Strony

niedziela, 28 lutego 2016

Luty ciągle zmienia buty:-)

" W marcu jak w garncu, kwiecień plecień, wciąż przeplata..." Znamy te popularne przysłowia.
A ja obserwując lutowe nastroje! wydedukowałam, że luty ciągle zmienia buty. Raz zimno, raz prawie gorąco, raz śnieg, raz wiatr, raz deszcz i tak się kręci. Ludziska narzekają, chorują, oblegają przychodnie lekarskie. Ponieważ urodziłam się w lutym, mam obowiązek wziąć go w obronę.
W ubiegłym tygodniu musiałam pojechać do Krakowa na szkolenie dyrektorów szkół w ramach OKE ( egzaminy gimnazjalne)
i zastałam moje miasto " zapłakane w deszczu". Mogłabym narzekać, ale sobie szybko wytłumaczyłam, że to może i lepiej, bo czasu na spacer niewiele zostało. Zatem zrobiłam kilka pospiesznych fotek i odwiedziłam mojego chrzestnego, który do młodych już nie należy- ucieszył się bardzo.
Ale już w następne dni luty powitał mnie porannym słoneczkiem i dzień był " na lekkie buty" :-)
Dla równowagi i pogody ducha, otrzymałam od prawdziwej blogowej Przyjaciółki Jadzi
http://jadwiga-sercemtworzone.blogspot.com/  fantastyczny album z pozdrowieniami z Bydgoszczy.
Album jest w całości autorski, a do niego dołączona piękna karteczka z życzeniami.
Dla mnie Jadzia jest Mistrzynią, powinna prowadzić szkołę tworzenia rzeczy pięknych i wykorzystania wszelkich zbędnych innym, materiałów.
Jadzia jest też skarbnicą wiedzy, a jej piękne myśli i cytaty są dopełnieniem piękna jej bogatej osobowości. Bardzo Ci Jadziu dziękuję, bo wprowadzasz w moje życie dużo wartości i zwracasz uwagę na to, co wielu ludzi gubi w codziennym zabieganiu.
Twoje prace bardzo radują moje serce i  nigdy mi się nie znudzą- wiem to na pewno...A niebo w Twoim mieście i w mojej wiosce jest równie piękne...
W taką zmienną pogodę mamy czas dla Bliskich, czas na domowe prace i pasje.
Pozostając w oczekiwaniu na wiosnę ( myślę, że teraz jest już przedwiośnie) namalowałam bzy, które kocham tak, jak kochał je niegdyś mój Tato...
Do Julki,która pragnęła na swoje urodziny otrzymać mnóstwo kartek z życzeniami poleciała karteczka z różami. A dla Was Wszystkich, żebyście dobrze wspominali luty, kolejny wiersz: Myśli

Znów zbieram moje myśli
które ciągle odfruwają w krainę blasku
bez lęku i bez tajemnic
chronią się w obszarach światła
prawdy i bezpieczeństwa
gdzie nie ma dostępu
kto nie posiadł bezinteresownego piękna
ono zamyka się
w płatkach lilii
budzących się do życia każdego roku
i w szumie liści wpadającym przez słoneczne okno
w kolorach wypełniających przestrzeń
światła bez lęku i bez tajemnic
moje myśli
odfruwają i wracają
wędrując jak ptaki
tymi samymi szlakami
bez których świat przestałby istnieć.



W całej tej różnorodności zajadam się mandarynkami z własnego okna i serdecznie pozdrawiam z przypomnieniem, że luty też jest pięknym miesiącem:-)

niedziela, 21 lutego 2016

Gorzkie Żale...

