Kończy się maj...zbyt szybko odchodzi ze swym pięknem, ale może właśnie za to go tak cenimy, że nigdy nie zdołamy nacieszyć się nim w pełni.
Od kilku lat moje maje przynoszą mi zwiększoną liczbę trosk, problemów i różnorodnych obowiązków. O nudzie nie ma mowy. Szkoda tylko, że ciągle brakuje czasu by więcej nasycić się tym majowym czarem.
A dzisiejszego posta zaczynam nietypowo- od wspomnień. Może dlatego, że dopiero świętowaliśmy Dzień Matki, więc wracam myślą do mojej Mamy, która żyjąc w nieustannym pośpiechu i łącząc pracę w Wiejskim Domu Towarowym z pracą w gospodarstwie rolnym, potrafiła znaleźć czas na szybkie pierogi, gdy tylko pojawiały się truskawki.
Pierwsze truskawki się pojawiły, ja jestem równie zapracowana jak moja Mama, więc pierogi były " na szybciora".
Do sprawdzonego ciasta, które od lat robi się w naszym domu, z dodatkiem jajka i masła, dołożyłam za sugestią Krysi z bloga http://kuchniaukrysi.blogspot.com/ jeszcze dwa żółtka i pięknie się te żółtka sprawdziły.
W mojej rodzinie nie polewało się pierogów żadnymi słodkościami, a jedynie mocno zrumienionym masłem. Cukier owszem dodawało się do środka, razem z owocami. Jest to dodatkowa trudność, gdyż mały błąd w sztuce powoduje rozklejanie się ciasta, wypływanie soku, ale jeśli się to zrobi umiejętnie, w środku pierożka wytwarza się tak cudny owocowy sok, że nic go nie zastąpi.
Pierogi robione w pośpiechu każą pokroić ciasto na kwadraty i sklejać je w trójkąt bądź prostokąt, wówczas nie ma ścinków i powtórnego wałkowania. Trójkąty łączy się w jednym wierzchołku i gotowe.
Tęsknotę za uciekającym majem zamknęłam w kolejnym bzowym obrazie olejnym.
A w tzw. "międzyczasie" przeczytałam trzy tomy losów mieszkańców Malowniczego, z których "Tajemnica bzów" okazała się być fascynującą. Przede mną " Nadzieje i marzenia".
Skoro bzy odeszły szybciutko, zachwycam się " łąkami umajonymi", sami zobaczcie, czy mogę bez postojów wracać z pracy do domu???
Wspomniany Dzień Matki przyniósł mi radosną obecność moich Synów, ich Żon i dwojga Wnucząt, co jest dla mnie największym szczęściem.
Przy tej okazji poczytałam ofiarowane nam- rodzicom- przed laty książeczki- miniaturki przez naszych Synów będących wówczas uczniami szkoły podstawowej.
Mam wiele takich prezentów od serca- pamiątek, które mają dla mnie niezwykłą wagę.
Jedna z myśli mówi: "Baw się ze swoimi dziećmi bez względu na to, ile mają lat"...
A ja dziękuję ogromnie Małgosi http://papierowy-jarmark.blogspot.com/za wielki dar serca, bardzo osobisty, o którym wiemy tylko obie i za przemiłą przesyłkę, która jest dopełnieniem owego daru.
Reszta jest milczeniem...
Serdeczności, jeszcze z łąk majowych, Wam zasyłam.
Strony
▼
niedziela, 28 maja 2017
poniedziałek, 22 maja 2017
Powróciłam do losów Pięknej i Bestii po ponad 50. latach.
Była sroga zima...
Całe dnie spędzałam z moim ukochanym Tatą w naszym małym, wiejskim domku, odciętym wraz z całą wioską od świata, wysokimi zaspami.
Każdego dnia, moja mama pokonywała rano 5 km i w drodze powrotnej kolejne 5, by dotrzeć do miejsca pracy w miejscowości, w której ja pracuję od 18 lat.
Brat, starszy o 8 lat ode mnie wychodził do szkoły, a my z tatą staraliśmy się zagospodarować dany nam czas.
Oczywiście bez elektryczności, bez telewizji, bez możliwości wydostania się z wioski.
Na szczęście w domu było radio, oczywiście na baterie i właśnie ono sprawiało, że baśniowe słuchowiska przenosiły mnie w zaczarowany świat.
Mogłam mieć wówczas 5 lat, a może mniej, gdy na falach eteru popłynęła baśń " Piękna i Bestia".
