czwartek, 20 sierpnia 2015

Pożegnanie z Mietkiem.

Nazywam się Mietek.
Na pierwszy rzut oka jestem dokładnie taki sam jak miliony innych samochodów. Mam koła, silnik, nadwozie, kierownicę etc. Przy bliższym poznaniu jestem jednak nieco inny. Jestem niczym zwykły garnitur. Klasyczny, ponadczasowy, niemalże wieczny. Mam nadwozie typu sedan, napędza mnie silnik ustawiony wzdłużnie, który swoją moc przenosi na koła tylne. Prawdziwa klasyka. Coraz mniej dzisiaj takich samochodów. Nie mogę być nijaki. Mam przecież rodowód, który zobowiązuje. Moje korzenie sięgają Karla Benza i jego pierwszego samochodu (Benz Patentwagen No 1), powstałego ponad 125 lat temu. Moja gwiazda musi świecić jasno, jak to przystało na najstarszą markę samochodów.

Bramy fabryki opuściłem w 1994 roku. Swoją służbę w niewielkiej, małopolskiej wsi rozpocząłem 11 lat temu, w 2004 roku. Od tamtego czasu dzielnie woziłem i przemieszczałem swoich pasażerów do szkoły, pracy, na wakacje itd. Zawsze bezawaryjnie i konsekwentnie do celu. Nie zostałem wyposażony w żadne techniczne nowinki. Największym udogodnieniem jest klimatyzacja. Nie jestem na dzisiejsze czasy zbytnio zaawansowany, chociaż w swoich czasach byłem absolutnie samochodem z półki premium. Nie jestem dynamiczny. Rzekłbym raczej, że dostojny. Kolejne kilometry pokonuję śmiało, choć z pewnym spokojem. Swojego kierowcy uczę pokory i cierpliwości. Trochę szarpię przy zbyt szybkiej zmianie biegów (efekt nieprawidłowego zwalniania pedału sprzęgła). W zamian oferuję jednak komfort, bezpieczeństwo i niesamowitą, legendarną wręcz trwałość. Tego dnia, 20 sierpnia 2015 roku zmieniłem ostatecznie swojego właściciela. Oby mnie tak samo dobrze traktował jak poprzednicy. Mam nadzieję, że będzie wiedział, jak puszczać sprzęgło przy zmianie biegów. Jestem odpowiedzią na pytanie czy do samochodu można się przywiązać i to nawet pomimo pewnych wad. Oczywiście, że można. Tym bardziej żegnamy motoryzacyjnego dostojnika i życzymy sprawnego połykania kolejnych kilometrów :


Taki tekst na pożegnanie naszego wysłużonego i niezawodnego Mercedesa, napisał mój syn Kamil, który jest pasjonatem samochodów i motocykli.

Wszak Mietek to jak członek rodziny, nawet imię otrzymał, więc zasłużył na wdzięczną pamięć:-)  










Podziwiajcie więc Drodzy Czytelnicy literackie zachwyty Kamila nad " Mietkiem", a ja już za nim tęsknię:-)))

39 komentarzy:

  1. Nasze samochody zawsze mają imiona. Teraz jest ona.
    Cóż za problem uczuciowo podchodzić do przedmiotów, wszakże to pozytywna energia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kamil literacki talent odziedziczył po mamie.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obaj Chłopcy mają lekkie pióra, ale pracują w innych zawodach:-) mimo to, taka umiejętność zawsze się przydaje:-)

      Usuń
  3. Tak to już jest z tym niesamowitym przywiązaniem do motoryzacji. Mężczyźni lubia nazywać swoje samochody. Mój mąż jak mieliśmy mazdę nazywał ja "pszczółką", ale pszczółka bzyczała coraz głośniej więc zmienił na cichszy model. Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja miałam😊opelka ELemelka. .....😢juz mam nowszego nieco.....Basiu gratuluję utalentowanego Syna

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję w imieniu Kamila, a Mietek niech szczęśliwie służy nowym Właścicielom.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo mnie wzruszyła ta historia, ponieważ kiedy poprzednie auto sprzedawałam, to też mi się łza w oku zakręciła. Pomimo, że dwa poprzednie auta "poszły" lekko to z tamtym było mi trudniej się rozstać mimo, że już miałam upatrzony kolejny samochód. U mnie też każde auto ma imię. Tamten był "siwy" z racji koloru a obecne nazwałam "mućka" ponieważ w rejestracji na końcu ma ...... MU. A wcale na mućkę nie wygląda :)
    Basiu, Twój syn ma talent. Pięknie, wzruszająco i zarazem zabawnie to opisał. Gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wzruszająca i piękna historia:) Tak, rozumiem przywiązanie do auta, mam podobnie, też tęsknię za autem sprzedanym w tym roku. Kamil pięknie opisała tę historię:))) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. I niech ktoś spróbuje powiedzieć, iż nieprawdą jest, że " niedaleko pada jabłko od jabłoni ", syn ma równie lekkie pióro i potrafi pisać ciekawe historie ... a ja tu weszłam z lekkim drżeniem serca, bo właśnie przywiozłam moje dziecię od ... Mietka ! Już sądziłam, że się gdzieś w drodze minęłyśmy ... Wszyscy mówią Mietek, a to bardzo poważany obywatel, właściciel Paryji ( wpisz w wyszukiwarkę, jeśli masz pchotę :) pasjonat dawnej wsi i jej obyczajów i już sądziłam, że też tam byłaś :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie myślałam,że o samochodzie można tak pięknie pisać....