Gorzkie Żale-to rdzennie polskie nabożeństwo, które opiera się na prostych tekstach i stałej, niezmiennej od wieków melodii, ma wyjątkową siłę.
Uczestniczę w nim od lat i mimo wielu zmian w życiu społecznym, widzę niezmienną obecność ludzi różnego wieku, w ciągle tej samej, dużej liczbie czcicieli Męki Pańskiej.
Powstanie Gorzkich Żali ( stosuję tę bardziej popularną formę odmiany) łączy się ściśle z historią Bractwa św. Rocha przy kościele Świętego Krzyża w Warszawie (XVII w). Na początku XVIII wieku ówczesny proboszcz kościoła św. Krzyża w Warszawie ksiądz Michał Bartłomiej Tarło (późniejszy biskup poznański) i Bractwo św. Rocha, istniejące od 1688 przy tym kościele, rozpoczęli starania o pozwolenia na odprawianie w świątyni specjalnego nabożeństwa pasyjnego. Gorzkie żale po raz pierwszy odbyły się w 1704 r.
Autorem, redaktorem i wydawcą Gorzkich Żali był ks. W. S. Benik . Napisanie ich i wydanie nie zajęło mu zbyt wiele czasu. Już  w lutym 1707 r. ukazał się gotowy tekst do druku, pt. Snopek Mirry z Ogrodu Gethsemańskiego albo żałosne Gorżkiey Męki Syna Bożego […] rospamiętywanie....
Sposób odprawiania nabożeństwa Gorzkich Żali ustalony został przez samego autora. Do jego odprawiania przygotowywano w okresie Wielkiego Postu specjalnie kościół i ołtarz główny. Odprawiano je po Sumie lub Nieszporach. Po skończonym nabożeństwie głoszono kazanie, a potem odbywała się procesja ze świecami.
W połowie XIX wieku nabożeństwo to znane było już na całym terytorium dawnej Rzeczypospolitej.
Początkowo Gorzkie Żale śpiewano w kościele Świętego Krzyża w Warszawie przez cały rok, a w okresie wielkanocnym zmieniano niektóre pieśni na cześć Chrystusa Zmartwychwstałego.
Zwyczaj ten jednak nie wytrzymał próby czasu. Ostatecznie przyjął się zwyczaj odprawiania Gorzkich Żali tylko w okresie Wielkiego Postu.




Dziś, śpiewa się albo wszystkie trzy części razem w jedną niedzielę lub po jednej części w ciągu trzech kolejno po sobie następujących niedziel.
Oprócz tego przyjął się zwyczaj śpiewania Gorzkich Żali także w Wielki Piątek przy Bożym Grobie.


O Gorzkich żalach powiedziano, że „nie mają sobie równych w świecie”. Nic więc dziwnego, że wiele osób przybywających z zagranicy urzeczonych jest tym nabożeństwem.
Achille Ratti, późniejszy papież Pius XI, pełniąc w Warszawie po I wojnie światowej obowiązki nuncjusza apostolskiego, bardzo często uczęszczał do kościoła Świętego Krzyża, gdzie uczestniczył w tym nabożeństwie.
Biorąc czynny udział w nabożeństwie Gorzkich Żali, których melodia nigdy nie uległa zasadniczej zmianie, mamy świadomość, że jest to melodia żalu i skruchy, która mękę Chrystusa stara się wyrazić w konkretnych formach przemawiających do każdego serca.







Szeptem wypowiadam Twoje Imię
by nie zbudzić ciszy wokół nas
świat pozostał gdzieś daleko
i tylko cichy szept otwiera drzwi kościoła
zapłakało moje serce
radością nieopisaną żadnymi słowy
dlatego szept który słyszysz tylko Ty
kieruje moje kroki pod Twój krzyż
i tam
zamienia się w dar na miarę moich sił.




Zdjęcia sztuki sakralnej zamieszczone w dzisiejszym poście pochodzą z moich wędrówek po sanktuariach i kościołach w Krakowie, Częstochowie i Odporyszowie. 
Wszystkim, którzy z sentymentem odnieśli się do posta z motywem drogi dedykuję namalowany kiedyś przeze mnie fragment drogi...
Serdecznie pozdrawiam i życzę dobrych dróg na nadchodzący tydzień...

czwartek, 18 lutego 2016

Przemierzyłam już tyle dróg, a z ich pyłu buduję opowieść...



