niedziela, 29 marca 2020

Wielkopostne barwy w ogrodzie.

Pierwsza część Wielkiego Postu kończy się Niedzielą Męki Pańskiej zwaną Czarną Niedzielą.
V niedziela Wielkiego Postu była w wyobrażeniach ludu polskiego dniem walki zimy z wiosną, walki na śmierć i życie.
Stąd inna nazwa tego dnia – Śmiertelna Niedziela.
W tym roku tylko przez środki masowego przekazu możemy zobaczyć krzyże zasłonięte fioletowym płótnem aż do Wielkiego Piątku.
Fioletowe przesłony odwracają nasz wzrok od okrutnych cierpień Chrystusa każąc nam sięgać w istotę ofiary Jezusa i daru, jaki przez Jego śmierć i zmartwychwstanie, otrzymaliśmy.
Przydomowy lasek na tę niedzielę, jakże inną od minionych czarnych niedziel z lat ubiegłych, pokrył się kobiercami fiołków wygrzebujących swoje główki spod dębowych, zeschniętych liści.
Fiołki mają ten sam kolor co zasłony skrywające cierpienie Chrystusa przed naszymi oczyma.
W ten sam kolor ubrał się pierwszy ogrodowy hiacynt.

Druga część Wielkiego Postu czyli Czas Męki obejmuje dwa ostatnie tygodnie przed Wielkanocą.
Sięgnęłam po " Rok polski", Zofii Kossak, który jest skarbnicą polskich zwyczajów i tradycji.
Zaczytuję się tym, co do powiedzenia miała nasza znakomita, w pewnym sensie, również zapomniana, Pisarka.
Zapomniane nazwy, zapomniane obyczaje, zapomniane piękne karty naszej tradycji.
Dla przypomnienia napiszę dziś nazwy każdej z niedziel Wielkiego Postu, i tak, w kolejności od I do VI nazwały się one: Wstępna, Sucha, Głucha, Śródpostna, Czarna, Palmowa.
Niedzielę Palmową i Wielkanoc będziemy świętować zupełnie inaczej, nie z własnej woli.
W tym roku nie wysyłam żadnych kartek tradycyjną drogą. Muszą wystarczyć życzenia elektroniczne, nie chcę dodawać pracy listonoszom w tym ciężkim okresie, oni też mają swoje rodziny i nie powinni się narażać. Myślę, że wielu z nas myśli podobnie.
Pozostając w tym trudnym czasie, pełnym lęku i niepewności zamieszczam wiersz, niech on wzmocni naszą nadzieję.
      Pieśń nadziei
Rozpięty między niebem
i łanem pól
poczerniały od wichrów i burz
spoglądasz w dal cierpliwie
wiejską drogą
idzie człowiek Twoja tęsknota.
już serce bije niepokojem
już podnosisz zmęczony wzrok
jest tak blisko
na wyciągnięcie przybitej dłoni
odszedł
sam
kamienistą drogą
gwoździe znów kaleczą
święty krzyż
tylko skowronek
śpiewa pieśń nadziei.


Nadzieję naszą chce wzmocnić nieśmiała jeszcze wiosna, która przyobleka się w radosne barwy.
A ja Wam wszystkim życzę zdrowia i nadziei na szczęśliwe wyjście z tej bardzo trudnej sytuacji...
Ten czas pozwala nam wejść w siebie i zobaczyć za Kim i za czym tęsknimy i co wypełnia nasze serca...

wtorek, 24 marca 2020

Marcowe rozważania o życiu.


Każdy z nas pragnie wiosny i spokoju.
Uczymy się wiele w tych trudnych czasach, lekcja jest wyjątkowa.
Nikt nie zna finału i nic nie można zaplanować.
A wiosna powoli odkrywa swoje piękno.
Aktualny czas to czas kwitnienia fiołków.
Taki fiołkowy obraz powędrował do Małgosi https://sutaszgochy-artsmak.blogspot.com/
niech czyni wiosnę w Jej Domu.



















Fiołki też w tym roku są skromniejsze niż w ubiegłym, ale trzeba się cieszyć każdą kępką, póki mamy taką możliwość.
Zawsze trzeba się przygotować na niespodzianki: w zimie nie było u nas śniegu, ale wiosną- jest.
Zmarznięta ziemia tuli do siebie fiołki przemawiając w swoim pradawnym języku.
I ja zamieszczam wiersz, który nawiązuje do rytmu pokoleń wpisanych w pory roku.

