niedziela, 11 stycznia 2015

Biednych opowieści ciąg dalszy...

Skoro obiecałam, czas dotrzymać słowa, a raczej przelać wspomnienia, których w sercu nie brak...
Kiedy zabrakło jedynej żywicielki Krasuli- okrutnym werdyktem sołtysa wysłanej na mięso dla niemieckich żołnierzy, Dziadkowie zmuszeni byli wysłać swoje małe dzieci na służbę, by same zapracowały przynajmniej na strawę.
Biedne, wiejskie dzieci przywykły do niewygód, przed wojną też brakowało chleba...
Moją mamę wysłano do bogatych gospodarzy, żeby pasła krowy. Mama była drobnym, wychudzonym dzieckiem, a spośród innych zajęć, to okazało się najlżejszym. O czwartej nad ranem ( gospodyni mawiała, że najlepiej paść z rosą) wypędzała krowy, by je wypasać na rowach, wałach i nieużytkach. Boso, po rosie...gdy ranek był chłodny, ogrzewała zziębnięte stopy w świeżym, krowim łajnie...Ale kromka chleba i garnuszek mleka warte były tych poświęceń.
Utrzymać na łańcuchu kilka krów, to był duży wyczyn.
A kiedy krowy zajęły się skubaniem trawy, mała Marysia rozkładała na wale zeszyty i odrabiała zadanie. Uczyła się bardzo dobrze, a matematykę wprost uwielbiała. Dziadkowie nie mieli pieniędzy na zakup przyborów szkolnych, więc Marysia odrabiała zadania również swojej koleżance, która mniej kochała szkołę, ale jej rodzice mieli sklepik, więc za tę usługę przynosiła Marysi nowe zeszyty. Taki mały handel wymienny.

Mama była właścicielką pięknych, długich warkoczy, związanych oczywiście- sznurkiem, bo jak inaczej, skoro sukienka, jedna jedyna, była tak skromna, że wyglądała na papierową.
Pewnego dnia, za wszelkie szkolne umiejętności i wiedzę matematyczną spotkało Marysię wielkie szczęście.

 Kierownik szkoły wysłał mamę do pobliskiego sklepu i zasponsorował jej dwie pary wstążek: czerwone i granatowe.
Radościom nie było końca...
Czy współczesne dzieci mogą sobie wyobrazić tamte czasy?
Wojna rozkręciła się na dobre. Przyszedł czas kopania okopów na rzecz wojsk niemieckich. Dwunastoletnia Marysia jeździła z innymi nad Dunajec i tam w śniegu, ubrana w drewniaki, wyrabiała nieludzką normę, a łopata, większa od niej, za żadne skarby nie chciała rozciąć zamarzniętej ziemi. Jednak groźba śmierci potrafiła dodać sił- resztek sił wątłego dziecka.
Kiedy mama ukończyła siedem klas podstawówki, Pan Kierownik przyszedł z misją do dziadka: Józefie- Majkę trzeba kształcić dalej. Stroskany Józef odmówił, trafiła się posada ekspedientki w wiejskim sklepie, a to było coś, wszak rodzinna chata nie posiadała podłogi i powały, a ktoś musiał na to zapracować.
Patrzę na dzieci, którym rodzice siłą fundują korepetycje...

 A w wiejskiej szkole klasy były łączone.
Jeden nauczyciel w jednej izbie lekcyjnej dyscyplinował ok. 60 uczniów ( a dyscyplinę dzierżył konkretną). Uczniowie z pokorą przyjmowali epitety w stylu: " cielęta, chamy, bejdoki..."
I do dziś wspominają swoich wychowawców z nabożnym szacunkiem.



 Jednym z bardzo mocnych fundamentów wsi była wiara, przekazywana z pokolenia na pokolenie.Taką wiarę przekazała mi moja mama i jej mama, moja babcia Józia.
Odkąd sięgam pamięcią, ta Nowenna towarzyszyła mamie, a to wydanie liczy 78 lat.


 Stary papier, stara cerata na starym stole...
Cenne pamiątki, które towarzyszyły domownikom w ich codziennym życiu...