Losy Belle, ukochanej córeczki Maurica, uwięzionego w pałacu okrutnej bestii, wzruszyły mnie ogromnie.
Bardzo kochałam mojego tatę, więc utożsamiałam się z Belle i przeżywałam cały dramatyzm sytuacji, a cerata pokrywająca stół, na którym stało wysłużone radio, była mokra od łez.
Dobrze, że, finał słuchowiska przyniósł szczęśliwe rozwiązanie i już wtedy dowiedziałam się, że zewnętrzne piękno jest niczym w porównaniu z pięknem wewnętrznym. Bo przecież dziewczyna pokochała szpetnego potwora, który miał czułe, kochające serce.
Jakiś czas temu, w pobliskim kinie, pokazano ekranizację tej pięknej opowieści, więc się wybrałam i nie przeszkadzało mi to, że byłam najstarszym widzem na sali.
Film wykonany w technologii 3D okazał się być przepiękną ekranizacją baśniowych wydarzeń, a ja na nowo przeżywałam miłość córki i ojca, której nie jest w stanie nawet śmierć umniejszyć...
PIĘKNA I BESTIA
Kraj: USA
Czas - 2 godz. 3 min.
Belle gotowa jest zamieszkać w zamku potwora, aby ratować ojca. Z czasem między dziewczyną a bestią zaczyna rodzić się uczucie.
reżyseria: Bill Condon
scenariusz: Stephen ChboskyEvan Spiliotopoulos
premiera: 17 marca 2017 (Polska) 15 marca 2017 (świat)
Belle (Emma Watson) jest mieszkanką francuskiej wioski. Kiedy dowiaduje się, że jej ojciec Maurice (Kevin Kline) został uwięziony w pałacu okrutnej bestii (Dan Stevens), postanawia odnaleźć jego siedzibę. Dziewczyna oferuje mu swe życie, w zamian za życie ojca. Potwór przystaje na propozycję. Ku zdziwieniu Belle, bestia nie więzi jej w lochu. Zamiast tego dziewczyna zamieszkuje w pięknej komnacie pełnej zaczarowanych przedmiotów, takich jak: zegar Cogsworth (Ian McKellen), świecznik Lumiere (Ewan McGregor), czy miotełka Plumette (Gugu Mbatha-Raw). Tymczasem Maurice chcąc uratować swą córkę, zwraca się o pomoc do pewnego myśliwego - Gastona (Luke Evans), który jest zakochany w Belle.
Do poznania dalszych losów bohaterów zachęcam...
A jako podsumowanie całej historii zamieszczam obraz mojego wiosennego Anioła z kaczeńcami w ręku, zamyślonego nad dobrocią, która nigdy nie umiera, gdy raz trafiła na dno serca...
Całe dnie spędzałam z moim ukochanym Tatą w naszym małym, wiejskim domku, odciętym wraz z całą wioską od świata, wysokimi zaspami.
Każdego dnia, moja mama pokonywała rano 5 km i w drodze powrotnej kolejne 5, by dotrzeć do miejsca pracy w miejscowości, w której ja pracuję od 18 lat.
Brat, starszy o 8 lat ode mnie wychodził do szkoły, a my z tatą staraliśmy się zagospodarować dany nam czas.
Oczywiście bez elektryczności, bez telewizji, bez możliwości wydostania się z wioski.
Na szczęście w domu było radio, oczywiście na baterie i właśnie ono sprawiało, że baśniowe słuchowiska przenosiły mnie w zaczarowany świat.
Mogłam mieć wówczas 5 lat, a może mniej, gdy na falach eteru popłynęła baśń " Piękna i Bestia".
Losy Belle, ukochanej córeczki Maurica, uwięzionego w pałacu okrutnej bestii, wzruszyły mnie ogromnie.
Bardzo kochałam mojego tatę, więc utożsamiałam się z Belle i przeżywałam cały dramatyzm sytuacji, a cerata pokrywająca stół, na którym stało wysłużone radio, była mokra od łez.
Dobrze, że, finał słuchowiska przyniósł szczęśliwe rozwiązanie i już wtedy dowiedziałam się, że zewnętrzne piękno jest niczym w porównaniu z pięknem wewnętrznym. Bo przecież dziewczyna pokochała szpetnego potwora, który miał czułe, kochające serce.
Jakiś czas temu, w pobliskim kinie, pokazano ekranizację tej pięknej opowieści, więc się wybrałam i nie przeszkadzało mi to, że byłam najstarszym widzem na sali.
