Pierwszy miesiąc nowego roku dobiega końca...
"To świt, to zmrok,
To świt, to zmrok.
Płyną szybko dnie..."
fragment z musicalu " Skrzypek na dachu" zaprezentowali soliści, którzy wraz z orkiestrą dętą z Dobrynina przedstawili licznie zebranej publiczności Koncert Noworoczny, na który składały się kolędy, arie operetkowe, fragmenty musicali i muzyki filmowej.
Byliśmy pod ogromnym wrażeniem świetnie dopracowanego repertuaru. Ta amatorska orkiestra mogłaby wystąpić w najlepszych salach koncertowych.
Rzeczywiście, czas pędzi z nadmierną prędkością, dlatego warto cieszyć się każdą chwilą, bo każda następna będzie inna...
Fotografuję te same miejsca o różnych porach roku i na każdym zdjęciu odkrywam coś nowego.
Nawet nasza rzeczka tylko udaje, że śpi:-)
I krzaki tarniny czekają na moment gdy wybuchną białym kwieciem wprawiając w zachwyt tych, którzy umieją patrzeć...
Nasze Gimnazjum od wielu lat gości na wspólnej zabawie integracyjnej Uczestników Warsztatów Terapii Zajęciowej z Dąbrowy Tarnowskiej. Te spotkania są zawsze bardzo miłe, wszyscy świetnie się bawimy.
Tak było i w tym roku. Jestem dumna, że kilku naszych Absolwentów mających niezawinione problemy edukacyjne odnalazło swoje muzyczne pasje i robią to doskonale.
Wszak KAŻDE DZIECKO jest utalentowane, trzeba tylko umieć doszukać się tych zdolności w całym bogactwie natury.
Jak widać, Basia też nie przysypia tylko kręci się wśród prac domowych:-)
Póki jeszcze wieczory długie, warto sięgać po książki. Tym razem proponuję historię dwóch kobiet, które wchodziły w małżeńskie życie w jakże odmiennych od współczesnych, okolicznościach.
Hiacynty zwiastują już wiosnę...dobrych dni Wam życzę.
A ja udaję się na wernisaż malarsko- rzeźbiarski kolejnego Amatora- pasjonata.
Mam zinterpretować w recytacji wiersze Syna owego Pana, a naszego Absolwenta.
I to jest piękne, że zwyczajni ludzie chcą się dzielić efektami własnych pasji.
A moja wieś zaczęła już kolejny dzień roku:-)
Na koniec dnia zdjęcie z koncertu zespołu " Bratowie" z Piwnicznej na wspomnianym wcześniej wernisażu, który zgromadził całe rzesze ludzi...
Strony
▼
niedziela, 29 stycznia 2017
wtorek, 24 stycznia 2017
A może by tak na Grodzką???
A może?
Grodzka to trakt obowiązkowy w czasie każdej mojej podróży do Krakowa.
To jedna z najstarszych ulic Krakowa. Kiedyś była fragmentem szlaku handlowego wiodącego z południa na północ. Stanowi część Drogi Królewskiej, którą przejeżdżali królowie polscy udający się na Wawel. Jej nazwa występuje już w dokumentach miejskich z drugiej połowy XIII w.
Na tej ulicy mieści się pewna restauracja, w której podają cudowne pierogi chinkali, a jeśli jeszcze jest możliwość zdobycia stolika na podeście, tuż przy oknie, z widokiem na "przepływające" dorożki, to radość nie ma granic:-)
Ostatni tydzień pierwszego szkolnego półrocza nie daje możliwości wyskoczenia na Grodzką, pozostają więc zdjęcia i...
No właśnie...
Zarywając kilka nocy, przeczytałam trzy części sagi Lucyny Olejniczak: " Kobiety z ulicy Grodzkiej".
Skomplikowane losy Hanki, Wiktorii i Matyldy trzymały w napięciu i spowodowały, że oczekuję na część czwartą, która ma być historią Weroniki.