A skoro mowa o codzienności, to wspomnę o kolejnej potrawie, która często gościła na wiejskim stole. Kapusta gotowana z kiszonej, bo w każdym domu była beczka kiszonej kapusty. Zasmażało się ją mąką zrumienioną na tłuszczu, zagęszczało gotowanymi ziemniakami. Gotuję ją nadal, smakuje wybornie i pachnie zdrowiem, którego wam wszystkim życzę:-)






79 komentarzy:

  1. Basiu, a my tak często nie doceniamy tego co mamy, miłej niedzieli:))

    OdpowiedzUsuń
  2. to prawda, tak malo ludzi docenia to co ma teraz, tylko chca wiecej i szybciej,pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Dużo słyszałam podobnych historii z ust moich dziadków, to nie były najlepsze czasy, bardzo ciężkie...

    OdpowiedzUsuń
  4. Basiu, Twoje wspomnienia wywołują nieopisane wzruszenia. Przepisik na kiszoną kapustę jest mi znany- mama też robiła zamiast kapusty z grochem, której nikt w domu nie lubił, a ta znikała w mgnieniu oka. Zresztą wszyscy lubiliśmy wszelkie kwaśne potrawy ;) Co do pierogów (z poprzedniego posta) przymierzam się je zrobić; głównie z ciekawości: co mnie tak w nich odrażało. I zrobię; i nawet przepis wzięłam i wpiszę go sobie do nowego przepiśnika, nawet jeśli nadal nie będą smakować, to na pamiątkę :) Do serca tulam...

    OdpowiedzUsuń
  5. często opowiadam te historie mojemu wnukowi /sama tego nie doznałam i Bogu dziękuję/

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj Basieńko, Basieńko , czasy były ciężkie , ale ta bieda cementowała rodziny, uczyła pracy i szacunku , a co mamy dziś? Sama wiesz najlepiej bo widzisz to na każdego dnia . Mój tato tez był na służbie , a za swoją pracę otrzymał drewniany dom [ który stoi do dziś] w nim wychowałam się wraz z rodzeństwem , wspominam ciepło bijące od kaflowego pieca, trzaskanie polan i suszone owoce - ach jak one smakowały, kapusta też była i rosół , ale chleb z pieca pachnie mi do dnia dzisiejszego, nie ma już Rodziców , ale pozostały ciepłe wspomnienia - dzieciństwo beztroskie i tylko moje , pozdrawiam Dusia

    OdpowiedzUsuń
  7. Basiu, gdy czytam Twoje wspomnienia ... to były trudne czasy ! Ludzie się teraz nauczyli wiecznie narzekać, szczególnie często używając, lub raczej nadużywając słów " ciężkie czasy ". W kontekście tego co napisałaś, nasze czasy to prawie bajka. A tak naprawdę nasze czasy są inne, też są trudne, ale inne są standardy życia, zawiesiliśmy wysoko poprzeczkę i sprostać tym wymaganiom jest ciężko i stąd ta różnica.
    Pozdrawiam w piękna niedzielę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie tak dawno koleżanka opowiadała mi podobną historię rodzinną o swoich dziadkach. Trudne czasy...

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiałam słuchać podobnych opowieści z ust mojego dziadka, niestety już dawno temu zmarł. Często wspominam, to jak uwielbiałam go słuchać, dlatego z przyjemnością przeczytałam twoje wspomienia...
    Mam w posiadaniu obróz wychawtowany przez jedną z kobiet w pokoleniu mojej mamy, w tym roku zaczyna 101 lat... lezy pieknie wykrochmalony na półce w szafie, nie mam odwagi uzywać czegoś tak wspaniałego..

    OdpowiedzUsuń
  10. tak sobie myślę, że nie tylko dzieci nie mogą sobie wyobrazić takich czasów ale i my dorośli ... i choć bieda wciąż jest na świecie to jednak jakby ludzie nie chcieli jej widzieć...
    dziś są trudne czasy bo nie ma na nowszy samochód albo większe lokum... ciężko sobie wyobrazić że nie ma co jeść lub że pokój dzieli się nie z tylko z rodzeństwem ale z rodzicami i rodziną ciotki np...
    inne czasy inny świat :)
    pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  11. moja babcia też opowiadała jak musiała pracować u bogatych gospodarzy

    OdpowiedzUsuń
  12. Przejmujące wspomnienia... Pięknie się nimi dzielisz, Basiu!

