat...I wiem, że ci, których wychowywał i uczył, myślą podobnie...
Niech te fotografie i kilka słów płynących z serca będą wyrazem wdzięczności dla Ks. Eugeniusza i Wszystkich, którzy kiedyś dobrocią wpisali się w moje serce...

środa, 24 grudnia 2014

Zanim zaświeci pierwsza gwiazdka...

To muszę posta opublikować, wszak co robisz w Wigilię, będziesz cały ro robić...
Narcyz moim ogródku zdążył zakwitnąć:-)
A niebo bawi się kolorami...




























Kasza na śliwkach- to magiczne danie wigilijne z mojej wioski bulgocze w garnku...














 Pierogi z kapustą- postne oczywiście oczekują na zrumienioną cebulkę....


A te z suszonymi śliwkami dopiero się kleją...










I w ten czas zapracowany do drzwi puka listonosz i przynosi piękne życzenia od:
http://nitkiariadny.blogspot.com/
http://bozenaskowo.blogspot.com/
http://rekodzieloeluni.blogspot.com/
http://basiapawlak.blogspot.com/
http://jadzidka.blogspot.com/
oraz od:
http://barbarahaft.blogspot.com/
http://artzakatekmarii.blogspot.com/
http://anstahe.blogspot.com/
 Bardzo dziękuję za pamięć, dobre słowa i serce w karteczkach zamknięte.

wtorek, 23 grudnia 2014

Zawieszam na choince moje marzenia...


W polskich obchodach Bożego Narodzenia, szczególne miejsce zajmuje Wigilia.
Jest to dzień, z którym wiążą się piękne zwyczaje, a poprzedzają go długotrwałe przygotowania.
Powiadają, że " jaka Wigilia, taki cały rok ", więc ten dzień należy przeżyć w zgodzie, spokoju, bez kłótni i sporów. W mojej miejscowości wierzono, że rodzaj wykonywanych w tym dniu prac będzie się powtarzał przez cały rok. Dobrze jest, gdy do domu zawita w tym dniu pierwszy mężczyzna ( jeśli kobieta, to gorzej:-) Kiedyś, w kątach izb ustawiano całe snopy zboża, a z ich słomy, po wieczerzy skręcano powrósełka i obwiązywano nimi drzewa owocowe " na dobry urodzaj". Do dziś przetrwało sianko kładzione pod obrus, jako przypomnienie faktu, że Maryja powiła Dzieciątko w stajence, a zamiast pieluszek użyła  siana. Wnętrza mieszkań przystrajano niegdyś ozdobami wykonanymi z opłatka. Te lekkie, ażurowe kompozycje wieszano na belkach stropowych, nad wigilijnym stołem, a także na podłaźniczkach. Była to charakterystyczna dla Polski południowej ozdoba świąteczna z zielonych gałęzi i słomy, obwieszona orzechami, jabłkami i wszelkimi ozdobami ręcznie wykonanymi podczas zimowych wieczorów. Wierzono, że podłaźniczka zapewni zgodę w rodzinie, uchroni przed chorobami i zawiścią ( trzeba chyba wrócić do tej tradycji), a dziewczętom zapewni dobre zamążpójście:-)
Dziś nasze mieszkania zdobią choinki, które pojawiły się w Polsce w XIX w, a ów zwyczaj przywędrował z Niemiec. Strojne w ozdoby wykonane własnoręcznie z bibułek, wydmuszek, odziane w ciasteczka, jabłka, orzechy i łakocie, cieszyły dziecięce oczy wyczekujące momentu, gdy będzie można coś z choinki zdjąć:-))))
W polskiej wieczerzy wigilijnej nie może zabraknąć opłatka, a moment dzielenia się nim jest znakiem pojednania, pokoju, miłości i nadaje wieczerzy sakralny charakter. Obyczaj ten nawiązuje do starochrześcijańskich rytuałów dzielenia się eulogami czyli małymi chlebami, które nie zostały zużyte podczas Eucharystii. Zgodnie z tradycją, Wigilia powinna być przygotowana z wszystkiego, co rośnie w polu, sadzie, wodzie, ogrodzie, lesie, a więc z płodów ziemi. W mojej wiosce obowiązkowo musi być postna kapusta z grochem, karp smażony podawany z ziemniakami okraszonymi masełkiem, barszcz z uszkami grzybowymi, pierogi z kapustą, kasza ze śliwkami suszonymi, kompot ze suszu, a reszta może być wg uznania gospodyni...
A po sutej wieczerzy czas na Pasterkę- obowiązkowo, kto tylko może, bieży na tę świąteczną Mszę Św. by razem z pastuszkami i zwierzętami pokłonić się Dzieciątku w tę Świętą Noc...
O Wigilii można pisać całe tomy, ale czas już na życzenia świąteczne...