Film wykonany w technologii 3D okazał się być przepiękną ekranizacją baśniowych wydarzeń, a ja na nowo przeżywałam miłość córki i ojca, której nie jest w stanie nawet śmierć umniejszyć...
PIĘKNA I BESTIA
Kraj: USA
Czas - 2 godz. 3 min.
Belle gotowa jest zamieszkać w zamku potwora, aby ratować ojca. Z czasem między dziewczyną a bestią zaczyna rodzić się uczucie.
reżyseria: Bill Condon
scenariusz: Stephen ChboskyEvan Spiliotopoulos
premiera: 17 marca 2017 (Polska) 15 marca 2017 (świat)
Belle (Emma Watson) jest mieszkanką francuskiej wioski. Kiedy dowiaduje się, że jej ojciec Maurice (Kevin Kline) został uwięziony w pałacu okrutnej bestii (Dan Stevens), postanawia odnaleźć jego siedzibę. Dziewczyna oferuje mu swe życie, w zamian za życie ojca. Potwór przystaje na propozycję. Ku zdziwieniu Belle, bestia nie więzi jej w lochu. Zamiast tego dziewczyna zamieszkuje w pięknej komnacie pełnej zaczarowanych przedmiotów, takich jak: zegar Cogsworth (Ian McKellen), świecznik Lumiere (Ewan McGregor), czy miotełka Plumette (Gugu Mbatha-Raw). Tymczasem Maurice chcąc uratować swą córkę, zwraca się o pomoc do pewnego myśliwego - Gastona (Luke Evans), który jest zakochany w Belle.
Do poznania dalszych losów bohaterów zachęcam...
A jako podsumowanie całej historii zamieszczam obraz mojego wiosennego Anioła z kaczeńcami w ręku, zamyślonego nad dobrocią, która nigdy nie umiera, gdy raz trafiła na dno serca...
piątek, 19 maja 2017
Łąki umajone, bzy szczęściem pachnące i ludzie lepsi na wiosnę.
Zauważyłam, ze aura ma duży wpływ na generowanie określonych zachowań ludzkich. Wytłumaczenie jest dość proste. Słoneczko od wczesnego świtu ogrzewa ciało i ducha, upojne bzy i konwalie mieszają czarodziejskie zapachy, obłoczki żeglują po błękitnym niebie, wszędzie zielono i radośnie. Ptaki koncertują na całego, wieczorem do tych koncertowych zmagań dołączają swój rechot wesołe żaby, a na łąkach! już słychać cykady.
Wobec powyższych zdarzeń nawet ponuracy nie mogą przejść obojętnie.
Zwróćcie uwagę, że coraz więcej ludzi się uśmiecha i coraz więcej oferuje swoją pomoc.
Mnie też z samego ranka pewna Osoba rozradowała dziękując za moje codzienne, jednakowe od lat zachowanie ( tak postrzegam swoje obowiązki szefa i nigdy świadomie nie nadużywam swojej władzy).
A jednak miło było usłyszeć, że ktoś to docenia, że widzi, że jest wdzięczny...
Tych przykładów serdeczności zauważyłam dość dużo w ostatnim czasie...
Spróbujcie się na chwilę zatrzymać, a zauważycie ile wokół Was jest ludzkiej życzliwości, tej drobnej, zwyczajnej, codziennej, ale jakże bardzo ważnej.
Jestem pewna, że wszędzie jest mnóstwo drobiazgów, które potrafią wlać w ludzkie serca otuchę, mimo smutków, zmartwień, cierpień i chorób, których nigdy nie brakuje.
Mój dzisiejszy post składa się z krótkich przemyśleń i wielu fotografii, bo chcę nasycić Wasze oczy zwyczajnym pięknem, danym nam wszystkim bez wyjątku.
Dwanaście pierwszych zdjęć pochodzi z mojego najzwyczajniejszego w świecie ogrodu.
Ale na wędrówkę po pięknym ogrodzie chcę Was zaprosić na pewnego bloga, którego jeszcze mało osób odwiedza, a warto tam zajrzeć.
Bloga prowadzi cudowna młoda Matka Tadeuszka i matka oczekującego na narodziny Nikosia, wspaniała żona, gospodyni, ogrodniczka, której codzienne dokonania wprawiają mnie w zachwyt.