    OdpowiedzUsuń
  13. Pokolenie, które pamięta te czasy już, niestety, wymiera...

    OdpowiedzUsuń
  14. Przejmującą historię opisałaś Basiu, aż łzy się cisną do oczu tak samo, jak przy czytaniu pamiętnika mojego dziadka.
    W jego wsi nie było państwowej szkoły i on musiał zarobić na to, żeby się uczyć, a potem wykształcenie dzieci i wnuków było jego największym marzeniem. Nie sprawiliśmy mu zawodu, w wieku 98 lat spokojnie odszedł w szczęśliwym śnie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Inne czasy,inny świat...Chętnie czytam Twoje wspomnenia... :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Twoje biedne wspomnienia wzruszają mnie Basieńko...W zeszłym roku i u mnie publikowałam cykl opowieści o Henryczku, chłopcu z Kresów, co to z wielkiej biedy doszed łw końcu do w miarę dostatniego, szczęsliwego życia....To mój Tata kochany....
    Pozdrawiam Cie ciepło, córeczko dzielnej Marysi w warkoczykami!:-))***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam opowieści o Henryczku...
      A ja tez mam warkoczyki:-))))

      Usuń
  17. Bardzo przejmujące są Twoje wspomnienia, Basiu. Czytam z łezką w oku....trudne to były czasy i ciężkie...
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  18. Wpis - pod względem wspomnianej nostalgii - bliźniaczo przypomina mi opowieści mojej babci. Zawsze lubiłam ich słuchać; być może z powodu mojej osobowości, jakoś nie potrafi nudzić mnie słuchanie nawet dawnych i bardzo zamazanych wspomnień.

    OdpowiedzUsuń
  19. Basiu, dziękuję za twoje wspomnienia. Mój dziadek też się dobrze uczył, kochał historię - i też po kilku latach musiał przerwać edukację... ale do końca życia w wolnych chwilach (choć o takie u spracowanego rolnika było trudno) czytał Trylogię, Krzyżaków, Jasienicę...

    OdpowiedzUsuń
  20. Wzruszające wspomnienia ciężkich czasów ! Przeczytałam ze łzami w oczach i od razu przypomniały mi się opowieści moich dziadków i rodziców. Żyli w takich ciężkich czasach i byli szczęśliwi !!
    Pozdrawiam serdecznie !

    OdpowiedzUsuń
  21. Basiu, wielkie dzięki za te wspomnienia.
    Chałupa na zdjęciu, to wypisz wymaluj mojej babci, tylko dach był kryty strzechą.
    Buziaczki :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Smutnie i piękne wspomnienia. Wzruszyłam się bardzo czytając je....

    OdpowiedzUsuń
  23. Ten z moich Dziadków, którego znałam osobiście najwięcej ze wszystkiego cenił naukę swoich dzieci i wnuków....
    Żałuję, że umarł zbyt wcześnie, by go o wiele rzeczy z przeszłości wypytać... A Babcia nie lubiła opowiadać (na szczęście druga opowiadała!).
    serdecznie pozdrawiam
    A.

    OdpowiedzUsuń
  24. Witam Basiu !Piękne wspomnienia chwytające za serce ale nasze młode pokolenie nie może uwierzyć że tak było serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  25. Basiu, smutne i bardzo wzruszające wspomnienia - pielęgnujesz pamięć o przodkach, przypominasz jak to dawniej było. To były ciężkie czasy i dzisiaj często o tym zapominamy i nie potrafimy docenić tego co mamy - zadumałam się i w myślach przeniosłam się do czasów moich kochanych dziadków - pozdrawiam Basiu serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  26. Piękne, choć smutne wspomnienia , naszym dzieciom nie mieści się to w głowach. Ale przecież i my byliśmy wychowani już w lepszych, wygodniejszych warunkach. Basiu, zgadzam się, dziś niczego nie jesteśmy w stanie docenić:(
    pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  27. witam Basiu nie wiem czy takie wspomniena potrafilabym pielegnowac w sobie, raczej nie, ale pamiec o przodkach powinna zostac zachowana, Napewno do Ciebie bede zagladac Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  28. Oj tak tak... czasami jak patrzę na dzieci z którymi pracuję... jak wybrzydzają przy posiłkach... jak mają już rozczeniowe nastawienie to...:/ Oj... oj bida będzie jak nagle czasy się zmienią i ta bieda przyjdzie... oj...
    Moc uścisków :)))