"Droga, którą idę, jest jak pierwszy własny wiersz;
uczę się dopiero widzieć, świat jaki jest,
uczę się dopiero świata, jaki jest."

Lubię piosenki Czerwonych Gitar, niedawno byłam na ich koncercie i mimo, że skład mają inny niż przed laty, z przyjemnością wysłuchałam koncertu. Był czas, że znałam na pamięć i śpiewałam ich piosenki. Zresztą nie tylko ich. Piosenki z czasów mojej młodości były łatwe do zaśpiewania, "wpadały w ucho", miały piękne, mądre teksty.
Bardzo lubię motyw drogi w fotografii. Każda droga dokądś prowadzi...Codziennie przemierzamy wiele dróg. Jeśli mam możliwość, zatrzymuję się i robię zdjęcia. Fascynuje mnie istota ścieżki, drogi, gościńca...Może dlatego, że w czasach mojego dzieciństwa przez nasze podwórko wiodła droga.
Ponad pół wieku temu, na wsi, ludzie nie dysponowali pojazdami, rower był rzadkością, do wozu zaprzęgało się konia, więc jechało się tylko w pole lub gdy trzeba było podwieźć do kościoła starsze osoby. Z rzadka pojawiały się motocykle, a samochód, jako symbol luksusu, bywał jeden we wsi.
Nic dziwnego, że ludzie udeptywali ścieżki, a ekonomia pieszych wędrówek nakazywała je skracać jak to tylko możliwe. I taki właśnie skrót prowadził przez nasze podwórko. Łączył kilka miejscowości, a ponieważ ścieżka wiodąca przez las i pola " wpadała" dokładnie na nasz ogród, więc musiała przemknąć obok domu. Wiodła więc pomiędzy głównym wyjściem z naszego drewnianego domu, a studnią, z której ręcznie za pomocą tzw. kuli ( wiadro dowiązane do żerdzi) wydobywało się wodę.

Podróżni szli spokojnie do miejsc docelowych pozdrawiając nas mieszkańców dobrym słowem, a często odwiecznym " bądź pochwalony"...W święta i odpusty podążali tłumnie do Odporyszowskiego Sanktuarium, a wracając zostawiali dobre słowo.
Nawet przez myśl nikomu nie przeszło by zagrodzić obejście, albo nie pozwolić na przejazd ( rowerami też przejeżdżano).
Jako dzieci, przyzwyczailiśmy się, że schodząc ze schodów możemy wpaść na wędrowca. Podwórko zawsze musiało być schludnie pozamiatane, nie mogło być ździebeł słomy czy liści, jak to w obejściu gospodarskim się zdarza.
Dziś wszystkie posesje są ogrodzone, sąsiad zaorał ścieżkę, reszta zarosła krzakami.

Gdy wychodzimy na spacer z psami, wracam myślami do tamtych, jakże innych czasów, a sentyment do dróg, ścieżek i leśnych traktów pozostał.
Jak dobrze, że telefon komórkowy jest zawsze pod ręką bowiem drogi fascynują mnie bez względu na porę dnia i roku.
 Poniżej " moja droga", którą przemierzam codziennie.
A to drogi napotkane...
I droga z tęczą...obok mojej szkoły.
" Moja" zimowa droga.
Niech zatem wszystkie drogi wiodą nas na szczyty dobra, marzeń i piękna...
Data 15 lutego zamknęła pewien etap drogi życia, jak to w każde urodziny bywa:-)

I na tę okoliczność otrzymałam wspaniały wachlarz z misterną różą od Magduśki- utalentowanej hafciarki z  http://nitkiariadny.blogspot.com/
Bardzo się cieszę z każdego daru Magdy.



Od kolejnych złotych rączek Agatki nadeszła zawieszka symbolizująca wolność oraz piękna "sercowa"koniczynka na szczęście.
Agai z http://aggajas.blogspot.com/
bardzo dziękuję.