Nie wiem, w jaki sposób godzi ona te wszystkie obowiązki, ale wiem, że jest wzorem pogodnej kobiety, a jej blog jest pełen ciepła, miłości rodzinnej, wdzięczności za codzienne dary losu, więc koniecznie zagośćcie u Klaudii http://domprzywiosennej5.blogspot.com/
choćby po to, żeby zobaczyć jak piękna może być CODZIENNOŚĆ.
Moje wiosenne wyjazdy obfitują w nowe fotografie, nie mogę się oprzeć urokowi takich miejsc.
A teraz jeszcze jedna refleksja, w czerwcu mija 30 lat od dnia, gdy św. Jan Paweł II na tarnowskich polach beatyfikował Karolinę Kózkównę, więc z tej okazji odbędzie się wiele pięknych przedsięwzięć.
Wiecie, że każdego miesiąca uczestniczę w Drodze Krzyżowej szlakiem Jej męczeństwa.
Wczoraj, 18 maja, przy pięknej pogodzie, rzesze pielgrzymów ( na zdjęciu tylko mały fragment) idąc przez pachnący majem las ( wiecie jak pachnie las w maju?) i wśród zielonych łąk odśpiewało Litanię Loretańską, a potem " chwalcie łąki umajone..."
Chyba nie może być piękniejszej scenerii dla naszych polskich nabożeństw majowych.
Sanktuarium w Zabawie jest jedynym miejscem na świecie, gdzie doczesne szczątki parafianki są umieszczone pod ołtarzem głównym Jej kościoła parafialnego.
Zainteresowanych odsyłam na stronę http://www.sanktuariumzabawa.pl/index.php/pl/
O świcie, takim zamglonym, najlepiej widać, to, co dzieje się w sercu...
Dobrych dni i wielu okruchów dobra Wam życzę.
Wobec powyższych zdarzeń nawet ponuracy nie mogą przejść obojętnie.
Zwróćcie uwagę, że coraz więcej ludzi się uśmiecha i coraz więcej oferuje swoją pomoc.
Mnie też z samego ranka pewna Osoba rozradowała dziękując za moje codzienne, jednakowe od lat zachowanie ( tak postrzegam swoje obowiązki szefa i nigdy świadomie nie nadużywam swojej władzy).
A jednak miło było usłyszeć, że ktoś to docenia, że widzi, że jest wdzięczny...
Tych przykładów serdeczności zauważyłam dość dużo w ostatnim czasie...
Spróbujcie się na chwilę zatrzymać, a zauważycie ile wokół Was jest ludzkiej życzliwości, tej drobnej, zwyczajnej, codziennej, ale jakże bardzo ważnej.
Jestem pewna, że wszędzie jest mnóstwo drobiazgów, które potrafią wlać w ludzkie serca otuchę, mimo smutków, zmartwień, cierpień i chorób, których nigdy nie brakuje.
Mój dzisiejszy post składa się z krótkich przemyśleń i wielu fotografii, bo chcę nasycić Wasze oczy zwyczajnym pięknem, danym nam wszystkim bez wyjątku.
Dwanaście pierwszych zdjęć pochodzi z mojego najzwyczajniejszego w świecie ogrodu.
Ale na wędrówkę po pięknym ogrodzie chcę Was zaprosić na pewnego bloga, którego jeszcze mało osób odwiedza, a warto tam zajrzeć.
Bloga prowadzi cudowna młoda Matka Tadeuszka i matka oczekującego na narodziny Nikosia, wspaniała żona, gospodyni, ogrodniczka, której codzienne dokonania wprawiają mnie w zachwyt.
Nie wiem, w jaki sposób godzi ona te wszystkie obowiązki, ale wiem, że jest wzorem pogodnej kobiety, a jej blog jest pełen ciepła, miłości rodzinnej, wdzięczności za codzienne dary losu, więc koniecznie zagośćcie u Klaudii http://domprzywiosennej5.blogspot.com/
choćby po to, żeby zobaczyć jak piękna może być CODZIENNOŚĆ.
Moje wiosenne wyjazdy obfitują w nowe fotografie, nie mogę się oprzeć urokowi takich miejsc.
A teraz jeszcze jedna refleksja, w czerwcu mija 30 lat od dnia, gdy św. Jan Paweł II na tarnowskich polach beatyfikował Karolinę Kózkównę, więc z tej okazji odbędzie się wiele pięknych przedsięwzięć.
Wiecie, że każdego miesiąca uczestniczę w Drodze Krzyżowej szlakiem Jej męczeństwa.