Szczerze polecam, sama wyłuskałam tę trzytomową powieść na jednym z blogów, niestety nie pamiętam, na którym.
Skoro mowa o Weronice, to takie imię nosi pewna ośmioletnia Dama- wielka wielbicielka zwierząt, w szczególności koni, więc dla niej powstał ten olejny obraz, jako dodatek do jej bogatej kolekcji koni, które są zadbane, nazwane i poznane.
Tym sposobem w poście pokazały się moje pasje: malarstwo i książki, więc by nie obrazić ducha poezji, dedykuję Czytelnikom choć kilka wersów...
i wyhodowane na oknie pomarańczki.
Grodzka to trakt obowiązkowy w czasie każdej mojej podróży do Krakowa.
To jedna z najstarszych ulic Krakowa. Kiedyś była fragmentem szlaku handlowego wiodącego z południa na północ. Stanowi część Drogi Królewskiej, którą przejeżdżali królowie polscy udający się na Wawel. Jej nazwa występuje już w dokumentach miejskich z drugiej połowy XIII w.
Na tej ulicy mieści się pewna restauracja, w której podają cudowne pierogi chinkali, a jeśli jeszcze jest możliwość zdobycia stolika na podeście, tuż przy oknie, z widokiem na "przepływające" dorożki, to radość nie ma granic:-)
Ostatni tydzień pierwszego szkolnego półrocza nie daje możliwości wyskoczenia na Grodzką, pozostają więc zdjęcia i...
No właśnie...
Zarywając kilka nocy, przeczytałam trzy części sagi Lucyny Olejniczak: " Kobiety z ulicy Grodzkiej".
Skomplikowane losy Hanki, Wiktorii i Matyldy trzymały w napięciu i spowodowały, że oczekuję na część czwartą, która ma być historią Weroniki.
Szczerze polecam, sama wyłuskałam tę trzytomową powieść na jednym z blogów, niestety nie pamiętam, na którym.
Skoro mowa o Weronice, to takie imię nosi pewna ośmioletnia Dama- wielka wielbicielka zwierząt, w szczególności koni, więc dla niej powstał ten olejny obraz, jako dodatek do jej bogatej kolekcji koni, które są zadbane, nazwane i poznane.
Tym sposobem w poście pokazały się moje pasje: malarstwo i książki, więc by nie obrazić ducha poezji, dedykuję Czytelnikom choć kilka wersów...
POSZUKIWANIA
Jestem drobinką
maleńkim
pyłkiem w oceanie Twej miłości
szukam
Cię każdego dnia wśród gwiazd
przemierzam
galaktyki moich pragnień
układam
misterne plany
próbuję
zastawić sieci na spokój i dobroć
a
kiedy spadają z głuchym trzaskiem na ziemię
znów
spoglądam na niebo
rozpalone
Twoja miłością.
i wyhodowane na oknie pomarańczki.
sobota, 21 stycznia 2017
Czy ktoś słyszał już skowronka?
Ufając przysłowiom, rozglądam się za skowronkami, bo przecież " Św.Agnieszka wypuszcza skowronka z mieszka".
Nie widziałam, nie słyszałam, czekam cierpliwie, wszak cierpliwość powinna cechować babcie, a ja babcią ( podwójną:-) jestem.
W dzień babci i tuż przed dniem dziadka wspominam z tęsknotą moje obie Babcie.
Jeden z dziadków zmarł długo przed moim narodzeniem, drugi zmarł, gdy byłam małym dzieckiem i nie mieszkał z nami, więc wspomnień z nimi nie mam.
Ale Babcie...
Obie moje Babcie były cudowne. Z radością przymierzam swoje cechy charakteru do ich cech i szukam wspólnych genów.
Odnajduję ich wiele i jestem moim Babciom wdzięczna za wszystko co mi przekazały.
Babcia po mieczu nosiła imię Agnieszka, Babcia po kądzieli to Józefa.