Prawdziwą niespodziankę, za którą serdecznie dziękuję, przygotowała dla mnie Terenia z  http://szarasowa.blogspot.com
Oprócz życzeń mam takie piękne drobiazgi, które wykorzystam podczas zabawy z Wnukiem- ale będzie opowiadania:-)
Pięknego, spokojnego wędrowania na każdy dzień Wam życzę.

poniedziałek, 15 lutego 2016

W urodziny bloga...

Czekacie na wyniki candy- wiem, ja też zawsze czekam, dlatego nie powinno się zwlekać z losowaniem. Tym razem los uśmiechnął się do Eli mistrzyni w sferze niezwykłych karteczek i innych pokrewnych cudowności http://elizaart-handmade.blogspot.com
Nagrodą- niespodzianką jest mój obraz olejny- maki, które namalowałam jako wyraz ciągłego zachwytu nad pięknem otaczającego nas świata. Kocham te kwiaty, nietrwałe w wazonie, ale za to królujące całymi tygodniami na polach, a nawet budowlanych wykopach. Ich kolor na tle błękitnego nieba i wiosennej zieleni sprawia, że nawet obojętny na cuda natury człowiek, musi je zauważyć.



Wylosowałam też nagrodę pocieszenia dla Polly anny autorki bloga
http://mojadroga-blog.blogspot.com
Mam nadzieję, że ta zawieszka sprowadzi wiosnę, a album do niej dołączony pozwoli Właścicielce zwiedzić choć część pięknych zamków:-)





Poniżej"dowody losowania".
Nagroda specjalna poszybuje do najwierniejszej komentatorki- Agai http://aggajas.blogspot.com/ , która systematycznie pozostawia na moim blogu ślad ( 289 komentarzy) odwiedzin. Dziękuję Agatko za każde dobre słowo. Dla Ciebie szkatułka na drobiazgi, pomalowana przeze mnie w zalipiańskim stylu oraz piosenki zespołu New Day, który niedawno zachwycił nas podczas pewnego wernisażu.
Przyznaję, że prowadzenie bloga sprawia mi wiele radości. Poznałam wiele wspaniałych osób, a ja sama wielokrotnie mobilizowałam się do napisania czegoś ciekawego.
Mam ulubione blogi, które systematycznie odwiedzam i podziwiam.
Niedawno dostałam sms-a od koleżanki, czy aby nie choruję, bo już kilka dni nie było posta- miłe to!
A te sympatyczne osoby nadesłały mi płynące z serca życzenia i upominki, za które bardzo dziękuję i każdym darem ogromnie się cieszę. Sami zobaczcie:
Janeczka http://janeczkowo.blogspot.com zna moje upodobania do okazałej biżuterii i wie, że zachwycam się jej frywolitkami.
Wielokrotnie obdarowała mnie pięknymi pracami, za co jej bardzo dziękuję, a dziś właśnie w dniu urodzin założyłam te wspaniałe korale.
 Każda karteczka od Eli http://elizaart-handmade.blogspot.com jest dziełem sztuki, każdą otrzymaną eksponuję i zachowuję. Cenię ogromny wkład pracy i to, że Elunia ciągle o mnie pamięta.
Wielokrotnie otrzymywałam piękne prace od Ewy http://ogrod-cardmaking-pasje.blogspot.com
Podziwiam Ewunię niezmiennie i pomyślałam, że musimy się kiedyś spotkać na terenie naszej AGH, skoro nie spotkałyśmy się przed laty:-) 
Za szczere życzenia i pamięć dziękuję Ewuni http://jadzidka.blogspot.com/ oraz Basi http://szeptyserca.blogspot.com za ich pamięć i serdeczne życzenia.
A Wszystkim, którzy nadesłali mi życzenia drogą elektroniczną równie serdecznie dziękuję.
No to zaczynamy czwarty rok- do pracy:-)



środa, 10 lutego 2016

Przyszłam na świat w środę popielcową.