Na drabinie pokoleń
Tu każdy ma swoje miejsce
babcia Józia była od historii
tej pradawnej
i tej okrutnej wojennej
mama była od wiary
od świąt, modlitwy i nowenny
ojciec był od ojczyzny
tej zaklętej w stokrotkach i cygankach
i tej w śpiewie skowronka
potem byłam ja
od miłości do moich synów
oni byli od zwyczajnych radości
a od słońca, gwiazd i błękitów
są teraz moje wnuki
ich maleńkie serca
są od okruszków szczęścia
………………………………
tu na drabinie pokoleń
wrosłej w polską ziemię
każdy ma swoje miejsce…

Od lat skrupulatnie poszukuję moich cyganek z najpiękniejszych wspomnień- i oto są, to znak, że wszystko wróci do normy.
Stokrotki też towarzyszą nam niezmiennie...
Moje Wnuki z zainteresowaniem szukają biedronek, które już rozpoczęły swoją aktywność.
Jakie to ciekawe- dwie małe biedroneczki...
A w cyklu pamiątek znajdują swe miejsce książki, te ukochane z mojego dzieciństwa.
Najstarsza z nich- "Królewna Czarodziejka" była wydana w 1965 r i otrzymałam ją w prezencie od Rodziców jako czterolatka stawiająca " pierwsze kroki" w samodzielnym czytaniu.
To dowód na to, że gdy człowiek czegoś bardzo pragnie, jest w stanie pokonać wiele trudów, by osiągnąć wymarzony cel.
Najbardziej zapadła mi w serce baśń J.I. Kraszewskiego " O królewnie Czarodziejce", która nawet za pomocą czarów nie potrafiła się ukryć przed Królewiczem i jego prawdziwą miłością...
Moja radość jest wielka, bowiem Wnuki wykazują zainteresowanie książkami i mam nadzieję, że będą kiedyś czytać z przyjemnością.
Wam wszystkim życzę dużo zdrowia, sił  i nadziei na nadchodzący czas...

niedziela, 15 marca 2020

Chrystus zespolony z ziemią.

Malując ten obraz nie podejrzewałam nawet, że niebawem przyjdą zupełnie inne czasy.
Dni, w których do człowieka dociera mocniej znana prawda, że jest słaby, że nie radzi sobie z chorobami, kataklizmami, że w jednej chwili wszystko się może zmienić.
Mój obraz zatytułowałam wówczas: " Chrystus zespolony z ziemią".
Malując, miałam takie właśnie odczucie, jakoby mój Chrystus zlewał się z ziemią, z jej codziennością, z jej bolączkami i trudnymi sprawami.
Dziś zamieszczam ten obraz w moim poście. Jest trzecia niedziela Wielkiego Postu, czekałam na kolejne Gorzkie Żale, a tymczasem z powodu wprowadzonych środków bezpieczeństwa, będąc zdrową, byłam zmuszona uczestniczyć we Mszy św. online.
Zawsze miałam kościół " pod ręką", doceniałam to, a teraz widzę ten fakt jeszcze wyraźniej, bo dla mnie niedziela bez Mszy św. była niemożliwa.
Widocznie ten Wielki Post dane nam przeżyć inaczej, a każde wyrzeczenie i cierpienie ma sens.
Chrystus zespolony z ziemią, zamieszkał w nowym domu, mnie pozostało zdjęcie i wspomnienie tamtego pragnienia namalowania Chrystusa zespolonego z ziemią.
Niepewność jutra zagląda do naszych domów, ale trzeba starać się jakoś przetrzymać wszystko, co nas niepokoi.
Nie ma innego wyjścia...
W cyklu pamiątek na moim blogu, zamieszczam krzyż wykonany z korzenia.
Przed laty, mój kuzyn Rysiek, wówczas kierowca ciężarówki, nabył taki krzyż podczas jednego z wyjazdów w góry.
Ów krzyż tak się spodobał mojemu Tacie, że poprosił Ryśka, by przy kolejnej sposobności zakupił podobny do naszego domu.
Krzyż został umieszczony w pokoju rodziców i tam przebywa od wielu lat. Moi Rodzice nie żyją, kilka lat temu zmarł Rysiek, pozostał krzyż wykonany ręką jakiegoś górala i wspomnienia innych, dawnych czasów. Do tych wspomnień dołączam jeden z moich wierszy...