Wczoraj, 18 maja, przy pięknej pogodzie, rzesze pielgrzymów ( na zdjęciu tylko mały fragment) idąc przez pachnący majem las ( wiecie jak pachnie las w maju?) i wśród zielonych łąk odśpiewało Litanię Loretańską, a potem " chwalcie łąki umajone..."
Chyba nie może być piękniejszej scenerii dla naszych polskich nabożeństw majowych.
Sanktuarium w Zabawie jest jedynym miejscem na świecie, gdzie doczesne szczątki parafianki są umieszczone pod ołtarzem głównym Jej kościoła parafialnego.
Zainteresowanych odsyłam na stronę http://www.sanktuariumzabawa.pl/index.php/pl/
O świcie, takim zamglonym, najlepiej widać, to, co dzieje się w sercu...
Dobrych dni i wielu okruchów dobra Wam życzę.
niedziela, 14 maja 2017
Nasze własne przeżywanie wielkich wydarzeń.
Nie byłam w Fatimie i realnie patrząc w przyszłość, pewnie nie będę...
Ale się cieszę, że mogłam dożyć tego dnia i za pośrednictwem telewizji zobaczyć radość tysięcy ludzi.
A jeszcze bardziej cieszę się, że w naszej parafii, w której od kilku lat odbywają się comiesięczne różańce fatimskie, 13 maja -corocznie- ma miejsce piękne nabożeństwo ku czci Fatimskiej Pani połączone z procesją wiodącą ulicami Olesna.
Nikt nikogo nie zmusza, a uczestników tych religijnych wydarzeń o starannie dobranej liturgii przybywa z roku na rok.
I każdy z nich niesie coś w sercu...
Kiedy kończy się procesja jest ciemno i tradycją stało się już, że w niebo szybują kolorowe fajerwerki pod czujnym okiem miejscowej straży pożarnej.
W setną rocznicę objawień, przywiezione z Portugalii figury Matki Bożej wyruszyły na peregrynację po naszej parafii.
Każda rodzina, która zechce, może gościć przez jedną dobę MB Fatimską pod swoim dachem, odnotowując ten fakt i imiona domowników w specjalnym pamiątkowym zeszycie.
A na placu przed kościołem Anioł i Dzieci z Fatimy przypominają o ciągłej trosce Maryi o losy ludzkości...
Matko Boża z Fatimy...Ty wszystko wiesz...
piątek, 12 maja 2017
"Kto się w maju urodzi, dobrze mu się powodzi."
Czy przysłowie z tytułu posta jest prawdziwe? Niech się wypowiedzą osoby urodzone w maju...
Jedno jest pewne, ze to miesiąc opiewany przez poetów, okrzyknięty miesiącem zakochanych, budzący przyrodę do życia.
W tym roku jakby zapomniał o swoich powinnościach. Rzuca deszczem, mrozem, płynie ciemnymi chmurami, zamyka główki kwiatom, jakiś zbuntowany ten maj.
Na przekór jego humorom zamieszczam pogodny wiersz i fotografie słonecznych mniszków, które już są zamknięte w słoikach jako wyśmienite miodki domowej roboty.
Tańczymy w takt naszej radości
Jedno jest pewne, ze to miesiąc opiewany przez poetów, okrzyknięty miesiącem zakochanych, budzący przyrodę do życia.
W tym roku jakby zapomniał o swoich powinnościach. Rzuca deszczem, mrozem, płynie ciemnymi chmurami, zamyka główki kwiatom, jakiś zbuntowany ten maj.
Na przekór jego humorom zamieszczam pogodny wiersz i fotografie słonecznych mniszków, które już są zamknięte w słoikach jako wyśmienite miodki domowej roboty.
Tańczymy w takt naszej radości
na
pięciolinii miłości
zawieszamy
szczęście
utkane
ze zwyczajnych dni
głośnym
uśmiechem obwieszczamy światu
że
istnieje miłość
która
nic sobie nie robi z rozumu
żyje
własnym życiem
wbrew
prawidłom i regułom
osacza
serce złotymi nićmi szczęścia
szalona
wariatka malująca mlecze na kolory słońca
i
budząca fiołki spod zimowych liści snu
bez
niej nie byłoby wiosny o kwitnących jabłoni
Zdążyłam ze zbiorem przed zimnymi Ogrodnikami i przed zimną Zośką.
Zdążyłam ze zbiorem przed zimnymi Ogrodnikami i przed zimną Zośką.