Lubię Popielec, może dlatego, że się urodziłam w środę popielcową.
To święto jest świętem ruchomym, więc  w tym roku wypadło wcześniej niż 55 lat temu, ale jednakowoż pamiętam z opowieści Mamy, że pojechała do szpitala niebawem po zapustnym wtorku ( chyba dlatego kocham jeść:-)))
To dzień, od którego rozpoczyna się inny czas, czas na refleksje, przemyślenia, modlitwę i świadomość przemijania naszego życia.
Wkraczając w Wielki Post, cieszę się na nabożeństwa pasyjne, które mają wyjątkowy charakter.
Ale to dopiero przed nami, dziś dzień rozpoczynający okres postu przez posypanie głów popiołem. Tradycja posypywania głów popiołem na znak pokuty i przypomnienia o przemijaniu życia doczesnego, pojawiła się w VIII w.
W  IX wieku, papież Urban II uczynił ją obowiązującym zwyczajem w całym Kościele.
Wówczas postanowiono, że popiół będzie pochodził z palm poświęconych w Niedzielę Palmową w ubiegłym roku.
Widziałam dziś w kościele wiele starszych kobiet ubranych w czarne "tybetki"( chustki na głowę w kwiaty na odpowiednio dobranym tle) stosownie do dnia dzisiejszego. Za kilka lat takich widoków już nie będzie.Wraz z tamtym pokoleniem odchodzą dawne zwyczaje.
Dominującym kolorem tego okresu jest fiolet. Lubię ten kolor. Kwiaty, które przybierają tę barwę wyglądają niezwykle dostojnie.
Stosowny do czasu wiersz z mojego tomu:

UCIECZKA

Uciekałam
nie pojmowałam
dopóki
serce nie zatonęło w miłości

próbuję się wyrwać
życie kusi kolorami
Chrystus zamilkł...

milczenie powraca
znów jestem...









Sięgnęłam też po stare poradniki, które zawierają ogrom ważnych informacji. Z zainteresowaniem przeglądam ogrodnicze porady i próbuję sobie wyobrazić ten czas.
A przecież był to czas okrutnej wojny, biedy, strachu. Jednak ktoś ocalił rolniczy kalendarz i ja dziś mogę go brać do ręki i próbować zrozumieć tamte czasy...
"Gdy w Popielec pogoda, wiosna będzie sucha; gdy deszcz będzie mokra; a jeżeli zimno, będzie zimna..."
W fioletowym nastroju pozostając, namalowałam "lawendowe muzykowanie".
To kolejny fragment moich marzeń o Prowansji.
Obraz przypadł do serca Kindze, autorce bloga
http://lawendowamanufaktura.blogspot.com/  i ona stanie się niebawem jego właścicielką ( gdy tylko wyschną farby).
Właśnie u niej wygrałam candy, cudne, lawendowe, a w paczce znalazło się sześć prezentów:
szkatułka , deseczka dekoracyjna, mydełko lawendowe, hydrolat lawendowy, kubek do zaparzania ziółek i herbatka lawendowa :) bo urodziny były szóste. Bardzo dziękuję Kindze, a Wy zobaczcie, jak wiele produktów można wykonać z lawendy, jeśli się ją kocha.
A u Holly z bloga http://worldbyholly.blogspot.com/  zdobyłam nagrodę za poetycki komentarz do jej albumowego posta.
Album jest niezwykły, urokliwy i wykonany z ogromną starannością. Jest też urodzinowa karteczka i funkcjonalna osłona na światło, zapach, a może i inne aranżacje! Bardzo Ci dziękuję Holly za piękny upominek na nasze wspólne urodziny:-) urodziłyśmy się tego samego dnia, ale całkiem innego roku:-)
Czytelników zachęcam do odwiedzenia tychże blogów, zapewniam, że warto.
Serdecznie pozdrawiam i życzę spokojnych dni.