"...zaprowadź do stajenki, 
leży tam Boży Syn..."


















" Anioł pasterzom mówił, 
Bóg się wam dziś narodził..."
Polskim kolędom poświęcę oddzielny post, bo przecież będziemy je śpiewać aż do 2 lutego...










Pogoda za oknem trochę przypomina przedwiośnie, więc hiacynt dobrze się czuje w towarzystwie zimowych ozdób:-)

A rogaliki są dobre na każdą porę...


















Zawieszam na choince moje marzenia
okruchy radości, że znów kolejne święta
kładę gipsowego Jezuska na sianku
jak co roku- od lat dotykam miłości
spoglądam oczami dziecka
na mój dawno dorosły świat
nic się nie zmieniło bo serce to samo
więc biorę opłatek
w którym odbija się Betlejemski Cud
i posyłam Wam ciche życzenia
zapisane w języku serc
dziękujących za cud życia każdego dnia
niech pozostaną w każdym 
zakamarku domu i w każdym z Was
bo każdego dnia potrzeba nam siły 
i wiary, i miłości, i nadziei...

niedziela, 21 grudnia 2014

Tak już mam od lat...

Kiedy wokół mnie ludzie biegają w przedświątecznej gorączce, ja na jeden dzień wyjeżdżam do Krakowa.
Od kilku lat bywam w świątecznym, cudownym Krakowie, spaceruję, podziwiam, wdycham jego atmosferę i jestem szczęśliwa, że znów dane mi było tam pojechać. A ciasta, porządki...zaczekają, i tak zdążę:-)
Dla Was wszystkich, tych, co już są na finiszu prac i tych, co na starcie, zamieszczam fotorelację z grodu Kraka...Niech Was urzeka swoistym pięknem...






Dwie nierównej wysokości wieże Kościoła Mariackiego spoglądają na turystów. Ich " nierówność", jak głosi podanie, jest wynikiem zawiści jednego z majstrów, który w trakcie budowy strącił z rusztowania lepszego od siebie budowniczego.
I dziś się niewiele zmieniło, bo współcześni też miewają wśród siebie różnych " zawistników"!


Głos hejnału
przecina białe obłoki
jak pieśń tęsknoty
serca opuszczające Kraków
miasto marzeń
gdzie gołąb, anioł i Barbakan
jednakowo rozpalają
niegasnący płomień
stare mury
przesiąkłe westchnieniami 
ludzkiej duszy
i deszczu gwiazd
ukrywają tajemnicę serc zakochanych w Krakowie
miasto wspomnień
gdzie gołębie wzlatują
razem z ludzkimi myślami
błądzącymi w cieniu Sukiennic
w poszukiwaniu utraconych chwil...





Witrażowe anioły, ogromna choinka dokładają kolejne okruchy piękna do świątecznych radości.










Jemioła opanowała świąteczny Rynek, wszak pod jemiołą całować się należy w święta.
















Kraków słynie z gołębi, ale inne ptaki też się pojawiają:-)






A wieczorem Kraków migotał w mydlanych bańkach...Udało mi się kilka z nich uchwycić na tle cudownej atmosfery Krakowskiego Rynku!






Rynek błyszczał tysiącem kolorów, radością turystów i licznymi pracami wystawianymi przez rękodzielników.




Bańki, jak nasze marzenia, ulatywały do nieba, część z nich ginęła nisko, część szybowała wysoko, jak to w życiu bywa...









Zaczarowane dorożki mistrza Ildefonsa czekają na turystów w świetle tysięcy światełek zewsząd rozświetlających wszelkie mroki...











Panowie mogą wybierać narzędzia do swoich warsztatów, młotki, łańcuchy rowerowe, obcęgi, śruby, koła zębate, piły, szpachelki, a wszystko z czekolady:-)))))
Jako, że w Krakowie spędziłam dzień cały, zgłodniawszy nieco, zgodnie z przysłowiem " Polak- Węgier, dwa bratanki..." zakosztowałam polskich pierogów z kaszą gryczaną i mięsem oraz węgierskiego kołacza na gorąco zwanego kurtoszem.
                                                                                               




A, że ów smakołyk pochłaniałam pierwszy raz w życiu, postawiłam na smak czekoladowy, choć kusił mnie cynamonowy i waniliowy. Kołacz jest pieczony na miejscu, na wałku, uprzednio owiniętym spiralnie specjalnym ciastem. Taka atrakcja, zresztą jedna z wielu.




Żal opuszczać Kraków, ale zabrałam dla WAS pozdrowienia, które w niniejszym poście WAM przekazuję...