piątek, 12 kwietnia 2013

Przez żołądek do...weekendu:-)

Będzie więcej czasu, może mniej zawodowego stresu, więc zachęcam do dłuższego pobytu w kuchni.
Co wolicie: parówki w płaszczyku czy kisz pod pierzynką?
Dobrze, nie będę was dłużej trzymać w niepewności.
Parówki mają dłuższy staż u mnie w domu...No to zaczynamy:
Najpierw zachęta:

I bierzemy się do pracy:

-zarobić ciasto z:
1 kg mąki, 2 duże kefiry, 10 dag drożdży świeżych rozpuszczonych w kefirze, 5 łyżek oleju, sól, zioła, np.prowansalskie lub oregano.
-rozwałkować, wykroić kwadraty  o boku ok. 12 cm, smarować ketchupem, kłaść pół parówki"jedynki", lub innej cienkiej, słupek sera żółtego, pasek ogórka konserwowego, zwinąć i piec na blaszce ok pół godz. do upieczenia na rumiano
-smakują wyśmienicie na gorąco, na zimno też dobre.

A teraz Quiche czyli kisz na zdjęciu poniżej

Zarobić ciasto kruche z:
20 dag mąki, 1 żółtko, 10 dag masła, 3 łyżki kwaśnej śmietany, 1 łyżeczka proszku do pieczenia, sól
i włożyć na godzinę do lodówki.
Następnie wyłożyć na blachę ( na papier do pieczenia), podpiec i na podpieczone ciasto wylać nadzienie, piec jeszcze ok 20-30 minut.
nadzienie:
2 pory pokrojone w piórka usmażyć na maśle, ostudzić, dodać 10 dag startego żółtego sera, 3 całe jaja, 6 łyżek gęstej śmietany, sól, pieprz ( można dać szynkę pokrojoną w kostkę), wszystko wymieszać.
Najlepiej smakuje na gorąco.
Życzę smacznego.

A teraz niespodzianka dla Bożenki, Ilony, Ani, Agnieszki, Gosi ( którym podobają się moje obrazy) i dla innych też ( jeśli to lubią).
Kolejny obraz, w którym zamykam moje marzenia.


Wiejska kapliczka z bzami i kwitnącym dzikim drzewkiem owocowym. Przed taką kapliczką gromadziły się w maju dzieci, dojrzałe kobiety i staruszki i śpiewały Maryjne pieśni. Płynęła melodia kołysana szumem majowego wiatru,ubogacana śpiewem ptaków, otulana wonią bzów, fiołków i jaśminów.
Dzieci śpiewały zbyt szybko, kobiety zbyt wolno, a Matka Boża uśmiechała się tak samo przed każdą wiejską kapliczką.
Gdy nastanie maj, zrobię zdjęcie kapliczki z mojej rodzinnej wioski, żeby znów odetchnąć zapachem szczęśliwego dzieciństwa.

Pozdrawiam Czytelników sentymentalnie i... do następnego posta.

16 komentarzy:

  1. same pyszności a obraz przepiękny:))pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Basiu:)piękny:)))ja kiedyś miałam ochotę robić zdjęcia przydrożnym kapliczkom,ale wiesz,ciągle się gdzieś spieszymy,nie ma jak autem stanąć i tak jakoś plan zszedł na plan dalszy :)))a o takiej kapliczce wiem ,że jest w Szczyrku i do dziś kobiety chodzą do niej na majówce:)))mam nadzieję ,że w końcu i ja się tam załapię:))))pozdrawiam cieplutko:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. ... popatrze tylko na te frykasy!
    A kapliczka piekna.
    Serdecznosci
    JUdith

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam takie kapliczki, maja w sobie magię;-)
    A przepis wykorzystam na parówki, bo ostatnio duuużo pieczemy;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki Dziewczyny, warto malować dla Was, pozdrawiam i idę właśnie... do sztalugi:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Parówki!!!! Jak ich nie ma u nas w lodówce to nie jest dobrze. W szczególności moja córka nad tym ubolewa. Blog cudowny , obrazy wspaniałe :) Zazdroszczę talentu. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wobec powyższego- maluję dalej. Mam nadzieję, że znów się pojawisz, cieplutko, wiosennie pozdrawiam:-)

      Usuń
  7. Kolejny piękny obraz:)
    Kiedy byłam młodsza, znaczy się w słodkich czasach liceum (hihi, wydaje się, że to tak niedawno, a już 10 lat minęło:D), chodziłyśmy z przyjaciółmi na piesze pielgrzymki na Jasną Górę. Nigdy nie zapomnę tych wieczornych śpiewów przy wiejski kapliczkach:)Cudowne wspomnienia przywołałaś, dziękuję:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Cieszę się Ilonko, że się dobrze u mnie czujesz. O kapliczkach jeszcze będzie.
    A w następnym pościku znów będzie obraz- trochę mi się tego namalowało:-)
    Pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Basiu:)Spóźnieni kochankowie czytałam chyba z 10 lat temu.Faktycznie super książka:))Jest wiele takich ,które czytałam jak szalona,nocami,a potem w pracy podpierałam oczy "zapałkami".Teraz mam czas na czytanie i mogę bezkarnie zarwać noc:)Kiedyś próbowałam zapisywać książki które czytałam,ale to się nie da:)trzeba być niesamowicie systematycznym,a ja tak nie potrafię:)u mnie raczej wszystko na żywioł:)pozdrawiam cieplutko))

    OdpowiedzUsuń
  10. Wypisz, wymaluj... to samo u mnie czyli żywioł, tylko, że ja rano w pracy muszę być OK.
    Też założyłam zeszyt przeczytanych książek i bardzo szybko się to zakończyło bo brakło systematyczności.
    Aktualnie czytam Kopera " Życie prywatne elit artystycznych drugiej Rzeczypospolitej"- oj szaleli niektórzy!
    Miłego zaczytywania Bożenko:-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Chyba skuszę się na kisz :) chociaż parówki też muszą być. Cudowny blog. Dziękuję za uśmiech i serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Witaj Ino w moim gronie. Cieszę się Tobą i pozdrawiam wiosennie. Zostań z nami:-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Będę powracać nie dla jadła , ale sztuki, - kapliczki jeszcze stoją ,ale samotnie [nie słychać już śpiewu w maju] smutne pozdrawiam Dusia

    OdpowiedzUsuń
  14. Witaj Dusia, miło mi Cię gościć. W naszych stronach jeszcze słychać majowe śpiewy. A ja zasadziłam wczoraj bratki przed kapliczką naszego wiejskiego Chrystusa. Gdy zakwitną bzy zrobię zdjęcie, a może nawet namaluję obraz.
    Jeśli masz bloga, daj mi swoje namiary, też Cię odwiedzę. Pozdrawiam wiosennie:-)

    OdpowiedzUsuń
  15. No tak...wciaz cos lasuchowatego na blogach znajduje, wciaz cos pichce a potem pytam..dlaczego ja nie moge schudnac..no dlaczego.?.ta zacheta Twoja na pierwszym zdjeciu posta juz mnie wypedza do kuchni.)

    OdpowiedzUsuń