Białe- jak fiołki, które opanowały nawet kamienie wokół naszego oczka wodnego. Podziwiam zatem ich wolę życia, są piękne w swojej prostocie, delikatne- a jednocześnie silne...
Czerwone- kwiaty pigwy- radosne, choć jeszcze nie wiedzą, że mogą się zamienić w smakowitą nalewkę, dobrą na zimowe wieczory przy książce...
Zielone- jak liść unoszący beztrosko na wodzie tę dziwną symbiozę żyjątek...
Żółte jak mlecze- wszechobecne, słoneczne w fazie oczekiwania na lekkość dmuchawca, w sam raz dla dziewczynki- naturalnego anioła, który wiosnę postrzega nieskażonymi niczym zmysłami...
Musiałam to namalować, żeby nadal umieć cieszyć się jak dziecko...
A do tych wszystkich obrazów pasuje mi ten oto wiersz, ciągle się łudzę, ze pokochacie moją poezję, w każdym razie jak przystało na starą nauczycielkę- będę wytrwale czekać na owoce mojej pracy:
Kwitnące chatki
Zakwitają domy
paletą barw otwierają okna
odbijające cud dnia
zakwitają studnie i płoty
bazie i mlecze
stokrotki i kaczeńce
rozprawiają o świcie
nad tajemnicą poranka
zaglądającego chatkom w okna
jak w baśni
paletą barw otwierają okna
odbijające cud dnia
zakwitają studnie i płoty
bazie i mlecze
stokrotki i kaczeńce
rozprawiają o świcie
nad tajemnicą poranka
zaglądającego chatkom w okna
jak w baśni
cicho tu
z dala od zgiełku
rozkwita mój świat
kolorami serca
wciąż zakochanego
w urodzie zakwitających domów
przychodzę tu
zebrać płatki
wciąż młodej nadziei
pochylić głowę
przed wiecznością
trwać
w nieprzerwanym pięknie
niech znów zakwitną domy
na zawsze pod polskim niebem...