    OdpowiedzUsuń
  29. Basiu bardzo wzruszające wspomnienia. I w mojej rodzinie ich nie brakuje. Szczególnie moja mama ucierpiała, bo w czasie wojny wraz z rodzeństwem i rodzicami była wysiedlona w okolice Warszawy. Mama(moja babcia) tam zmarła, a tatę(mojego dziadka) po "Łapance" wywieziono na roboty do Niemiec. Jako siedmioletnia dziewczynka musiała się zająć swoim młodszym rodzeństwem po ciężkich przeżyciach, w obcym miejscu, u obcych ludzi, głód i niedojadanie z dnia na dzień. Staram się spisywać wszystkie wspomnienia mamy, aby i w przyszłości nie zostały zapomniane.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  30. Mam nadzieję, że mój post w wielu Czytających obudzi chęć pielęgnowania rodzinnych wspomnień.

    OdpowiedzUsuń
  31. Basiu... :-) no nie wiem jak to inaczej ująć:-)

    OdpowiedzUsuń
  32. Kapustę kiszoną z gotowanym ziemniakiem jak i tartym też gotuję. Smakuje z wszystkim... z gotowanym mięskiem, schabowym, rybką a nawet sadzonym jajkiem. Pycha! A ta kapusta kiszona jaka była...prosto z beczki( pamiętam z dzieciństwa jak ją ugniatałam) jaka ona była smaczna... taka zimna z piwnicy:) Wspomnienia( mojej mamy) takich trudnych czasów, podobnych jak Ty opisujesz, w moim życiu ciągle się przeplatają i bardzo je szanuję!!! Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  33. Basiu okazuje się że zam te potrawy doskonale, zapach i smak tej kapusty czuję do dzisiejszego dnia, moja teściowa taką gotowała, stała na piecu i każdy kto przyszedł to zajadał się ze smakiem. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  34. Nawet ciężkie chwile, mogą mieć w sobie coś pięknego. Ta historia jest tego przykładem i na pewno Twój post "w wielu Czytających obudzi chęć pielęgnowania rodzinnych wspomnień". :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Ewciu, cieszę się, ze taka młoda osóbka pragnie pielęgnować tradycje:-) pozdrowionka!

      Usuń
  35. Barbaro i ja w takim klimacie wyrastałem, stad ten wpis jest mi bliski. Pozdrawiam, Tomasz

    OdpowiedzUsuń
  36. Podobne opowieści snuła moja mama, uwielbiałam je, i moje dzieciństwo wcale nie było dostatniejsze, a jednak wspominam je z nutka rozczulenia; serdeczności ślę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło powspominać, ale trudniej żyć w takich czasach.

      Usuń
  37. Basiu a nie myślałaś o książce ? Piszę poważnie i zapisuję się po egzemplarz z autografem. Cudne te historie. Faktycznie nie doceniamy tego co mamy ,dziwnie to zabrzmi , znam te czasy z opowiadań ale odnoszę wrażenie że było piękniej. Nowenna i różaniec - cudo :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydałam kiedyś " Krajobraz Bogiem znaczony", zbiór artykułów pisanych do różnych gazet, posegregowanych tematycznie i kilka tomików poezji, bo znalazłam sponsorów. Teraz z tym coraz trudniej finanse- niestety:-)

      Usuń
    2. Na allegro nie ma , idę szukać dalej :-)

      Usuń
  38. Basiu Twoje wspomnienia przywołały moje rozmowy z mamą i z dziadkami ....opowiadam o tych chwilach moim dzieciom,myślę,że w ten sposób ocalę od zapomnienia.....
    Pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń
  39. Szkoda, że teraz wielu z nas nie docenia tego co ma...Też tak jak Ty lubię rozmawiać z dziadkami i rodzicami jak to kiedyś było:)

    OdpowiedzUsuń
  40. Wspaniale opisujesz swoje wspomnienia ,czyta się z wielka ciekawością,jesli na swoich lekcjach potrafisz wzbudzic takie zainteresowanie-a na pewno ptrafisz- jestes Wspaniałym Nauczycielem, ja jestem tego pewna. Na Twoich lekcjach uczniowie się nie nudzą....pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że się nie nudzą, mimo, że to matematyka:-)