Babcie przeżyły dwie wojny światowe, mnóstwo biedy i trudności i do końca życia zachowały pogodę piękną ducha.
Wierzę, że z nieba pomagają mi wielu sprawach...
Na kartce z albumu widnieją moi Dziadkowie z Żonami, a obok wynotowałam ważne daty z ich życia i życia pokaźnych gromadek ich dzieci, a moich stryjów, wujów, ciotek.
Tak wyglądał odświętny posiłek serwowany przez Babcię. Jadało się z jednej miski, używając warzechy. Pierogi były znacznie ciemniejsze, bo ziarno mieliło się w ręcznych żarnach, kapusta urosła na zagonach, ale omasta pojawiała się tylko od wielkiego święta.
Jeden z wujków podkradał rodzeństwu skwarki, był szybszy- jak mawiała babcia- i rodzeństwo nie miało szans w " skwarkowym Boju".
Wujek do dziś ( a dawno przekroczył osiemdziesiątkę) uwielbia kapuściane pierogi- koniecznie z chrupiącymi skwareczkami.
Kiedy do nas przyjeżdża, zawsze przygotowuję takie danie- ot smaki dzieciństwa.
Moi przodkowie byli bardzo biedni, kiedy minęła wojna i domowej babci trochę lżej się żyło, smażyła tzw. niby pączki, czyli placuszki bez nadzienia wycinane literatką z pysznego drożdżowego ciasta. Czasami takie smażę...
Tuż przed swoim świętem wędrowałam, jak każdego miesiąca szlakiem bł. Karoliny, a styczeń przystroił las w baśniowym wymiarze.
W zimową szatę przystrojona ponad 200 letnia grusza bł. Karoliny wita przybywających do Zabawy ciszą, pokojem i wspomnieniem o pięknych czynach naszych przodków.
Wszystkim Babciom i Dziadkom życzę by ich Wnukowie wzrastali w zdrowiu, szczęściu i by byli źródłem ich wielkiej dumy i radości. Bycie babcią lub dziadkiem to wspaniały dar- zapewniam.
Każdego dnia dziękuję więc Bogu za dar życia Konradusia i Natuni.
W oczekiwaniu na pojawienie się skowronków namalowałam obraz dla Ani, która systematycznie czyta mojego bloga i przysyła mi wykonane przez siebie liczne upominki.
Niech Anioł kroczący po polskiej łące przypomina Ani i wszystkim moim Czytelnikom o niezmierzonym pięknie, którego dotykamy każdego dnia.
Nie widziałam, nie słyszałam, czekam cierpliwie, wszak cierpliwość powinna cechować babcie, a ja babcią ( podwójną:-) jestem.
W dzień babci i tuż przed dniem dziadka wspominam z tęsknotą moje obie Babcie.
Jeden z dziadków zmarł długo przed moim narodzeniem, drugi zmarł, gdy byłam małym dzieckiem i nie mieszkał z nami, więc wspomnień z nimi nie mam.
Ale Babcie...
Obie moje Babcie były cudowne. Z radością przymierzam swoje cechy charakteru do ich cech i szukam wspólnych genów.
Odnajduję ich wiele i jestem moim Babciom wdzięczna za wszystko co mi przekazały.
Babcia po mieczu nosiła imię Agnieszka, Babcia po kądzieli to Józefa.
Babcie przeżyły dwie wojny światowe, mnóstwo biedy i trudności i do końca życia zachowały pogodę piękną ducha.
Wierzę, że z nieba pomagają mi wielu sprawach...
Na kartce z albumu widnieją moi Dziadkowie z Żonami, a obok wynotowałam ważne daty z ich życia i życia pokaźnych gromadek ich dzieci, a moich stryjów, wujów, ciotek.
Tak wyglądał odświętny posiłek serwowany przez Babcię. Jadało się z jednej miski, używając warzechy. Pierogi były znacznie ciemniejsze, bo ziarno mieliło się w ręcznych żarnach, kapusta urosła na zagonach, ale omasta pojawiała się tylko od wielkiego święta.
