środa, 4 października 2017

Niecodzienna relacja sympatycznego Gościa.

Wiem, wiem, to kobiety odwiedzają mojego bloga, ale przecież my kobiety też kochamy piękne motocykle (w młodości swojej pomykałam na SHL, należącym do mojego Taty:-)
I dlatego, mam nadzieję, że tekst przygotowany przez sympatycznego miłośnika motocykli, również tych wiekowych, przeczytają wszystkie Czytelniczki.
A może nawet pojawi się tu jakiś pan?
Zatem zobaczcie, co mój Syn Kamil, który posiada ogromną wiedzę motoryzacyjną, opowiada o swojej pasji i wizycie na niecodziennej wystawie:

Pasją do motocykli wszelakich zaraził mnie mój śp. Dziadek Stanisław, tato Autorki bloga. 
Właśnie on nauczył mnie jeździć i prawidłowo używać tego sprzętu. Przekazał mi podstawy jazdy motocyklem, które przydają się do dnia dzisiejszego. 
Motocykla co prawda w chwili obecnej nie posiadam, ale są mi one bliskie cały czas, podobnie jak motoryzacja różnego sortu. 
Nie chodzi tu bynajmniej tylko o współczesne pojazdy, ale również o te zabytkowe, o których wiele osób dawno zapomniało. 
Ucieszyłem się, gdy powziąłem wiadomość o wystawie ruchomej pn. „Polskie motocykle dwudziestolecia międzywojennego”, zorganizowanej w Stajniach Książęcych Zamku w Pszczynie. Wybrałem się więc początkiem sierpnia zobaczyć ten mało znany i niedoceniany kawałek polskiej motoryzacji jednośladowej. Pogoda dopisała wyjątkowo mocno. Było ok. 35 st. C. 
Kompleks Muzeum przywitał nas bardzo miło. Okazały Zamek, potężny park ze stawem, stajnie i cała infrastruktura towarzysząca. Wszystko bardzo zadbane i dopilnowane. W samych Stajniach Książęcych – przedwojenne polskie okazy. Wśród nich dużo „setek” (motocykli klasy 100 cm3), które były wtedy traktowane jak dzisiejszy motorower. Sprzyjały temu ulgi w opłatach, ubezpieczeniach oraz niskie zużycie paliwa. Były względnie tanie w utrzymaniu, chociaż w zakupie już niestety nie. Wśród nich np. SHL 98, Perkun 98, Tornedo i Niemen. W zbiorach znajdują się również prawdziwie królewskie pojazdy, w tym m.in. ciężki masywny i solidny Sokół 1000, który zdolny był rozpędzić się z wózkiem bocznym do 100 km/h. Przed wojną taka prędkość po naszych bezdrożach była prawdziwym szaleństwem. Wystawa została bardzo dopracowana. Wszystkie pojazdy były przygotowane w każdym detalu, były perfekcyjnie wyczyszczone, a elementy chromowe miały odpowiedni blask. Obok każdego z pojazdów tablica informacyjna z krótkim zarysem historii. Najbardziej mnie zaciekawiły pozostałości motocykla Rydz Śmigły, o którym niewiele wiadomo a zachowały się jedynie pojedyncze elementy. Oryginalny prospekt reklamowy, zbiornik paliwa czy elementy ramy są dzisiaj prawdziwym unikatem. Warto było odwiedzić to miejsce. W końcu wiele z nas pamięta motoryzację rodem z PRL-u. Rozdział przedwojenny jest mało znany, a to właśnie wtedy przypadał okres największego „moto-rozwoju”. Mieliśmy niezwykle zdolnych inżynierów i nadążaliśmy za światowymi trendami w tej dziedzinie. Dramat wojny zniszczył nie tylko ludzi, ale także dokumentację, fabryki i maszyny. To, czego nie udało się zniszczyć, skradziono, lub wykorzystano do rozbudowy przerażającej machiny wojennej. Każdy z tych pojazdów przetrwał w ilości najwyżej kilkunastu egzemplarzy, dlatego są one dzisiaj takimi unikatami. Piękne to były czasy, kiedy pojazd był tworzony przez inżyniera z pasją, wykonującego obliczenia i pomiary ręcznie. 
Każdy element wymagał czasu i dopracowania i to często w warunkach chałupniczych – w końcu Polska dopiero rodziła się na nowo. Dzięki temu zaangażowaniu mogły powstać takie pojazdy jak te motocykle. 
Poniżej kilka zdjęć ilustrujących czar tamtej motoryzacji, w tym sam Król – Sokół 1000.

Z pozdrowieniami – Kamil, syn 😃
 A dla miłośniczek porcelanowych cudeniek łączących różne pasje, to zdjęcie na zakończenie posta.