      Usuń
  41. Basiu droga - piękny następny post - powiem tylko tak że bieda jest zawsze bogatsza o bogactwa - buziaki ślę Marii z rodziną - masz osobne pozdowienia oraz całusy od mojego M. - wow aż zazdrosna jestem - hihihi druga mamcia ty? ale fajowo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całusy od M. są dla mnie szczególnie drogie. Też posyłam drogą powrotną:-)

      Usuń
  42. Bardzo ciekawie opisałaś dawne dzieje. Podobne historie opowiadała mi mama o swojej babci. Mam wielki szacunek do tamtych czasów, kiedy ludzie umieli cieszyć się z drobiazgów jak przytoczone przez Ciebie wstążki. Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To były te chwile szczęścia, które dawały siłę do przetrwania.

      Usuń
  43. Niezwykły blog z przyjemnością przeczytałam , świetnie napisane w interesujący sposób bardzo wciąga ...Dobrego wieczoru :)..

    OdpowiedzUsuń
  44. Miłego weekendu życzę :)))

    OdpowiedzUsuń
  45. niezwykle ciekawy i pełen wspomnień post ..aż się łezka zakręciła ...
    Basiu gdzie się podziewasz?
    serecznosci posyłam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem tak Basiu zasypana obowiązkami, że " nie dycham"!

      Usuń
  46. Basiu! swoimi opowieściami wszystkich uczysz, przypominasz, że to co było jest ważne. Ja również z nostalgia wspominam tak dawne potrawy babcine i mamy i czasami wprowadzam do swej kuchni na nowo. Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :-) dziś planuję zrobić pierogi z kaszą gryczaną!

      Usuń
  47. Basiu, tak pięknie to opisałaś dodając cudowne fotki, że czytałam to z zapartym tchem... Moja mam ma niemalże identyczne wspomnienia... Uwielbiam słuchać, kiedy opowiada o ,,tamtych" czasach... Wzruszyłaś mnie bardzo. będę tu częściej zaglądała i koniecznie muszę przeczytać wcześniejsze posty;) Pamiętam, że miałam Twojego bloga w ulubionych, ale po ,,przeprowadzce" wiele utraciłam... Cieszę się, że Cię odnalazłam i pozdrawiam cieplutko;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się cieszę Małgosiu z odnowienia znajomości. Czytaj... miło mi:-)

      Usuń
  48. Basiu Twoją opowieść przeczytałam z zapartym tchem. Tak, moja babcia też opowiadała mi o tamtych, trudnych czasach...
    Czytając ten post, uroniłam łezkę. Ludzie powinni cieszyć się z tego, co posiadają, cenić sobie zdrowie, rodzinę.
    Ciągły pościg za "dobrami" jest jakże zgubny. Pozdrawiam Cię ciepło!
    W wolnej chwili napiszę Basiu...

    OdpowiedzUsuń
  49. w zasadzie to każde czasy są na swój sposób trudne...
    jedyna różnica, że w dzisiejszych ludzie nie cierpią tak głodu ( choć nie jest to takie oczywiste) i nie mają pojęcia co to jest przednówek...

    na pewno diametralnie podniosły się stardardy życia... higiena... ale to życie teraz jest tak skomplikowane i szybkie, że mentalnie i fizycznie za nim nie nadążamy

    piękne opowieści, które do znudzenia należy opowiadać dzisiejszym nastolatkom, bo nie mają pojęcia jak wielkim darem jest dostępność ( darmowego) wykształcenia

    OdpowiedzUsuń
  50. To prawda, że wielu ludzi nie docenia tego, co ma.

    OdpowiedzUsuń
  51. aż dreszcze przechodzą...ogromny szacunek,możemy sobie wyobrazić jak ciężkie było życie, dziś porównując te dwa światy to jest ogromna przestrzeń, często nie doceniamy tego jak jest teraz, ludzie w bieganinie zapominają o wartościach o tym co ważne, dawno dawno jeden drugiemu oddał by kromkę chleba...dziś niekoniecznie :((

    OdpowiedzUsuń