Jeden z wujków podkradał rodzeństwu skwarki, był szybszy- jak mawiała babcia- i rodzeństwo nie miało szans w " skwarkowym Boju".
Wujek do dziś ( a dawno przekroczył osiemdziesiątkę) uwielbia kapuściane pierogi- koniecznie z chrupiącymi skwareczkami.
Kiedy do nas przyjeżdża, zawsze przygotowuję takie danie- ot smaki dzieciństwa.
Moi przodkowie byli bardzo biedni, kiedy minęła wojna i domowej babci trochę lżej się żyło, smażyła tzw. niby pączki, czyli placuszki bez nadzienia wycinane literatką z pysznego drożdżowego ciasta. Czasami takie smażę...
W zimową szatę przystrojona ponad 200 letnia grusza bł. Karoliny wita przybywających do Zabawy ciszą, pokojem i wspomnieniem o pięknych czynach naszych przodków.
Wszystkim Babciom i Dziadkom życzę by ich Wnukowie wzrastali w zdrowiu, szczęściu i by byli źródłem ich wielkiej dumy i radości. Bycie babcią lub dziadkiem to wspaniały dar- zapewniam.
Każdego dnia dziękuję więc Bogu za dar życia Konradusia i Natuni.
W oczekiwaniu na pojawienie się skowronków namalowałam obraz dla Ani, która systematycznie czyta mojego bloga i przysyła mi wykonane przez siebie liczne upominki.
Niech Anioł kroczący po polskiej łące przypomina Ani i wszystkim moim Czytelnikom o niezmierzonym pięknie, którego dotykamy każdego dnia.
niedziela, 15 stycznia 2017
Za równy miesiąc mój blog będzie 14 razy młodszy ode mnie:-)
Data założenia bloga nie była przypadkowa.
Po prostu zrobiłam sobie prezent na urodziny, a w zasadzie zrobił mi go mój syn Konrad, bo on też wcześniej podsunął mi taką myśl.
Cztery lata to spory kawał czas, jeszcze nie robię statystyk, bo do podwójnych urodzin mam miesiąc.
Przez ten miesiąc proszę chętnych by wpisali w komentarzu, że chcą przygarnąć ten oto obraz olejny i umieścili banerek na swoim blogu. Zapisy trwają do północy 14 lutego.Losowanie odbędzie się 15 lutego i w tym dniu podam wyniki. Obraz przedstawia irysy- ulubione niegdyś kwiaty mojej Mamy.
Serdecznie dziękuję wiernym Czytelnikom bloga za ich wieloletnie trwanie i motywowanie mnie do pisania.
Wśród Gości są osoby, które nie blogują i nie piszą komentarzy, ale podczytują regularnie moje posty, a wręcz oczekują na nie, jak na przykład moja Przyjaciółka z lat studenckich Atka, którą serdecznie pozdrawiam.
Wszystkim wiernym Czytelnikom dedykuję te barwne zdjęcia kwiatów w środku zimy.
A nawet pomarańcze, które owocują na jednym z moich okien opisanych w poprzednim poście.
Życząc Wam miłego tygodnia zapraszam do blogowej zabawy.
Po prostu zrobiłam sobie prezent na urodziny, a w zasadzie zrobił mi go mój syn Konrad, bo on też wcześniej podsunął mi taką myśl.
Cztery lata to spory kawał czas, jeszcze nie robię statystyk, bo do podwójnych urodzin mam miesiąc.
Przez ten miesiąc proszę chętnych by wpisali w komentarzu, że chcą przygarnąć ten oto obraz olejny i umieścili banerek na swoim blogu. Zapisy trwają do północy 14 lutego.Losowanie odbędzie się 15 lutego i w tym dniu podam wyniki. Obraz przedstawia irysy- ulubione niegdyś kwiaty mojej Mamy.
Serdecznie dziękuję wiernym Czytelnikom bloga za ich wieloletnie trwanie i motywowanie mnie do pisania.