 

41 komentarzy:

  1. A zastanawiałam się od razu gdzie takie sklepienia :)

    Motocykle są fajne :) - lubię oglądać :D
    Choć ja chyba najchętniej miałabym skuter - gdyby był mi potrzebny.
    Pozdrawiam Autora wpisu i oczywiście Ciebie Basiu serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak byłam młoda to bardzo chciałam jeździć na motorze:))nawet próbowałam:))fajna sprawa:))

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow jakie piękne te motocykle :-)
    Wcale się nie dziwię, że mu się podobają :-)
    Też w młodości jeździłam na WFM-ce .
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. U nas co roku odbywa się zlot starych samochodów i motocykli, ale takich unikatów na próżno szukać. Dzięki temu, że Twój syn zechciał się podzielić swoją pasją wiem teraz, że przed wojną mieliśmy nie tylko Sokoła. Moje doświadczenia z motocyklami mają wymiar tylko pasażera z tylnego siedzenia. Ojciec miał WFM, wujek Osę, a kuzyni SHL i WFM. Jeden z kuzynów do dziś ma chyba Urala. Trochę się najeździłam. Fajnie, że Twój syn ma taka pasję, życzę mu zdobycia wymarzonego modelu. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tereniu, masz ogromną wiedzę- podziwiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. W mojej rodzinie siostrzeńcy uwielbiają motory Jedyna siostrzenica też

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fajna pasja Basiu, tylko trzeba być rozważnym.

      Usuń
  7. Mimo że nie nigdy z motocyklem nie było mi po drodze, to wpis przeczytałam z uwagą. Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  8. Miałam okazję poprzyglądać się takim maszynom w ostatnią niedzielę na kalwaryjskim wzgórzu, było zakończenie podkarpackiego sezonu motocyklowego; przy okazji oddawano krew dla potrzebujących; mój syn jeździ, i nie powiem, że nie boję się o niego; pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obaj moi Synowie jeździli w kawalerstwie na motorach, później je sprzedali ze względu na potrzeby materialne gdy założyli rodziny. Ja do dziś podziwiam motocyklowe zloty.

      Usuń
  9. Motocykle, motory, sa super....mój tato natomiast miał czerwonego komarka i na nim z Nim jeździałam...co dzisiaj mile wspominam. Pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
  10. Motocykle temat rzeka jak sądzę dla fanów.Podziwiam piękne maszyny.
    Dzięki za super wpis i pozdrowienia ślę dla mamy i syna :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Tato uczyl jeździć na wuesce:-) to pamiętam.... Lato, motory, jezioro, bajka:-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Basieńko, a już pomyślałam, że to Twoja nowa pasja:)
    Buziaczki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyobraź sobie Gosiu, że się na Kamilowym ciężkim motorze- Yamaha Fazer 1000 kiedyś przejechałam z 200 m:-)

      Usuń
  13. Świetne maszyny... z duszą :-) Buziaki :-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Wspaniałe maszyny :) też bym je z przyjemnością na żywo zobaczyła ! Świetny wpis Basiu Twojego Kamila !
    Pozdrawiam ciepło !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Aniu, zauważyłam, że interesują Cię motoryzacyjne wpisy Kamila.

      Usuń
  15. To piękna pasja i ciekawe wspomnienia. Mój tata też miał motor i często zabierał mnie na wycieczki, sama jednak nie próbowałam jeździć - może szkoda?
    Cieplutko pozdrawiam Basiu Ciebie i Twojego syna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój Tato odwoził mnie do szkoły, do kościoła, na dworzec PKP, wszędzie, od dzieciństwa, bo do mojej wioski nie dojeżdżał żaden środek komunikacji.

      Usuń
  16. Wspaniałe maszyny, wprawdzie nigdy nie byłam kierowcą, ale pasażerem owszem. Miło było poczuć wiatr we włosach.Kiedyś próbowałam jazdy na komarku, ale tylko próbowałam, do motocykla się nie przymierzyłam.

    OdpowiedzUsuń
  17. Piękne, zadbane, wypieszczone wręcz motocykle. Istne dzieła sztuki. Na pewno wielu entuzjastów dużo by dało by się nimi przejechać!:-)

    OdpowiedzUsuń
  18. Wystawa nie mogła się odbyć w lepszym miejscu, niż stajnie królewskie w Pszczynie ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ale i na filiżanki też znalazło się miejsce :))))
    Ja tez lubię motory ;)
    buziaki :D

    OdpowiedzUsuń
  20. Kurcze, mój komentarz jednak się nie ukazał, mieliśmy problemy z internetem. Chciałam kochana Basiu, żebyś wiedziała, że myślę o Tobie, przepraszam za brak czasu:(

    OdpowiedzUsuń
  21. Piękne maszyny... a miejsce dla stalowych rumaków wymarzone:)

    OdpowiedzUsuń