Niektóre rośliny dzielnie zmagają się z zimnem, więc zasłużyły na prezentację:-)
Robimy co możemy, by nie poddać się smutkom, których pewnie nikomu nie brak...
A dwie poniższe fotografie pochodzą z majowego poranka, z dnia 10 maja.
Mimo naszych starań, nie jesteśmy w stanie poskromić przyrody.
Robimy co możemy, by nie poddać się smutkom, których pewnie nikomu nie brak...
A dwie poniższe fotografie pochodzą z majowego poranka, z dnia 10 maja.
Mimo naszych starań, nie jesteśmy w stanie poskromić przyrody.
A teraz rzecz o nietypowej i wzruszającej przesyłce.
Na moim biurku w pracy pojawiła się w tym tygodniu koperta adresowana na Gimnazjum.
Wszystkie blogowe koleżanki mają moje prywatne adresy, więc z wielkim zainteresowaniem " dobrałam się" do przesyłki.
Autorką listu okazała się Iwona z Gliwic, która kiedyś trafiła na mojego bloga przypadkiem i jak się okazało została tam na dłużej.
Jestem pod wrażeniem, bo dokładnie przeczytała, idąc miesiącami, każdy mój post, poznała moje zainteresowania, odpowiedziała na nie pięknym listem, który utwierdził mnie w przekonaniu, że warto prowadzić bloga dla takich właśnie Osób, wrażliwych, szukających czegoś więcej niż niesie zwykła codzienność.
Iwonka przysłała mi tomik " Madonny Bieszczadzkie", który " pochłonęłam" w tym samym dniu, a ponieważ dołączyła obrazki Maryjne z różnych miejsc, do których dane jej było pielgrzymować, postanowiłam, że i ja kiedyś napiszę cykl poezji " Madonny Polskie", który zadedykuję Iwonce i Osobom lubiącym moje poezje.
Uwadze Iwony nie umknął fakt, że gromadzę obrazki w albumie od Jadzi i że kocham Bieszczady, drewniane kościółki i cerkwie.
To niesamowite, że zupełnie obca osoba ( nawet nie wiem w jakim jest wieku, czym zajmuje się na co dzień) potrafiła odnaleźć tyle wspólnego ze mną.
Dziękuję Iwonie za ten miły dar, za zwyczajną, ludzką życzliwość i zapewniam, że pisząc posty będę o nie pamiętać.
Serdecznie pozdrawiam wszystkich Czytelników, a urodzonym w maju, składam życzenia spełnienia tytułowego powodzenia w każdym odcieniu życia.
Na moim biurku w pracy pojawiła się w tym tygodniu koperta adresowana na Gimnazjum.
Wszystkie blogowe koleżanki mają moje prywatne adresy, więc z wielkim zainteresowaniem " dobrałam się" do przesyłki.
Autorką listu okazała się Iwona z Gliwic, która kiedyś trafiła na mojego bloga przypadkiem i jak się okazało została tam na dłużej.
Jestem pod wrażeniem, bo dokładnie przeczytała, idąc miesiącami, każdy mój post, poznała moje zainteresowania, odpowiedziała na nie pięknym listem, który utwierdził mnie w przekonaniu, że warto prowadzić bloga dla takich właśnie Osób, wrażliwych, szukających czegoś więcej niż niesie zwykła codzienność.
Iwonka przysłała mi tomik " Madonny Bieszczadzkie", który " pochłonęłam" w tym samym dniu, a ponieważ dołączyła obrazki Maryjne z różnych miejsc, do których dane jej było pielgrzymować, postanowiłam, że i ja kiedyś napiszę cykl poezji " Madonny Polskie", który zadedykuję Iwonce i Osobom lubiącym moje poezje.
Uwadze Iwony nie umknął fakt, że gromadzę obrazki w albumie od Jadzi i że kocham Bieszczady, drewniane kościółki i cerkwie.
To niesamowite, że zupełnie obca osoba ( nawet nie wiem w jakim jest wieku, czym zajmuje się na co dzień) potrafiła odnaleźć tyle wspólnego ze mną.
Dziękuję Iwonie za ten miły dar, za zwyczajną, ludzką życzliwość i zapewniam, że pisząc posty będę o nie pamiętać.
Serdecznie pozdrawiam wszystkich Czytelników, a urodzonym w maju, składam życzenia spełnienia tytułowego powodzenia w każdym odcieniu życia.
;