 Światło na mojej drodze

Chciały mnie dosięgnąć fale ciemności
stanęłam w środku nienawiści
która myślała że zdoła
zagłuszyć moje serce maleńkim podszeptem
jeden gwóźdź – to nic
jedna łza – to tak mało
jedno niezatrzymanie przy potrzebującym – żaden ból
jedno ostre słowo – przecież nie zabije
jedno kłamstwo – z tym się da żyć
jedna małość potem druga i trzecia
i tyle ich że zdmuchnęły światło na mojej drodze
myślałam że tak można żyć
ale krzyż zagrodził mi drogę
zawróciłam żeby zrozumieć
że jedna podana ręka – to wiele
jeden uśmiech – to morze radości
chwila czasu – to wieczność dla oczekującego
zwyczajny gest przywraca światło
na moich ścieżkach
kiedy pojmuję że wierzyć znaczy kochać
Krzyżu z Golgoty
Krzyżu z mojego kościoła
Krzyżu z mojego życia
zapal światło na drogach
naszej codzienności.

Przedwiośnie przywołuje kolejne wspomnienia, a na podwórku nareszcie pojawiły się pierwsze fiołki.
Ucieszyłam się robiąc zdjęcia, bo Kasia z Tajwanu czeka na nie.
Kończę post pełen zadumy i refleksji. To nie jest post smutku, ani buntu, to jest post pokory...
Do kolejnego napisania...

niedziela, 8 marca 2020

" Na św. Kazimierza, Barbara do szkoły zmierza(ła)"

Najpierw zaległości...czyli obraz dla Agatki Z, który wygrała w losowaniu na 7. urodziny " 5 pór roku".
Agatka wybrała wiosenne kwiaty, więc namalowałam jej bzy i konwalie, niech jej czynią wiosnę przez cały rok.
A potem...wspomnienia. Św. Kazimierz przeminął, wedle przysłowia, zima powinna pójść do morza, ale w jaki sposób skoro jeszcze nie przyszła? Najstarsi mieszkańcy naszej wioski takiego braku zimy nie pamiętają!
Śniegu i mrozu nie było, za to chorób dostaliśmy nadmiar, zwłaszcza tych wirusowych różnego typu!
Na własne potrzeby zmodyfikowałam stare przysłowie, bo na Kazimierza, pierwszy raz pokonałam drogę z domu do szkoły jako nauczyciel. Od tego dnia minęło 35 lat...
Wracam myślami do mojej pierwszej szkoły, w której spędziłam czternaście i pół roku w pełnej harmonii z mieszkańcami wioski, we wzajemnej życzliwości, współpracy, w trosce o rozkwit szkoły ubogo wówczas wyposażonej, ale skierowanej na dobro dziecka.
Kiedy reforma powołała do życia gimnazja i odchodziłam do nowej placówki, było mi niezmiernie ciężko opuszczać Gorzyce i pozostawiać wspólny dorobek prawie 15 lat.
Przewodniczącą Rady Rodziców była p. Zosia, prosta kobieta ze wsi, matka gromadki dzieci, niezamożna, ale o wielkim, otwartym sercu, zaangażowaniu i cudownym humorze. Pamiętam jedną z zabaw choinkowych, na której wystąpiłam w czarnej asymetrycznej, skóropodobnej sukience, z kokardą na ramieniu, drapowaną na przeciwległym boku ( projekt własny). Zosia po wnikliwych oględzinach stwierdziła, z zastosowaniem różnych epitetów, że mam kosmiczny strój:-)
Ileż w tej szkole było imprez, uroczystości patriotycznych, religijnych, zabaw tanecznych dochodowych na cele szkoły, ile wycieczek, ile radości, ilu wspaniałych ludzi tam spotkałam...
To był piękny czas, do dziś wracam tam z radością i jestem nadal mile widziana wśród tych ludzi.
Brązowy neseserek, który otrzymałam  na pamiątkę pożegnania, jest nadal ze mną, a w nim " ściągawka" Zosi z dnia pożegnania, jakże miła i szczera...
Przez cały okres mojej pracy, gromadziłam zdjęcia i pamiątki, które teraz są wspomnieniem tamtych minionych lat, kiedy życie było prostsze bo nie obowiązywało wówczas wiele durnych przepisów, a zdrowy rozsądek stosowany był na co dzień.
A na Dzień Kobiet były goździki, dziś wyparte przez tulipany:-)
 Ale wszystkie kwiaty są piękne, ja jednak tęsknię za goździkami...
Serdeczności Wam ślę...