Wśród Gości są osoby, które nie blogują i nie piszą komentarzy, ale podczytują regularnie moje posty, a wręcz oczekują na nie, jak na przykład moja Przyjaciółka z lat studenckich Atka, którą serdecznie pozdrawiam.
Wszystkim wiernym Czytelnikom dedykuję te barwne zdjęcia kwiatów w środku zimy.
A nawet pomarańcze, które owocują na jednym z moich okien opisanych w poprzednim poście.
Życząc Wam miłego tygodnia zapraszam do blogowej zabawy.
środa, 11 stycznia 2017
Ile może pomieścić okno?
Pytasz
ile może
pomieścić okno
pewnie las
brzozowy
który mieni
się kolorami
pięciu pór
roku
błąkający
się razem z dzieciństwem
w oczekiwaniu przedwiośnia
wybuchający
zieloną nadzieją
wespół z
młodością pełną marzeń
dojrzewający
starymi jabłoniami
kochającymi
ptaki w upalne noce
szeleszczący
złotymi liśćmi przemijania
w objęciach
jesiennego słońca
by zimą przytulić
białą głowę
do pościeli
późnej starości
pytasz mnie
czy to prawda
a ja powiem
że okno może
pomieścić
całą moją
miłość…
Kiedy czuwam przy moim śpiącym Wnuku, mam czas na rozmyślania i wszelkie refleksje.
Lubię wtedy patrzeć w okno, a że z wiekiem pojawiła się dalekowzroczność, moje pole widzenia jest ogromne.
Wyobrażam sobie wówczas jak musiała wyglądać moja wioska przed laty i jakie było życie moich przodków po kądzieli.
Przed oczyma przesuwa mi się obraz tonącej w małej pobliskiej rzeczce, maleńkiej wówczas, mojej cioci, rodzin w popłochu uciekających przed wielką wodą w 1934 r. do sąsiedniej, wyżej położonej wioski, pędzących przez most na koniach, ułanów, Niemców, którzy uciekając wysadzili za sobą most na tejże rzeczce, zalęknionej klaczy, która nie chce pokonać kładki na rzece, mimo, że na saniach rodząca kobieta liczy każdą minutę, wystraszonego żubra, który zawędrował nieopatrznie w nasze strony budząc lęk napotkanych ludzi, a potem widzę jak ostatnią drogę przemierzają w żałobnych konduktach kolejni mieszkańcy mojej wioski.
Zmieniają się pory roku, a ja patrzę w cztery strony świata przez okno i staram się nauczyć wychwytywać z niego jak najwięcej informacji i piękna. Nie daj Boże bym kiedyś była uwięziona w czterech ścianach, ale przecież w życiu różnie bywa, a im bardziej człowiek jest przygotowany na przyjęcie życiowych ciosów, tym łatwiej później akceptuje to, czego zmienić nie może.
Więc chłonę piękne widoki i znów przed oczyma przesuwają się obrazy pełne szczęścia i radości, idą na spacer zakochane pary, pojawiają się kolejne dzieci na wózeczkach, na rowerkach, idą żeńcy z kosami, pastuszkowie prowadzą bydło na wypas, gospodarze wiozą fury pełne siana i złotego zboża do pękatych stodół, pojawiają się ślubne korowody, a przyroda wtóruje ludzkiemu szczęściu.
Wiec patrzę i wielbię Stwórcę za ogrom piękna,który moim oczom został dany, za ogrom radości, które weseliły moje serce, za wszystkie trudy i ból, który rzeźbi naszą osobowość, bowiem wszystko co piękne, rodzi się w bólach.
Jeśli macie ochotę popatrzeć razem ze mną przez okno, zapraszam do oglądania zdjęć z okna poczynionych...
I dopiero co, zaczynałam blogowanie, a tu już niebawem miną cztery lata, czas przygotować niespodziankę, ale o tym w następnym poście, na który zapraszam już dziś:-)