    OdpowiedzUsuń
  10. Mietek obdarzany tak serdecznymi uczuciami oraz wyrazistą osobowością na pewno odwdzieczał sie za wszystko tak dobrą kondycją i bezproblemowa jazdą. Przedmioty też mogą mieć dusze...Oby Mietka traktowali dobrze w nowym miejscu.
    My też tęsknimy za naszym mercedesem, co to go nam w wypadku tak straszliwie zgniotło. Bardzo przyjazny to był i wielce uzyteczny rumaczek, bo pojemny i tani w eksploatacji. Szkoda go bardzo...
    Pozdrawiam Cieserdecznei Basiu i gratuluję uzdolnionego syna!:-))

    OdpowiedzUsuń
  11. Nasz mercedes też miał tak na imię;)zawsze bezawaryjny,wygodny wszedzie dojechał...jak członek rodziny.piękna maszyna,dziś już go nie ma a wspomnienia zostają:) pozdrawiam miłego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  12. Oby nowi właściciele kochali Mietka tak jak Wy:) Ja również przywiązuję się do przedmiotów. Wiele rzeczy powinno już dawno odejść w zapomnienie, a ciąglę u mnie są. Pozdrawiam serdecznie:) Piękne zdjęcia:)

    OdpowiedzUsuń
  13. A my mamy Morelkę;) Piękny tekst na pożegnanie z mechanicznym przyjacielem!:)

    OdpowiedzUsuń
  14. To pomacham Mietkowi i dłoń uścisnę Kamilowi. Serdeczności Basiu!

    OdpowiedzUsuń
  15. :)
    A nasze dzieci jeżdża Żabą :))

    Natomiast długo wybierałyśmy z dziewczynami imię dla odziedziczonego autka i chyba zostanie Duśką (jednak). Choć w grę wchodziła Dynia (wiadomo, dynia to kareta...).

    Nie traktuję auta jak członka rodziny, ale to tak fajnie brzmi "jedziemy żabą" :)))

    OdpowiedzUsuń
  16. Fajne miał imię, widać, że to auto było członkiem rodziny.

    OdpowiedzUsuń
  17. Jak widać Twój Syn odziedziczył talent po Tobie Basiu. Piękne podziękowanie za wspólnie spędzone chwile w drodze...
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  18. Pierwszy samochód w naszej rodzinie - Moskwicz 401 nazywany był Osiołkiem. Inne samochody już nie miały imion.

    OdpowiedzUsuń
  19. Cieszę się, że obudziłam tyle miłych wspomnień, a Kamila zapraszam do współpracy po takich przychylnych opiniach:-)

    OdpowiedzUsuń
  20. Gdybym nie doczytała do końca opowiastki, pomyślałabym, że to Twoje, Basiu, pióro ;) Syn ma równie lekką rękę do pisania; czyli... niedaleko spada jabłko od jabłoni, albo: czym skorupka za młodu, bowiem syn niewątpliwie podczytywał Ciebie :))) Buziam <3

    OdpowiedzUsuń
  21. Świetny tekst. A Mietek, tak jak każdy z nas - musiał kiedyś odejść. Czy to wcześniej, czy to później... Jak śpiewała Anna Jantar: "Nic nie może przecież wiecznie trwać...". Pozdrawiam i zapraszam do siebie! :)

    OdpowiedzUsuń
  22. To się bardzo rzadko zdarza, by młoda osoba płci męskiej tak pięknie pisała. Zdolności w genach przekazałaś, ale wrażliwość, to już kwestia wychowania - gratuluję.

    OdpowiedzUsuń
  23. Pean na cześć Mietka świetny:)))

    OdpowiedzUsuń
  24. Sympatyczny tekst - akurat na dobry dnia początek :) Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  25. Gdyby " Mietek" umiał czytać:-))))

    OdpowiedzUsuń
  26. Bardzo fajnie Twój syn opisał Mietka :) Super mi się czytało :)
    Pozdrawiam weekendowo :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Niezły jest Twój syn!

    OdpowiedzUsuń
  28. Łezka w oku się zakręciła bo przypomniało mi się jak sprzedawałam moją staruszkę corsę !
    Wspaniały post !!!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  29. Fajne pozegnanie Metka ;))
    Mi zawsze szkoda jak auto jest sprzedawane ;))

    OdpowiedzUsuń
  30. Fajne pozegnanie Metka ;))
    Mi zawsze szkoda jak auto jest sprzedawane ;))

    OdpowiedzUsuń
  31. Kiedyś ktoś zadał mi pytanie dlaczego tylko Mercedes i Mercedes. Odpowiedź jest prosta - rozpuścili mnie rodzice bo zawsze kupowali Merce i ja się też zaraziłam i teraz nie wyobrażam sobie jeździć czymś innym ;(

    OdpowiedzUsuń
  32. Nie dziwię się że żal... Ile wspomnień pozostanie. Ja też przywiązuję się do swojego samochodu. Świetny tekst!
    Cieplutko pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  33. Olá amiga, passei por aqui para desejar-lhe uma abençoada semana.
    Lindo post!!!
    Doce abraço, Marie.

    OdpowiedzUsuń
  34. Gratuluję Syna, jego pasji i dobrego pióra! :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Dziękuję, nie ukrywam, że się cieszę!

    OdpowiedzUsuń